Rozdział 19

256 20 6
                                    

Blaise rozejrzał się po klasie ale wciąż nie zauważył Margaret. Oparł się o oparcie krzesła i westchnął ciężko. Theodore uniósł brwi gdy spotkali się wzrokiem ale Blaise machnął tylko ręką.  Blaise'a już głowa bolała a serce mu biło mocno w piersi za każdym razem gdy myślał o Margaret.  A myślał o niej cały czas. Śnił o niej. Budził się w nocy i potrafił myśleć tylko o niej. Chciał jej. Chciał być blisko niej. Chciał żeby jego palce dotykały jej palce. Chciał odgarnąć jej włosy z twarzy. Na samą myśl jego policzki zaczęły się czerwienić dziką czerwienią i zaczynało mu być gorąco.

— Wszystko w porządku, Blaise? — zapytał Theo gdy wyszli z klasy. Draco znów nie dotarł na lekcję więc byli tylko we dwoje.

— Tak, czy widziałeś dzisiaj może... Margaret?

— Nie. — powiedział Theo unosząc brwi. Blaise był mu wdzięczny, że nie kontynuował tematu. Ze nie powiedział czegoś co było bardzo w stylu Theo.

— Okej.

Theo się uśmiechnął. Swoim typowym pół uśmiechem. Blaise wywrócił oczami i ruszył szybciej do Wielkiej Sali. I pierwsze co rzuciło mu się wtedy w oczy to Margaret. Przełknął ślinę. Nie podobało mu się co ona z nim robiła. Nie podobało mu się jak jego ciało reagowało na nią. 

Usiedli obok Cosette a ona się uśmiechnęła i wymieniła spojrzenie z Theo. Blaise z trudem nie wywrócił znów oczami i nałożył sobie jedzenie na talerz.

— Wszystko w porządku Blaise? — zapytała Cosette nachylając się przez stół — Coś cię rozprasza?

— Nie.

— Nie? Jesteś pewny. Wydaje mi się, że jesteś jakiś rozkojarzony. Jesteś pewny, że wszystko w porządku?

— Tak, Cosette, jestem pewny. — powiedział Blaise.

— O hej, Meg! — zawołała z uśmiechem a Blaise się odwrócił. Nabrała go. Nikt tam nie stał. Typowa zagrywka. Theo I Cosette się roześmiali. Blaise poczuł ciepło na policzkach.

— Urocze. — skomentował Theo. Blaise szturchnął go ramieniem.

— Tak jakbyś ty nie myślał o kimś szczególnym. — powiedział Blaise. Theo odchrząknął.

— Zamknij się. — powiedział Theo.

Blaise wyszedł z Wielkiej Sali jako pierwszy czując nagle zmęczenie. Wszedł do dormitorium i położył się na swoim łóżku. Zmusił się żeby dzisiaj wstać z łóżka I pójść na zajęcia ale zbyt wiele zajęć już ominął gdy nie miał siły wstać z łóżka. Był wdzięczny, że Theo ani Draco nie poszli za nim i dali mi chwilę spokoju. Siedział w ciszy nie wiedząc co ma ze sobą zrobic. Z jednej strony czuł jak marnuje czas ale z drugiej wiedział, że nie ma co się zmuszać. Wiedział co nadchodzi i wiedział, że może to potrwać kilka dni.

W jego umysł znowu wkradła się Margaret.  Znów myślał tylko o niej. O jej włosach, oczach, różowych policzkach, jej ustach. Znów myślał o tym jak to by było gdyby dał sobie szansę i dopuścił się do tych uczuć. Gdyby siedzieli we dwoje w jego dormitorium rozmawiając do późna.

— Blaise? — łagodny głos Margaret przerwał ciszę. Blaise nagle stanął z łóżka. Jego ubrania były pogniecione ale nie przejmował się tym. Ona tam była. Stała w jego dormitorium. Trzymając jakieś ciastka w ręku. Uśmiechała się.

— Eee... cześć. — przypomniało mu się gdy odwiedził ją w skrzydle szpitalnym — Nie było cie na lekcjach.

— Pani Pomfrey chciała ze mną porozmawiać. I z panią Sprout. — powiedziała zbliżając się do niego. Blaise poczuł jakby serce mu się wyrywało z piersi.

— Wszystko w porządku?

— Tak. — odparła krótko — Theo mówił, że możesz nie chcieć żebym została ale przyniosłam Ci ciastka. W podziękowaniu za tamte odwiedziny.

Dała mu pudełko i się odwróciła, ale on złapał ją za nadgarstek. 

— Zostań.  — powiedział. Jego dłoń zjechała niżej na jej dłoń a on poczuł go jakby poraził go prąd. Przyciągnął ją do siebie I objął. Ona gładziła go po plecach.

— Na pewno?

— Tak. Ty możesz zostać. — powiedział. Przy niej nie czuł się zmęczony. Przy niej nie czuł że potrzebuje odpocząć od wszystkiego co się dzieje. Przy niej czas biegł za szybko ale czuł spokój. Chociaż raz czuł spokój — Ty zawsze będziesz mogła zostać.

Margaret westchnęła w jego piersi a potem się odsunęła i spojrzała mu w oczy. Uśmiechnęła się delikatnie a on pociągnął ją żeby usiedli na łóżku. Rozmawiali godzinami. O wszystkim o czym mogli. Blaise opowiadał jej o mamie. Ona mu opowiadała o wszystkim o czym mogła. O jej rodzinie,  o jej kuzynce, o tym o czym rozmawiała z panią Pomfrey. A gdy wyszła Blaise czuł spokój i następna dnia znów udało mu się wstać z łóżka mimo, że niechętnie.

Love Made Me Crazy | Blaise ZabiniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz