Rozdział 5

464 42 19
                                    

— Witajcie moje borsuki! — zawołała Cosette siadając między Jonathanem a  Margaret — Organizujemy w weekend małą imprezę w Pokoju Wspólnym, jesteście absolutnie mile widziani! — powiedziała uśmiechając się do nich szeroko — Theo was pozdrawia i przekazuje, że się na was śmiertelnie obrazi jeśli nie przyjdziecie. 

— Dzięki za zaproszenie, miło z waszej strony, ale ja chyba nie dam rady. — powiedział Jonathan.

— Czy ty i Alex się rozstaliście? — zapytała Cosette.

— Nie... on nie był w ogóle zainteresowany mną. — powiedział Jonathan — Poza tym, umawia się w kimś innym. — dodał. 

— Więc to idealna okazja aby się zabawić i poznać kogoś nowego! — powiedziała Cosette — Tak między nami, Shawn ma wielką nadzieję, że się pojawisz. — dodała puszczając mu oczko.

— Zastanowię się. — odparł.

— A wy dziewczyny? — zapytała Cosette z nadzieją.

— Ja tam przyjdę z przyjemnością. — powiedziała Sabrina. 

— Ja też. — dołączyła Margaret uśmiechając się do czarnoskórej dziewczynie.

— Cudownie. — powiedziała Cosette -  Do zobaczenia później, muszę powiadomić jeszcze kilka osób. — dodała.

W piątek Margaret miała najdłużej lekcje, więc gdy wróciła do Pokoju Wspólnego od razu rzuciła się na kanapę obok Jonathana i spojrzała mu w wypracowanie z zielarstwa.  Chłopak odwrócił się do niej i szeroko uśmiechnął, blondynka zmarszczyła na to brwi. Rano był w paskudnym humorze i twierdził, że życie nie jest dla niego usłane różami. 

— Zdecydowałem pójść jutro na imprezę do Ślizgonów. Shawn mnie do tego przekonał. — powiedział. 

— Shawn?

— Złapał mnie po lekcjach i powiedział, że nie może się doczekać aż mnie tam zobaczy, ale jeśli bym nie przyszedł to nie ma nic przeciwko, po prostu znajdzie inny sposób by spędzić ze mną czas. Rozumiesz to? On szuka sposobu by spędzić czas ze mną! To nie ja musze chodzić za nim i się prosić! — powiedział Jonathan.

— W takim razie się cieszę.  — odparła blondynka łapiąc przyjaciela za rękę. 

Margaret z trudem zabrała się do roboty i zaczęła wypracowania. Chciała się wyrobić ze wszystkim do sobotniego popołudnia żeby nie musieć robić wszystkiego na ostatnią chwilę. Oczywiście jej się to nie udało i nie zdołała napisać wypracowania dla Snape'a, bo zadanie z transmutacji było zbyt skomplikowane i wymagało dużo szukania w książkach. Wraz z Sabriną przygotowała się na imprezę i o umówionej godzinie w trójkę poszli do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Czasem miała wyrzuty sumienia, bo w końcu łamała regulamin szkoły i nie powinni w ogóle organizować imprezy bez jakiejkolwiek zgody opiekuna, ale trochę ryzyka nigdy jej nie zaszkodziło.

— Jesteście! — zawołał Theo przytulając ich na powitanie — Jonathan, Shawn czeka na kanapie przy kominku. Sabi, Cossete prosi byś poszła do jej dormitorium na chwilę, chyba ma problem z wyborem ubrań. — powiedział — A ty chodź ze mną! — dodał do Margaret.

Theo objął ją ramieniem i pchnął w głąb Pokoju Ślizgonów, co chwilę witał się ze znajomyni, gdy w końcu doszli do małego stolika, przy którym stały butelki soku dyniowego.

— Chcesz? To tak naprawdę nie jest sok dyniowy, to Ognista Whisky,  ale gdyby nauczyciele tu przyszli i zobaczyli alkohol chyba by nas zabili. — powiedział Theo nalewając trochę do kubka — Do dna, Meg! — dodał szybko przechylając kubek.

