Walczycie (Część Pierwsza)

61 4 6
                                    

Witajcie!
Obecny scenariusz, który piszę jest nieco obszerniejszy, a ja nie chciałam kazać Wam czekać aż tak znaczny czas, dlatego postanowiłam podzielić ten rozdział na dwie części.

Teraz mogę jedynie zaprosić Was na scenariusz z Deidarą, Kakuzu i Itachim.

W takim razie ~ Miłego czytania!

***

Deidara

Deidara spojrzał na ciebie nieco zaskoczony twoją propozycją, lecz zdawał się od samego początku pozytywnie przekonany. W końcu to dobra i praktyczna forma treningu, poza tym nie miał większych okazji do walki z tobą. Zdecydowanie był wręcz podekscytowany na przyszłe wydarzenie.

- W porządku. - Powoli wstał i stanął naprzeciw ciebie.

- Będę zaszczycony. - Zaśmiałeś się i odskoczyłeś nieco. Trzeba było przyznać, że twoja wytrzymałość i sprawność fizyczna były rzeczami, które zasługiwały na uwagę. Podczas walki często byłeś spostrzegawczy i bardzo szybki, czyli nieco analogicznie ujęte są twoje umiejętności w walce w porównaniu do zwyczajnego, wolnego stylu funkcjonowania.

- W takim razie zacznijmy! - Uśmiechnąłeś się i od razu twoje ciało rozpłynęło się w kłębie dymu. No cóż, Deidara nie za dobrze znał twoje umiejętności, więc zdecydowanie nie wie, czego się spodziewać.

Przede wszystkim - preferowałeś walkę na krótki dystans. Twoja chakra łączyła się z przedmiotami dzięki czemu kontrolowałeś ich energię. Stawały się one jakby twoim ciałem, a one dla ciebie zabójczymi i uniwersalnymi kończynami, które wciąż pozostały w charakterystycznej dla siebie postaci.

To oznaczało, że musiałeś zakraść się do Deidary, którego umiejętności zostały stworzone do walki na odległość…

…No nie dogodzisz…

Co cię zdziwiło Deidara nie ruszał się. Nawet jeśli cię nie widział, to powinien robić wszystko, aby się trzymać się na pewny dystans, gdyż jego umiejętności na to pozwalały.

- Daj spokój (T/I] - Stwierdził nagle. - Walczmy bez dystansu. To też się przyda.

Do połowy twój tułów wyskoczył z ziemi, a ty spojrzałeś na niego z dołu.

- Jesteś tego pewny? - Zapytałeś zdziwiony i dość zadowolony jednocześnie.

Deidara przytaknął, a ty całkowicie wyskoczyłeś już z ziemi i otrzepałeś kurz z ramion. Zdecydowanie nie lubiłeś ukrywać się pod ziemią, lecz tam byłoby dość bezpiecznie w ramach scenriusza, gdzie Deidara zacząłby wysadzać wszystko w powietrze.

Powiązałeś się już z jednym sztyletem, lecz by nie zdradzić swojej umiejętności jeszcze go nie wyjąłeś. Zdawało ci się, że w twoim umyśle buduje się pewien ciekawy plan…

Szybko jako pierwszy przystąpiłeś do ataku. Początkowo nikt nie użył żadnej techniki - zwyczajne taijutsu, ani bez sztyletów, ani eksplozji. Jednak po jednym z uników Deidara odchylił się nieco i wraz z tym, jak jego pięść niemal dotknęła twojej twarzy, to eksplozja przemknęła obok ciebie. Oczywiście nie zamierzaliście siebie wzajemnie pozabijać, lecz utrata przytomności nie była czymś specjalnie zabronionym. Na szczęście twoja wytrzymałość nie pozwoliła nawet na większe zawroty głowy.

Sprawiłeś pozór - wyrzuciłeś sztylet, który przeleciał idealnie obok głowy Deidary. Zdecydowanie zauważył to ostrze, lecz nie zareagował. Zwyczajna, nieudana próba sensownego ataku, cóż to by mogło poważniejszego być?

Nikt się nawet nie odzywał. Wasza walka była intensywna, bez chwili wytchnienia. W dodatku wam obu zależało na zwycięstwie, by zwyczajnie nie zostać okrytym hańbą. Twoje skupienie nawet zakrywało radość z dzisiejszej pięknej pogody, czy śpiewu ptaków, który ostatnio szczególnie uwielbiałeś.

Akatsuki x Male!reader | ScenariuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz