Snape czasami naprawdę przynudzał na lekcjach, szczególnie dla osób które należy domu, którego on był opiekunem bo dawał im robić co chcą. A akurat Blaise bardzo chciał czymś zająć swoje myśli. Od kilku dni gorzej się czuł, ale nie mogł tak po opuszczać dni w szkole. Próbował zajmować czas nauką, czytaniem albo czymkolwiek innym tylko żeby nie myśleć o tym jak bardzo chciałby być sam. Na obronie przed czarną miał ciągle zaciśnięte zęby i nieustannie spoglądał na zegar. Siedział spięty na krześle opierając się jedną ręką o policzek, z nogą założoną na nogę i stukał palcami ławkę. Chciał wrócić do dormitorium. Nawet nie zależało mu na tym by zjeść obiad. Chciał po prostu schować się w dormitorium, z daleka od wszystkich innych. W połowie lekcji, która mu się dłużyła, poczuł jak ktoś kładzie dłoń na jego plecach. Spojrzał w stronę Theo, ale brunet wpatrywał się dalej w Snape'a. Gdy wyszli w końcu z klasy Blaise chciał się udać do dormitorium ale poczuł jak szarpią go za ramię.
— Obiad.
— Nie jestem głodny. — powiedział, Draco uniósł brwi, a Theo przytaknął. Razem z Draco wymienili spojrzenia i już ich nie było.
Blaise wyszedł na zimne powietrze aby chociaż trochę ochłonąć. Zimne powietrze bolało go w płucach ale potrzebował czegoś co przywróci go do rzeczywistości.
— Blaise. — delikatny głos Margaret sprawił, że natychmiast się odwrócił — Co tu robisz?
— Nie miałem ochoty jeść. — powiedział — A ty?
— Już zjadłam. — powiedziała. Blaise zauważył, że jej kącik jej ust lekko drgnął gdy to mówiła i wiedział, że go okłamała, ale nie drążył tematu. Oczywiście mógł się ją zapytać co się dzieje i dlaczego od właściwie tygodni nie widział jej tak często na posiłkach, ale to byłoby naruszanie jej prywatności, a nie wydawałoby się, że teraz zacznie o tym mówić — Chodźmy do środka. — złapała go za rękę i zaprowadziła z powrotem do zamku.
— Chcesz przyjść do mojego dormitorium? — zapytał tak cicho jak tylko mógł. Kilkoro uczniów wychodzących z Wielkiej Sali się na nich gapiło, a on nie chciał jej speszyć.
— Pewnie. — powiedziała.
Blaise i Margaret szybko przemknęli do lochów, a że większość uczniów była jeszcze na obiedzie to weszli do jego dormitorium. Wiedział, że Theodore i Draco nie pojawią się tu jeszcze przez długi czas.
— Wszystko w porządku? — zapytała siadając na jego idealnie pościelonym łóżku.
— Tak. — powiedział siadając obok niej.
— Twoja mama to... przerażająca kobieta. — powiedziała Meg wskazując na gazetę gdzie było zdjęcie jego matki. Te same ostre kości policzkowe i władcza mina, ten sam uśmiech i kolor skóry, te same usta. Był podobny do swojej matki. Jedynie oczy i nos miał po ojcu którego nigdy nie znał — Ale jest niewiarygodnie piękna.
— Moja matka... ona... możesz uznać, że jestem niewdzięczny, ale czasem boję się... z nią porozmawiać. — powiedział Blaise — Ona miała siedmiu mężów, ósmy w kolejce. Zawsze mi powtarzała żebym nie ulegał. Żebym nie ufał uczuciom i miłości tylko własnej głowie. Była dobrą matką, była opiekuńcza, zabierała mnie na przyjęcia, na niektórych był nawet Theo, ale jako matka miała swoje za uszami.
— Czy Draco i Theo ja znają?
— Tak. Ona ich uwielbia. — powiedział — Ale czasem się boję, że ich w jakiś sposób wykorzysta. Były czasy gdy próbowała uwieść ojca Theodore'a. Moja mama miała różne małżeństwa i nie wszystkie są szczęśliwe. Jej pierwszy mąż ją bił. Ale na reputację zapracowała sobie całkiem sama... ona nie jest złym człowiekiem.
— Blaise...
— Moja matka działa intuicyjnie, jest kobietą która wiele przeszła. Od razu po szkole musiała wyjść za mąż aby walczyć o własne przetrwanie bo tak zażądał jej ojciec. Nigdy nie chciałbym abyś sądziła... aby ktokolwiek sądził, że moja mama jest złym człowiekiem. Dba o mnie. To moja wina... to... ja ciągle man do niej jakieś ale i czasem nie potrafię docenić tego ile dla mnie jest w stanie poświęcić. — powiedział.
— Blaise, ty nie jesteś zły i wierzę, że twoja mama też nie jest zła. — powiedziała Margaret kładąc dłoń na jego — Nigdy nie brałam cię za kogoś złego. Twoja mama po prostu wydaje się być fascynującą kobietą dlatego o nią pytam.
Blaise zrzucił dłoń Margaret i oparł łokcie na kolanach, ukrył twarz dłoniach. Margaret przez chwilę nie było pewna co zrobić, ale w końcu uniosła dłoń i przejechała nią po plecach Blaise'a. Czarnoskóry wyprostował się ale sekundę później już ją objął.
Blaise po jakimś czasie odsunął się od niej i przetarł oczy. Usiadł ze skrzyżowanymi nogami na łóżku, a Margaret sobie pomyślała, że nic nie jestem w stanie mu odebrać tej gracji, którą w sobie ma.
— Byłbym ci bardzo wdzięczna gdybyś o tym nikomu nie mówiła. — powiedział cicho — I martwię się o ciebie, bo ostatnio mniej widzę cię na posiłkach i jeśli robisz to naumyślnie to chcę o tym wiedzieć. Nie chcę by ci się coś stało.
— Wszystko w porządku, Blaise. — szepnęła, a on mógł już stwierdzić, że okłamała go prosto w oczy.
CZYTASZ
Love Made Me Crazy | Blaise Zabini
FanfictionTaka osoba jak Blaise dobiera sobie towarzystwo bardzo ostrożnie, aby nikomu nie podpaść, ale gdy ma się w znajomych dziewczynę, która zna wszystkich, nie ma uprzedzeń i zaprasza bandę puchonów na imprezę zaczyna być dziwne. Szczególnie gdy niespodz...