Rozdział 25

2.2K 237 70
                                    


I wrzucam obiecany bonus ;)
Ja już jestem po seansie Bridgertonów i jestem bardzo zadowolona. Ten sezon był wyjątkowo elektryczny, miał sporo napięcia i chociaż bardzo różnił się od książki, to ja myślę, że to wyszło na plus i nie mogę się doczekać kolejnych sezonów :D 

KATHONY ŚWIAT DOMINACJA. 

****


Do końca życia wryje mu się widok nagiej Victorii; jej cudownie pełnych piersi, które falowały przy każdym ruchu, sterczących ciemnych sutków. Miał ochotę złapać je ustami i tak długo ssać, aż doszłaby od samego ich pieszczenia. A kiedy uciekała przed nim do sypialni, niemal siłą powstrzymał się przed pójściem za nią. Pośladki miała zaokrąglone, jędrne i jedynie, o czym w tej chwili myślał to chęć ugryzienia ją w tamto rozkoszne miejsce.

Gdyby sytuacja była inna, nie żeniłby się z nią z przymusu i nie byłby na nią tak wściekły, na pewno poszedłby za nią... Więc wrócił do pokoju, w którym krzątał się jego pokojowiec i zarzucił na siebie wcześniej porzucony szlafrok.

– Addison, dlaczego nie zostałem poinformowany, że milady bierze kąpiel w tej chwili? – zapytał poważnym tonem. Mężczyzna zerknął na niego nieco zlękniony i pokręcił głową.

– Nie mam pojęcia, Wasza Książęca Mość. Annie powiedziała, że kąpiel jest gotowa, więc sądziłem, że to dla milorda i nie sprawdzałem, czy milady się kąpię.

– To musisz ustalić z Annie, które z nas bierze, o której kąpiel.

– Rozumiem, milordzie...

Asher wiedział, że ta pomyłka nie była winą jego służącego, lecz pokojówki Victorii, nie spodziewał się jednak tego, że będzie musiał oglądać żonę w takim negliżu.

Jęknął i usiadł na fotelu, czekając, aż Addison uprzątnie bałagan w pokoju kąpielowym i przygotuje dla niego świeżą wodę.

Nalał sobie hojną porcję whisky i sączył powoli. Alkohol rozpalał go od środka i rozluźniał. Cały dzień chodził wściekły i dopiero teraz udało mu się uspokoić.

Żona.

To słowo było jak gorzka pigułka, która tylko na początku ma słodki smak, potem robi się zwyczajnie okropna i trudno ją przełknąć. I z tym słowem było tak samo.

Jego pierwsza żona dała mu popalić – zdeptała go, upokarzała prawie na każdym kroku i nawet teraz kiedy ożenił się z Victorią, nadal czuł niesmak, a stare rany odżyły.

Od wielu lat szukał odpowiedzi na pytanie, co było z nim do cholery nie tak, skoro wszystkie kobiety, które kiedykolwiek kochał albo wyrzekały się jego istnienia, albo umierały mu na rękach, zostawiając go samego.

Najpierw matka, która ślepo posłuszna ojcu pozwoliła, by ten wyrzucił go z domu, odwróciła się od niego, kiedy prosił ją o pomoc. Potem była Cassie, jego kochana Cassie, siostrzyczka o wyglądzie najsłodszego na świecie aniołka, któremu brutalnie odebrano życie. Gdyby dziś żyła, miałaby trzydzieści trzy lata, zapewne szczęśliwą rodzinę i pomogłaby mu przezwyciężyć ten cholernie trudny czas.

Na samym końcu ta mała zdradziecka kurwa, która sprzedawała się za kilka komplementów i wciąż szukała atencji u obcych. Julie. Gdyby jej nie poślubił, dziś zapewne miałby normalne małżeństwo, być może oświadczyłby się Victorii, lecz pierwsza małżonka skutecznie wyleczyła go z wszelkich dobrych uczuć. Za każdym razem, gdy o niej myślał, obsypywał ją najgorszymi wyzwiskami, jakie znał, i chociaż już nie żyła, wciąż potrafiła go rozjuszyć.

Szczyt perfekcji (Blizny #1)✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz