Rozdział 1

1K 52 54
                                    

Żałosny I Nieuleczalny Romantyzm

Daremnie walczyłem ze sobą. Nie poradzę, nie zdławię mego uczucia. Pozwól mi, pani, wyznać, jak gorąco cię wielbię i kocham”
Jane Austen, Duma i uprzedzenie.

***

Margaret Anderson zawsze potrafiła się dogadać z każdym z kim zaczęła rozmowę, ale rzadko to robiła, bo nieśmiałość była większa i silniejsza od niej. Trwała w nadziei, że ktoś kiedyś sam się z nią zaprzyjaźni i zacznie rozmowę. Margaret nie ukrywała, że była nieuleczalną i żałosną romantyczką pragnącą miłości jak z jej ulubionych książek. Taką, która będzie wieczna, taką, która przetrwa sztormy i burze i taką, która będzie nie na pokaz, bo wcale tego nie potrzebuje. Już odkąd zaczęła dorastać a hormony zaczęły buzować zdecydowała, że to jest to czego chce. Wiedziała, że ma za duże wymagania, że może pragnie za wiele, ale co miała na to poradzić. Czy była to jej wina? Czy to nie tego pragną również inni? Uwielbiała książki romantyczne i mogła czytać je godzinami. Bo czuła się przy tym spokojnie. Nie była jednak pewna czy istnieje ktoś w całym świecie, kto by to zrozumiał, który poświęcił by coś aby leżeć z Margaret na kocu i czytać jej ulubione lektury.

Miłość do książek odziedziczyła po swoje matce, która nazwała ją po swojej ulubionej bohaterce książki, po Margaret March, na którą w skrócie wołano Meg. I niewątpliwie te dwie dziewczyny łączyły pewne cechy, obie były podatne na piękne rzeczy, ale również doceniała to co ma i nie zamierzała żądać więcej wiedząc, że nie jest możliwe by to miała.

Radość jaką czuła co roku w drodze do Hogwartu była dziwnie odległa gdy jechała na swój szósty rok. Jej kręcony blond kosmyki były spięte w niskiego kucyka, a dość chłodny wiatr wpadał do nich przez okno. Świat był szary i nie pasował do romantycznej wizji świata Margaret. Trawy nie były tak zielone, niebo nie tak niebieskie jak jej oczy i nic nie było radosne. Tylko nudne i szare.

— To po prostu okropne! — powiedział patrząc na swoich przyjaciół nieco zawiedziona.

— Oczywiście, że takie jest, ale, przykro mi, Meg, ale naprawdę nie sprawie, żeby świat znów był w słońcu. — powiedział Jonathan, bardzo wysoki chłopak wyciągnął się na siedzeniu czytając mugolski magazyn, jego włosy były w kolorze bardzo jasnego blondu i przechodziły w jasny niebieski, taki sam kolor miały również jego paznokcie.

— Też macie wrażenie, że wszystko jest brzydkie? — zapytała Sabrina spoglądając na Jonathana, który chwycił jej dłoń.

— Oczywiście, że takie jest, skarbie. — powiedział składając delikatny pocałunek na jej placu, a Sabrina wyrwała dłoń i pokazała mu palec. Jonathan odchylił głowę do tyłu i się roześmiał.

Relacja Sabriny i Jonathana zawsze była ciekawa. Może dlatego, że dla większości byli tak perfekcyjni dla siebie nawzajem, a tak naprawdę mogliby siebie nawzajem pozabijać. No i poza tym ona wolała kobiety, a on miał słabość do mężczyzn.

— Miło poznać tak optymistyczny pogląd na świat. — odparł Sabrina, odgarniając krótkie włosy z oczu i odsłaniając namalowane na nich kreski, cmoknęła błyszczącymi, różowymi ustami i znów spojrzał na Jonathana, który zmarszczył nos na zapach skoszonej trawy, na którą miał uczulenie.

— Zamknij okno, natychmiast. — powiedział pocierając nos, a Margaret zrobiła to o co prosił  — Czy ja wam już opowiadałem kogo mam na oku? — zapytał.

— Nie, ale chętnie posłuchamy. — powiedziała Margaret.

— Ty zawsze jesteś chętna skarbie i nigdy nie odmawiasz bo twe za dobre serce jest na to po prostu uczulone. — powiedział — Sabi? Czy jesteś chętna posłuchać o miłości mego życia?

— Pewnie znudzi ci się za dwa tygodnie, ale pewnie, bardzo chętnie. — powiedziała.

— Nazywa się Alex i ma przepiękne zielone oczy. — powiedział — Jest niższy ode mnie, wiecie jak lubię gdy kandydat na tron mego męża jest niższy, ma nos w piegach i cudnie go marszczy, gdy się śmieje. — dodał — Jest w Ravenclaw, może uda mi się do niego jakoś dotrzeć. Chyba się zakochałem.

— Boże, chroń naszą królową. — wymamrotała Sabrina, mając na myśli oczywiście Jonathana, który w tamty roku przeżył pierwsze złamane serce i stwierdził, że kończy z chłopakami na zawsze i będzie udawał, że jest hetero.

— Momentami jesteś tak beznadziejnym romantykiem jak ja, który jedyne czego pragnie to mężczyzny. — powiedziała Margaret, a Jonathan wyszczerzył do niej zęby.

— I dlatego to ty jesteś moją najlepszą przyjaciółką. — powiedział — Bo z Sabi o facetach nie pogadam, bo ona niby wymiotuje! Jak możesz tak w ogóle? Najlepsze co zostało stworzone, bogowie tychże dróg, mężczyźni!

— Jesteś ohydny. — powiedziała — Kobiety są o wiele piękniejsze. — zdecydowała.

— Jesteście uroczy. — powiedziała Margaret uśmiechając się.

— Też uważam, że jestem uroczy, dziękuję. — powiedział Jonathan — Ty też jesteś niczego sobie. — puścił do niej oczko.

Margaret wspierała swoich przyjaciół tak bardzo jak mogła i zawsze stawała w ich obronie, gdy ktoś ich obrażał. Gdy szła do Hogwartu nie sądziła w ogóle, że będzie miała jakiekolwiek grono znajomych, a teraz miała i zaprzyjaźniła się nawet z osobami z innych domu. Była przekonana, że w każdym jest chociaż kawałek dobra, uważała, że ktoś nie może być zepsuty aż do szpiku kości, że zawsze jest nadzieja i znajdzie się osoba, która wyciągnie kogoś z ciemności.

— Ileż niesprawiedliwości na tym świecie, z kim niby ja mam rozmawiać o dziewczynach? — zapytała Sabrina, zakładając kosmyk rudych włosów za ucho.

— Z Cossete. — powiedział Jonathan.

— To obiekt moich westchnien, myślisz, że podeszłabym do niej i mówiła, że Ginny Weasley nieźle wypiękniała, albo, że szkoda, że Shey Nelson już tu nie ma, bo chętnie bym dla niej umarła? — zapytała.

— Nie zapomnij o słodkiej Heather Gregory i przebojowej Phoebe Black. — powiedział Jonathan.

— Och! A najgorsze jest, że to Phoebe jest biseksualna! — powiedziała — Ale ma chłopaka i co ja mam biedna począć? Ona i Lee są cudowni razem i nawet ślepy to widzi. — westchnęła Sabrina — Meg, poratuj.

— Jest pełno dziewczyn, które wręcz oszaleje na twoim punkcie! — powiedziała Margaret — Za chwilę dojedziemy na miejsce. — dodała — Przebierzmy się.

Love Made Me Crazy | Blaise ZabiniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz