Lubię ten rozdział, lubię w nim Victorię i lubię w nim Ashera.
******
Victoria zbyt zajęta była chichotaniem, by zwrócić uwagę na wejście księcia, ale gdy już to zrobiła, nawet pomimo wypitej ilości alkoholu, poczuła urazę i ból.
– Och, moje drogie panie... – wybąkała i zaczęła wspinać się po szezlongu, by wstać. Szło jej to dość niewprawnie, świat się kołysał i jakoś bardziej ciągnęło ją w dół. W końcu jednak wyprostowała się na tyle, ile mogła i ręką wskazała na księcia. – Moje panie, o to mój mąż. Moja połowica, władca i pan. – Alkohol wcale nie sprawił, że wyzbyła się z głosu goryczy i zgryźliwej ironii.
– Co ty opowiadasz? To książę jest królem? Ale czyim? – Audrey pruła równie bezlitośnie.
– Jesteście wszystkie pijane! – warknął i zbliżył się do Victorii, ale ta z impetem usiadła na szezlongu i jęknęła.
– I co cię to obchodzi? Przecież miałeś się mną nie interesować. Wynoś się stąd!
– Bardzo dobrze mu powiedziałaś! – Audrey klasnęła w dłonie, podobnie zrobiła Whitney. Dziewczęta szczerze ją wspierały, więc poczuła się znacznie pewnie.
– Wiesz co, Asher? Nienawidzę cię. Zniszczyłeś mi marzenia o ślubie! Chciałam mieć piękną suknię i chociaż raz w życiu to inni mogliby mnie podziwiać! Zrobiłeś z mojego marzenia farsę! – Była taka wściekłą, ale jednocześnie wraz z wypitym alkoholem nabrała odwagi, by powiedzieć mu, jak naprawdę się czuje. – Farsę!
– My wszystkie cię nienawidzimy! – zawtórowała Whitney, zepsuła jednak efekt, śmiejąc się nieco zbyt głośno.
Victoria zerknęła na niego spod przymkniętych powiek, ale zrobiło jej się nagle niedobrze. Czuła, jak zawartość żołądka podchodzi do gardła, więc zakryła usta dłonią, chcąc zatrzymać to, co chciało wydostać się na zewnątrz.
– Niedobrze mi.
– Cholera jasna – mruknął Asher.
Jeśli chciał zareagować w jakikolwiek sposób, to nie zdążył, ponieważ Victoria nachyliła się i zwymiotowała na jego nogi, dostało się również wypolerowanym oficerkom księcia. Grafton odskoczył gwałtownie, ale i szkody zostały już poczynione. Zaklął siarczyście, lecz dziewczyna zignorowała go i zwinęła się na szezlongu, świat wokół zaczął okropnie wirować, aż poczuła się jeszcze gorzej. Miała dość, alkohol zwyczajnie jej nie służył, ale nie wiedziała, jak to powstrzymać.
Gdzieś nad głową słyszała głosy; donośny i surowy głos męża oraz chichoty i krzyki dziewcząt, lecz jedyne co ją interesowało, to okropnie falujący świat.
Poczuła, jak ktoś unosi ją do góry i przyciska do siebie, owinął ją dobrze znany zapach mięty, szkockiej i chyba cygara, ale nie była pewna, wszystko jej się mieszało. Próbowała się nawet wyrwać, ale mocne ramiona przycisnęły ją do siebie. Mimo wypitego alkoholu doskonale wiedziała, jak na nią działała bliskość księcia. Było ciepło i bezpiecznie.
Nigdy nie czuła się w ten sposób, zawsze brakowało jej nie tylko poczucia, że nic jej nie grozi, ale nigdy nie była tak naprawdę kochana, miała nadzieję, że to się zmieni choć trochę w małżeństwie, ale jak zwykle życie miało na nią inne plany.
***
Kiedy Asher usłyszał, jak Victoria z żalem mówi, że nie była kochana przez całe swoje życie i chciała to zmienić w małżeństwie, poczuł się okropnie, wyrzuty sumienia dość szybko go zaatakowały. Przypomniał sobie, co jej dziś powiedział i jak ją potraktował.
![](https://img.wattpad.com/cover/252098921-288-k545700.jpg)
CZYTASZ
Szczyt perfekcji (Blizny #1)✓
Roman d'amour• TEKST PRZED KOREKTĄ • Victoria Woodland nie sądziła, że kiedykolwiek wyjdzie za mąż, a jeśli już jej się to uda, na pewno nie będzie to małżeństwo z miłości. Matka nieustannie karciła ją i strofowała za to, że nie potrafiła przyciągnąć uwagi żadne...