Blaise przestąpywał z nimi na nogę przed pokojem wspólnym Hufflepuffu. Był dziesięć minut przed umówionym spotkaniem z Margaret i stresował się tak bardzo, że miał wrażenie że zwariuje. W głowie miał pełno myśli i miał wielką nadzieję, że nie zrobi z siebie idioty wypowiadając je na głos. Był w kostiumie anioła i szczerze mu się podobało jak wygląda. Białą satynowa koszula ukazywała kawałek jego umięśnionej klatki piersiowej i miał nawet aureolę na głowie. Gdy Margaret wyszła prawie na niego wpadła. Blaise złapał ją za ramiona. Miała na sobie gorset w kolorach bieli, różu i fioletu, zwiewną spódnice do połowy uda i skrzydła w kolorach gorsetu.
— Cześć. — wymamrotał Blaise odstępując o krok od Margaret.
— Hej! — powiedziała. Blaise złapał ją za rękę i poprowadził do pokoju wspólnego.
Impreza po jakimś czasie się rozkręciła i Blaise po paru drinkach był już trochę wstawiony.
— Ładnie razem wyglądacie. — stwierdził Draco opierając się o ścianę obok Blaise'a.
— Tak?
— Pasujecie do siebie. To trochę dziwne, bo ona wydaje się być taka wesoła a ty taki ponury. — powiedział Draco.
— Ona jest wspaniała. — powiedział Blaise — Jeszcze przy żadnej nie czułem się tak sobą jak przy niej. — dodał. Draco się roześmiał.
— Jesteś wstawiony. — zauważył.
— Ale mówię prawdę. — odparł Blaise — A co z tą co ty przyprowadziłeś? — zapytał Blaise — Nie popisała się z kostiumem.
— Nie musiała. Chciałem po prostu żeby ze mną przyszła. — stwierdził Draco — Jest super. Niezbyt rozmowna, bardzo tajemnicza ale to też fajne.
— Muszę się napić. — stwierdził Blaise — Napij się ze mną.
— Wciąż mam. — powiedziała Draco unosząc kubek — A ty powinieneś przerzucić się na wodę jeśli nie chcesz się zbłaźnić przed dziewczyną. — dodal.
— Chyba masz rację.
Blaise odepchnął się od ściany i usiadł na kanapie gdzie Margaret siedziała z Cosette i Theo. Blaise wcisnął się między nią a Theo i położył głowę na ramieniu Margaret łapiąc ją za rękę.
— W porządku? — zapytała cicho prosto do jego ucha. Blaise uniósł głowę.
— Oczywiście. — powiedział — Lubię spędzać z tobą czas. — dodał.
— Ja z tobą też, Blaise. — powiedziała.
Następnego dnia Blaise, z oczywistych powodów, nie czuł się najlepiej więc on, Theo i Draco planowali spędzić spokojny dzień w dormitorium, ale w końcu wyszli do pokoju wspólnego. Żałowali, że mieszkali w lochach i nie mieli okien, bo było strasznie duszno.
— Co głupiego powiedziałem Margaret? — zapytał Blaise patrząc na przyjaciół. Draco i Theo siedzieli na kanapie, blondyn wystawił nogi na stolik nocny, a Theo rozwalił się tak, że jego włosy łaskotały udo Draco.
— Nic wielkiego. — powiedział Theo — Byłeś bardziej czuły niż zawsze. Tak trochę jak... ja albo Draco nie mamy humoru i nagle jesteś miły.
— To co innego. Dla Margaret on zawsze jest miły. Nawet nie wiedziałem, że on potrafi tyle wytrzymać. — powiedział Draco uśmiechając się kpiąco. Blaise rzucił w niego pistacją.
— Poważnie... nie chcę żeby głupie zachowanie zrujnowało moje szanse. — powiedział Blaise.
— Nic nie jest zrujnowane. — stwierdził Theo — Chociaż potem zacząłeś tańczyć... tak... zwyczajnie.
— I żaden z was mnie nie powstrzymał? — zapytał Blaise unosząc brwi.
— Wyglądałeś na szczęśliwego. — powiedział Draco — No i fajnie się patrzy jak nie jesteś ciągle taki spięty.
— Nie jestem ciągle spięty.
— Jesteś. — powiedział Theo — Czasami słyszę jak trybiki w twoim mózgu się obracają i nie sądzę żeby to było zdrowe. — dodał. Blaise wywrócił oczami.
Ten dzień był długi, a żaden z nich nie uznał za stosowne żeby zrobić zadanie domowe więc leniuchowali na kanapie. W poniedziałek zajęcia były nudne. Na dworze strasznie padało, a na zielarstwie Blaise niemalże zemdlał bo było tak duszno.
Po obiedzie Blaise złapał Margaret gdy była w drodze do biblioteki więc poszedł z nią. Nie rozmawiali za wiele bo mieli góry pracy domowej, ale Blaise chociaż wiedział że nie zrobił nic tak głupiego żeby Margaret go unikała.
— Jak się wczoraj czułeś?
— Całkiem w porządku. — przyznał — Zmęczony. — dodał.
— Ja też. — powiedziała podnosząc wzrok z wypracowania na transmutację.
— Myślałem, że... eee... moglibyśmy... jeśli chcesz... wybrać się na prawdziwą randkę? — zapytał Blaise — Tak, we dwójkę tylko.
— Pewnie. Bardzo chętnie, Blaise. — powiedziała uśmiechając się.
— Super. — powiedział — Przepraszam... jestem niezręczny. Nie wiem czemu, zazwyczaj przychodziło mi to łatwo. — dodał.
— Nie szkodzi. Rozumiem. — powiedziała Margaret — Wiesz, że ja nie szukam... czegoś przelotnego.
— Wiem... może dlatego ciągle boję, że coś zepsuję, ale będę się starał... poprawić się i pracować nad sobą... nie chcę cię wykorzystać, chcę żebyś to wiedziała. Nie jestem aż takim dupkiem. — powiedział Blaise.
— Nie uważam, że jesteś dupkiem. — wyznała.
— Nie?
— Nie. — powiedziała.
— To dobrze... trochę mi zajmie, no wiesz... nigdy nie czułem się tak... eee dziwnie... to pierwszy raz gdy mam nadzieję stworzyć coś trwałego i... muszę się przyzwyczaić do tego i tych uczuć, które czuję.
— Blaise, rozumiem, nie będę na ciebie naciskała. — powiedziała łapiąc go za rękę — Masz tyle czasu ile pragniesz.
CZYTASZ
Love Made Me Crazy | Blaise Zabini
FanfictionTaka osoba jak Blaise dobiera sobie towarzystwo bardzo ostrożnie, aby nikomu nie podpaść, ale gdy ma się w znajomych dziewczynę, która zna wszystkich, nie ma uprzedzeń i zaprasza bandę puchonów na imprezę zaczyna być dziwne. Szczególnie gdy niespodz...