Przepraszam, że z takim opóźnieniem, ale dzisiaj miałam taki chill, że za nim wzięłam się za czytanie rozdziału, to mi zeszło. Ale już jest i myślę, że jest całkiem fajny ;)
Są chętni na rozdział we wtorek z okazji majówki? ;)
****
Z ogrodnikami zeszło jej nieco dłużej, niż planowała, ale szybko się przebrała w strój jeździecki, który kiedyś zamówiła; bryczesy, kurtę i wysokie sztyblety. Obawiała się reakcji księcia i służących, ale skoro była księżną, to nikt inny nie miał prawa ją krytykować. Zresztą, nawet gdyby sam mąż miałby coś przeciwko temu i tak nie zamierzała się nim przejmować ani go słuchać.
Bryczesy pasowały jak ulał, podobnie było z resztą jej stroju, więc kiedy była gotowa, wyszła z pokoju i dumnie pomaszerowała na zewnątrz.
Czuła się wspaniale, kiedy nie ograniczał jej ani gorset, ani warstwy sukni. Nie miała też wrażenia, że jest naga, chociaż rzeczywiście spodnie opinały się na biodrach, ale szeroka kurta i koszula ładnie wszystko zakrywały. Buty były wygodne i sztywne.
Gdy szybkim krokiem zbliżyła się do stajni, zobaczyła pełne zdumienia spojrzenia stajennych. Wszyscy wpatrywali się w nią, jakby wyrosła jej druga głowa i wiedziała, że ten szok wywołany był strojem, ale machnęła na nich ręką, mimo że czuła się zawstydzona taką atencją. Skierowała się do najbliższego stajennego.
– Ja i mój mąż chcielibyśmy wybrać się na przejażdżkę. Proszę, przygotuj nam konie. – Starała się brzmieć na pewną siebie, ale głos jej za bardzo drżał i wiedziała, że słychać było w nim niepewność.
– Oczywiście, milady – odparł chłopak i skłonił się nisko.
– Czy może książę mówił coś o wałachu dla mnie? Miał dla mnie przeznaczyć jednego konia i nie wiem, czy przesłał wiadomość do stajni.
– Tak. Milord osobiście z samego rana wybrał dla milady wierzchowca.
– To cudownie. – Uśmiechnęła się do niego i kazała się poprowadzić do stajni. – Osiodłaj go męskim siodłem, dobrze?
Młody stajenny kiwnął głową i wszedł do środka, po czym zaraz zniknął jej z oczu, więc stanęła niedaleko wejścia i z zachwytem rozglądała się po wnętrzu, o które dbała armia służących.
Znaczna część boksów była pusta, ale w niektórych stały konie różnej maści i jak zdążyła zauważyć, także rasy, ale przeważały angielskie konie pełnej krwi oraz wspaniałe araby. Dostrzegła również Cienia i Samsona, które stały obok siebie i próbowały przez pręty uszczypać się w ogony. Ogiery wyglądały na niezadowolone z tego, że musiały na siebie patrzeć, ale jednocześnie ich zaczepki wydały się Victorii dość zabawne.
– To wałach, Sułtan – usłyszała nagle zza pleców. Odwróciła się i ujrzała chłopaka ze srokatym koniem u boku.
Uśmiechnęła się i z miejsca go pokochała. Nie wyglądał na araba czy pełnego krwi, ale miał długie, umięśnione nogi, dość grubą szyję i niesamowicie gęstą grzywę oraz ogon.
– Kiedyś jedna klacz uciekła z padoku, a kiedy wróciła, szybko okazało się, że cóż, jest źrebna, a ponieważ niedaleko rozbił się cygański tabor, najpewniej ojcem jest jeden z tych łaciatych koni, jakie używają ci ludzie.
– Rozumiem. Jest piękny i na pewno będzie mi się na nim dobrze jeździło. Osiodłaj Cienia. – Poklepała wałacha po szyi i przyjrzała się z zachwytem jego czarno-białym łatom.
CZYTASZ
Szczyt perfekcji (Blizny #1)✓
Romansa• TEKST PRZED KOREKTĄ • Victoria Woodland nie sądziła, że kiedykolwiek wyjdzie za mąż, a jeśli już jej się to uda, na pewno nie będzie to małżeństwo z miłości. Matka nieustannie karciła ją i strofowała za to, że nie potrafiła przyciągnąć uwagi żadne...