— Czy kiedyś nauczyciele was przyłapali? — zapytała Margaret trzymając do połowy pełny kubek w dłoni.

— Ach... Snape raz przyszedł, dostaliśmy szlaban za głośną muzykę i imprezę, ale nie miał pojęcia, że Sok Dyniowy to Ognista. Jeszcze nie przyszło mu do głowy by sprawdzić. — powiedział — Chodź ze mną zatańczyć!

Margaret ledwo zdążyła odłożyć kubek na stolik, bo Theo od razu pociągnął ją na środek Pokoju Wspólnego i zaczął nią obracać.  Wkrótce pojawiła się również Simone ubrana w tak świecącą sukienkę jakby chciała zwrócić uwagę tylko na siebie i od razu usiadła obok Blaise'a Zabini. Z każdą chwilą przysuwała się coraz bliżej niego,a po chwili już się całowali.

— Fuj Blaise, będzie miał jej zarazki. — powiedział Theo krzywiąc się — Przepraszam to twoja przyjaciółka. —dodał.

— Blaise cały czas jest taki markotny? — zapytała.

— Nie! No co ty! — powiedział Theo — On po prostu czasem ma naprawdę zły dzień, nie miał łatwego dzieciństwa, no wiesz, jego mama miała siedmu mężów, każdy umierał w dziwnych okolicznościach, przepisywał jej duży spadek chociaż nie znali się aż tak długo. Brzmi fajnie, w końcu Blaise jest bogaty, ale... jego matka rzadko się nim opiekowała, praktycznie wcale, miał od tego niańkę. — dodał Theo — Trudno się z nim zaprzyjaźnić. Sam coś o tym wiem, ale... to dobry koleś! Czasem możesz mieć wrażenie jakby mnie nienawidził albo jakbym go irytował. Irytuję go, oczywiście, że tak, ale jestem chyba jedną z niewielu którym mówi jak coś go dręczy więc ja zawsze staram się mu pomóc. — powiedział Theo.

— Jesteś świetnym przyjacielem. — powiedziała Margaret.

— Nie aż tak dobrym! — stwierdził — Chcesz usiąść?

— Pewnie. — powiedziała.

— To skoczmy jeszcze po drinki. — dodał znów podchodząc do stolika.

Nalał sobie i Margaret Ognistej Whisky i usiedli razem na kanapie obok Blaise i Simone. Theodore najwidoczniej chciał powstrzymać ich do kolejnych zbliżeń, a Simone gdy tylko zobaczyła Theo odeszła od nich.

— Co wyprawiasz? — zapytał Theo.

— Nie twoja sprawa. — warknął Blaise, Nott westchnął i wyciągnął z kieszeni papierosy i zapalił jednego -  Ohyda, Nott. — powiedział Blaise machając ręką żeby odpędzić dym, a Theo dmuchnął mu prosto w twarz — Jesteś okropny.

— No nie dmuchnę na Meg! — powiedział Theo.

— Meg! Meg! — zawołała Sabrina siadając obok blondynki — Cosette mnie właśnie pocałowała!

— O mój Boże! — zawołała Margaret — To super! — dodała zwracając na siebie uwagę Blaise'a, którego wargi wykrzywiły się w kpiącym uśmiechu. 

— No wiem!

— To ty nie wiedziałaś, że Cosette się w tobie zakochała? — zapytał Theo.

— Teraz już wiem! — odparła.

— Myślałem, że to jasne. — wyznał Theo biorąc łyka Ognistej.

— Wracaj do Cosette! — zawołała Meg do Sabriny.

— Meg?  — zapytał Theo obejmując ją ramieniem — Masz kogoś?

— Nie. — powiedziała — Nikt mi się nie podoba.

— Okej. — powiedział spoglądając na Blaise — Ona jest ładna i znacznie lepsza od Simone!

— Nie fatyguj się. — powiedział Blaise. 

Love Made Me Crazy | Blaise ZabiniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz