Rozdział 36

2.8K 246 57
                                    


Tak, jak obiecałam, rozdziały będą od teraz w soboty, a ten należy raczej do spokojnych i pikantnych ;) 

__________

Książę wyglądał na poważnego i nie widziała w jego zachowaniu drwiny. Oczywiście cieszyła się, że w końcu zrozumiał, że to nie ona była winna tej sytuacji, ale jednocześnie pod skórą czuła, że tu chodzi o coś innego.

– Cieszę się, że to słyszę – odparła w końcu.

Wpatrywała się w jego twarz, na której dostrzegła ślady jego dojrzałego wieku. Wyglądał na zmęczonego i poszarpanego przez życie, chociaż dobiegał dopiero do czterdziestki. Na skroni pojawiały się siwe włosy, oczy otoczyły zmarszczki, podobnie było z jego ustami.

Kiedy raz na nie spojrzała, nie potrafiła oderwać od nich spojrzenia, bo doskonale pamiętała, jak te usta ją całowały albo pieściły. Poczerwieniała i odwróciła wzrok.

– Uparłeś się, żeby obwinić mnie za wszystko, co zrobiłam, chociaż jedynym moim błędem było to, że uciekłam wtedy do ogrodu – powiedziała, ponieważ pragnęła coś powiedzieć i oderwać myśli od ich, jak na razie, jedynej wspólnej nocy.

– Owszem, dlatego naprawdę chcę zakopać ten topór wojenny.

– Czy jesteś w stanie dać mi słowo, że nie zainteresujesz się żadną inną kobietą?

– Rozumiem, że chodzi ci o Dianę? – zapytał, a w jego głosie usłyszała zniecierpliwienie.

– Poniekąd tak.

– Diana jest moją przyjaciółką i nic tego nie zmieni. Zrozum to w końcu, że ona nie interesuje mnie w fizyczny sposób, więc nie masz się, o co martwić. Zresztą ona wyjeżdża na kilka tygodni do rodziny, więc możesz mieć pewność, że nie będę jej widywał.

– Naprawdę? To... chyba dobrze – dodała z wahaniem, bo rzeczywiście czuła ulgę z tego powodu, ale i tak wiedziała, że nic nie stało im na przeszkodzie, by wymieniać między sobą listy.

– Więc czy wrócimy do tego układu, który zawarliśmy przed twoim wypadkiem?

– Tak, ale na razie musisz poczekać, moje żebra wciąż się zrastają.

– Dobrze, że o tym wspominasz. – Głos księcia nagle uległ zmianie, z łagodnego stał się nagle ostry i nieprzyjemny, aż się wzdrygnęła.

Wstał gwałtownie i zmierzył ją wściekłym spojrzeniem, a Tory poczuła się zwyczajnie zdezorientowana, ponieważ nie nadążała za jego zmianami nastrojów. Co tym razem zrobiła nie tak?

– Co ci strzeliło do głowy, że brać przeszkodę na koniu, którego nie znasz?! A co, jeśli przeskoczyłabyś i oboje skręcilibyście karki? Pomyślałaś trochę? Mogłaś się nawet zabić!

Ach, teraz rozumiała jego wściekłość. Tu oczywiście chodziło o konia i o to, że mogłaby zginąć podobnie jak jego pierwsza żona, a on na pewno nie mógłby odpierać ataki, że to był zwykły wypadek. Zacisnęła usta, żeby powstrzymać się przed wypowiedzeniem tych myśli na głos, ale coś musiało wydostać się na jej twarz, bo książę usiadł obok niej gwałtownie i pochylił się w jej stronę.

– Ten wypadek kosztowałby cię życie albo kalectwo do końca życia. Jeśli chcesz skakać, to chociaż rób to na koniu, który to potrafi. Sułtan nie jest do tego przeszkolony.

– Wiem, rozumiem. Jest mi przykro, że naraziłam go na wypadek, ale na szczęście, że nic się nie stało. Następnym razem...

– Następnego razu nie będzie, rozumiesz? – warknął.

Szczyt perfekcji (Blizny #1)✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz