Rozdział 4

486 41 38
                                    

- Meg, kochanie, czy mogłabyś odrobić za mnie te zadanie z eliksirów, ja niestety nie mam na to czasu, a tobie idzie ono tak dobrze. - powiedziała Simone.

- Pewnie, Simone, pewnie, zrobię. Mam dużo czasu. - odpowiedziała z radością Margaret poprawiając blond włosy, które wypadły jej z kucyka.

- Dziękuję. Jesteś naprawdę cudna. - powiedziała Simone patrząc uważnie na twarz Meg.

- Czemu się tak patrzysz? Coś nie tak? - zapytała.

- Nie. Po prostu... nie wyglądasz dobrze w kucyku. - powiedziała Simone - Twoja twarz wygląda trochę dziwnie. - dodała.

- Och... chyba masz rację. - mruknęła Meg wybita z rytmu.

- Och, cześć Theo. Co u ciebie? - zapytała Simone widząc znajomego ślizgonka.

- Wszystko dobrze. - mruknął pod nosem.

- Wiesz gdzie Blaise? Cały ranek go szukałam. Chowa się przede mną? - zapytała.

- Poszukaj, pewnie bawi się z tobą w chowanego. - powiedział Theo.

- Nie żartuj. Blaise jest poważnym czarodziejem, czego nie można powiedzieć o tobie. - powiedziała zgryźliwie - Meg, zrobisz to na wieczór? - zapytała.

- Tak, pewnie. - odpowiedziała Meg machając jej na pożegnanie.

- Nie powinnaś robić tego za nią. To niesprawiedliwe. - powiedział Theo.

- Jest bardzo zajęta. - powiedziała Margaret.

- Wykorzystuje ciebie i twoje umiejętności. - stwierdził - Nie przejmuj się tym co powiedziała, według mnie wyglądasz pięknie w kucyku. - dodał uśmiechając się do niej.

- Theo ma rację. Ona ciebie tylko wykorzystuje. - powiedziała Cossete stając obok chłopaka - Myśli, że może, bo uważa, że skoro jesteś puchonką jesteś od niej niżej, co jest oczywiście nieprawdą, ale Simone ma za mały umysł by to zrozumieć.

- To ona go w ogóle ma? - zapytał Theo - Ja bym powiedział, że zamiast mózgu ma jakiegoś gluta. - dodał wzruszając ramionami.

- Nie bądź niemiły, skarbie. - powiedziała Cosette - Meg, idziesz z nami do Pokoju Wspólnego? Jonathan i Sabrina tam będą. - powiedziała Cosette.

- Bardzo chętnie. - powiedziała Margaret zaczynając zbierać swoje rzeczy, a Theodore od razu rzucił się aby jej pomóc i robiąc hałas.

- Ciszej tam... to znowu ty? Masz zakaz wchodzenia do biblioteki! - wrzasnęła na niego.

- Jest pani za głośno, pani Pince, to biblioteka. - powiedział - Trochę szacunku dla czytających!

- Ja ci zaraz dam szacunek...

- Chodźmy, Theo. - powiedziała Cossete ciągnąć go za ramię.

- Za co dostałeś zakaz wchodzenia do biblioteki? - zapytała Margaret.

- No więc słuchaj, kochanie. - Theo objął ją ramieniem - Nie zrobiłem nic wielkiego, miałem po prostu świetny humor więc sobie pod nosem śpiewałem...

- To nie było pod nosem. Darłeś te swoją japę na cały regulator. - warknął Blaise Zabini dołączając do nich.

- Czepiasz się o szczegóły, kochanie. - odparł chłopak - Ale wyobraź sobie, Meg, że Pince wcale nie podzielała mojego dobrego humoru. Szok, nie? No i dała mi zakaz wchodzenia do biblioteki.

- Drobne przewinienie. Bardzo w stylu Theo. - powiedziała Cosette.

- Nikt nie potrafi tak bardzo przeszkadzać innym i irytować jak ty. - powiedział Blaise.

- Skoro Ty mi prawisz komplementy to ja tobie też coś jestem winien. Nigdy nie widziałem kogoś kto by tak bardzo zrzędził jak ty! - powiedział Theo.

- To żaden komplement, ciołku. - powiedział Blaise.

- Po prostu podziękuj. - odparł slizgon.

- Za co? - zapytał Blaise.

- Wiesz co? Ja tyle dla ciebie robię! Jestem jak matka dla ciebie. Budzę cię, karmię cię, mówię ci, że cię kocham, przytulam cię, a ty nic! Nawet dziękuję! - powiedział Theo - Zasłużyłem na coś! Jestem lepszy niż twoja własna matka!

- Theodore...

- Nie wspominaj o mojej matce. - warknął Blaise wchodząc do Pokoju Wspólnego Slytherinu.

- Przepraszam. - powiedział Theo - Przepraszam, zapomniałem, że to drażliwy temat. Nie chciałem... naprawdę nie chciałem. - mówił wyraźnie przyjęty.

- Przestań gadać.

- Nie. Przepraszam. Masz rację, posunąłem się za daleko, nie powinienem. - powiedział Theo - Przytulę cię, chcesz?

- Nie. - odparł Blaise idąc do dormitorium

- Okej. Ale porozmawiajmy. - Theo szedł za nim - Nie chce byś to w sobie tłamsił.

Margaret czuła się dziwnie w Pokoju Wspólnym Slytherinu, ale gdy jej przyjaciele wrócili czuła się już znacznie lepiej, bo nie czuła się tak nieswojo. Oczywiście najlepiej czuła się w swoim Pokoju Wspólnym, ale bardzo lubiła Cosette, Theo i Blaise i nie sprawiali jej przykrości.

Gdy Blaise i Theo poszli do dormitorium chłopców, Cosette wyjaśniła jej, że zna Blaise'a już od dawna, bo mieszkali praktycznie obok ciebie i zawsze gdy widywała to na dworze wydawał się być smutny i przygaszony, ale nigdy nie mówił jej dlaczego. Zdradziła jej też, że mimo tego jak Blaise czasem się zachowuje to Theodore to jego najlepszy przyjaciel i od niego zawsze przyjmuje pomoc, ale tylko gdy są sami. Cossete również utwierdziła Margaret w przekonaniu, że Blaise to nie jest zła osoba, ale bardzo skrzywdzona i po prostu nie lubi poznawać nowych ludzi.

Margaret to rozumiała, miała swoje grono znajomych i ich się trzymała. Nie chciała nikogo innego, bo nie czuła by się dobrze. Już wystarczyło jej, że Simone czasem sprawia, że nie czuła się dobrze własnym ciele. Margaret nigdy nie przywiązywała wiele uwagi do swojej wagi. Co prawda gdy była mała była pulchna, lecz teraz miała bardziej okrągłe ciało od chociażby Cossete z wyglądem i ciałem modelki, ale nie zmieniało to faktu, że Simone nie powinna komukolwiek mówić jak ma wyglądać. Każdy rządzi się swoimi prawami co do odżywania i nie jest na miejscu wchodzenie komuś z butami w te sprawy.

Love Made Me Crazy | Blaise ZabiniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz