Rozdział XXI - Aline

152 9 2
                                    

- Dawno nie widziałem kogoś z takim talentem... Mamy wolne miejsce w Juilliard... Byłabyś zainteresowana ? - powiedział najwybitniejszy wiolonczelista na świecie.

Wstrzymałam oddech. Czy on mówił to naprawdę ? A może znowu śnię ?
Moja wewnętrzna bogini odprawiała taniec radości, podczas gdy ja zachowałam trzeźwy umysł i zapytałam cicho:

- Nie powinnam przejść eliminacji ?

Michael stał z boku i wpatrywał się we mnie. Dłonie miał zaciśnięte w pięści. Nie podobało mu się to...

- Właśnie przeszłaś eliminację i dostałaś się Juilliard. Zgadzasz się ?

Wiele razy śniłam o tej szansie. Zawsze była ona taka daleko do realizacji. Wyciągałam po nią dłoń jak małe dziecko, które z nadzieją próbuje nocą dosięgnąć gwiazd.

Nadzieja jest okrutna. Przypomina o czymś co prawie było. Sprawia, że ból powraca.

A teraz gdy moja nadzieja się spełnia i mam do powiedzenia jego słowo: " tak ". Coś mi przeszkadza... Świadomość, że kogoś opuszczę. Lecz ta osoba też mnie opuszcza i nie pyta co o tym sądze. Czemu więc ja mam prosić o pozwolenie ?

Spojrzałam na drzwi, w których znikała dobrze mi znana sylwetka Michaela. Westchnełam.
Dlaczego to musi być takie trudne ?

Życie moje ukazywało mi się w postaci rozgałęzionego drzewa figowego [...]. Na każdej gałędzi wisiała dojrzała fioletowa figa, symbol jednej z czekających mnie w życiu szans [...]. Wyobrażałam sobie, że siedzę na tym drzewie i umieram z głodu, ponieważ nie mogę w żaden sposób zdecydować się na to, którą figę zerwać [...], zerwanie jednej oznaczało automatycznie rezygnację z pozostałych, więc siedziałam, aż figi zaczeły się marszczyć, czernieć i jedna za drugą padały na ziemię bezpowrotnie.

Wyszłam z sali kierując się w stronę rzędu krzeseł w poczekalni. Na jednym z nich siedział Clifford. Miał spuszczoną głowę i nerwowo bawił się palcami. Podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach. Zarzuciłam mu ręce na barki, a głowę schowałam w zagłebieniu pod jego szyją. Parę sekund później poczułam jak jego dłonie oplatają mnie w pasie. Wraz z jego dotykiem po moim ciele rozeszło się przyjemne ciepło. Czułam się przy nim bezpieczna i jedyna w swoim rodzaju.

- Aline - szepnął mi na ucho.

Z każdym jego słowem, dotykiem, uśmiechem uświadamiałam sobie jak bardzo jest dla mnie ważny. Jak wiele zmienił w moim życiu.
To on.
To właśnie ten samotny chłopak. Ta okaleczona dusza zbudowała most nad przepaścią, obok której stałam już tyle lat.
To on złapał mnie za rękę i bezpiecznie przeprowadził na drugą stronę.
To on pomagał mi omijać dziury, które ponownie sprowadziłyby mnie na dno.

Był blizną w moim sercu, a blizny nigdy nie znilają.
Przypominają o bólu, który się pokonało.

- Wiem, że się zgodziłaś - kontynuował mówienie, a ja czułam narastającom pnikę. Studia na Juilliard trwają trzy lata.

Z dwóch dróg wybrałam tą ciemniejszą, gdzie nic nie jest pewne.
Będe studiowała, miała dziecko na utrzymaniu, zero pieniędzy, czasu i stabilności.
Jak ja dam sobie radę ? To niemożliwe.

- To Twoje marzenia. Spełniają się tak jak moje.

Poczucie winy niszczyło mnie od środka. Wiele razy obiecywałam, że nigdy go nie zostawię. Obietnica, którą teraz łamię. Jestem okrutna.
Miał on wiarę, że go naprawię, że znajdę w nim kogoś o kim nikt nie wie.

I znalazłam.

Michael jest niezwykle wrażliwym człowiekiem. Kryje żal, by potem wieczoram gryźć ręce z bólu i moczyć podyszki łzami.
Jak każdy ma swoje marznia, pragnienia i tajemnice.
Chciał zaznać szczęścia, lecz teraz gdy wszystko zaczeło się układać, jeden ostry skręt przekręślił wszystko.

Zapałka, którą zapaliliśmy podczas naszego pierwszego spotkania zaczyna się wypalać i gasnąć.

- Jest milion powodów dla których powinienem z Ciebie zrezygnować. Ale nie zrobie tego, bo kocham Cię nad życie.

Podniosłam głowę i spojrzałam w jego piękne, zielone oczy. Dotknełam lekko jego policzka. Mimowolny uśmiech wkradł się na moją twarz. Przygliżyłam się do niego i delikatnie musnełam jego usta.

- Nie znikam na zawsze. Obiecajmy sobie...

- Co ?

- Obiecajmy sobie, że za trzy lata znowu się spotkamy i kochając się tak jak teraz stworzymy rodzinę - głos mi się łamał.

Nie wyobrażałam sobie życia bez Michaela. Będę tęskniła za czułymi pocałunkami, wspólnymi wieczorami oraz porankami, za całym czasem spędzonym razem, za nim samym.

- Obiecuję - powiedział zdecydowanie i dotknął wargami mojego czoła.

- Wybierz imię - powiedziałam nagle.

Złapałam jego dłonie i przystawiłam do swojego brzucha. Uśmiechnął się szerzej, a ja widząc to miałam ochotę płakać ze szczęścia.

- To dziewczynka - zaśmiałam się cicho.

- Skylar - odezwał się po chwili.

- Śliczne.

- Będzie ona czysta jak niebo. Bez skazy. Piękna jak jej matka. Moja córka... - przerwał, a ja spojrzałam na niego przestraszona.

- Będzie drugim słońcem w moim świecie - dokończył.

Łzy poleciały po moich policzkach.

- Kocham Cię Michael.

- Kocham Cię Aline

~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~

Stałam w sali odlotów razem z Cliffordem. Trzymał mnie mocno za rękę. Ostatni raz wdychałam jego zapach.
Chciałabym aby pojechał ze mną do Nowego Jorku i aby razem ze mną wychowywał Skylar.

- Pasażerowie lecący do Londynu proszeni są na odprawę - odezwał się kobiecy głos w głośnikach.

Mike złączył nasze ręce. Stykaliśmy się czołami patrząc głęboko w swoje oczy.

- Każdy kiedyś odchodzi, lecz tylko najsilniejsi potrafią wrócić. Myślisz, że jestem silny ?

- Nigdy nie widziałam silniejszego człowieka niż Ty.

Staliśmy tak jeszcze parę minut oddychając tym samym powietrzem. Żadne z nas się nie odzywało. Bo najpiękniejsza miłość wyrażana jest uczuciem, a nie słowami.
Byliśmy jednością, którą los postanowił podzielić.

Chłopak pocałował mnie namiętnie w usta, lecz ten pocałunek różnił się on od innych. Przepełniony był smutkiem, żalem, radością, porządaniem, łzami.
Przytulił mnie ostatni raz. Jego duże, ciepłe ramiona zamkneły mnie w szczelnym uścisku, który po chwili zelżał i znikł.

Michael ukucnął przede mną i posniósł skrawek mojej koszulki. Złorzył delikatny pocałunek na moim brzuchu, a następnie odezwał się cicho:

- Gdybym mógł, to zamknął bym Ciebie i Twoją mamę w skrzynce i zabrał ze sobą. Nie zapomnij o swoim tatusiu Sky. Kocham Cię.

Wstał. Pocałował mnie, przytulił szybko i odszedł.

Machałam do niego przez szybę. Moje oczy zalane były łzami. Czerwone i zakrwawione wpatrywały się w oddalającą się sylwetkę chłopaka.
Moje usta były blade, ale uśmiechałam się, choć wewnątrz umierałam z bólu.

An/. Bonus - rozdział dzisiaj, a nie w niedzielę.
Via. Ally

Biografia:
- cytat z tumblr
- Sylvia ( chyba ) Plath = " Szklany klosz " fragment

Close Your Eyes - M. CliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz