Rozdział XIII - Michael

195 12 3
                                    

Obudziłem się w środku nocy z ogromnym bólem głowy. Miałem dość alkoholu i wrażenie, że mój mózg wybuchnie. Moje ręce pulsowały, a do niedawno stworzonych blizn napłynęła czerwona krew.

Westchnąłem. Wstałem i wymijając śpiące ciała moich znajomych, podszedłem do okna. Złapałem za metalową klamkę i otworzyłem je szeroko.

Poczułem na twarzy orzeźwiający powiew chłodnego, letniego wiatru. Patrzyłem na światła Melbourne ze smutną miną. Co ja bym zrobił, żeby to miasto było Sydney....

Oparłem się bezsilnie o parapet i zacząłem myśleć o tym, co stało się kilka dni temu... Jaki ja jestem głupi! Po co ja to zrobiłem? Po co ja kolejny raz się okaleczyłem?! Zraniłem wszystkie osoby wokół mnie. Pokazałem jaki jestem słaby...

Właśnie. Czy ja jestem słaby?

Zależy w jakim sensie.

Fizycznie - ze strony fizycznej na pewno nie można nazwać mnie słabeuszem. Wytrzymałem w życiu tyle bólu, że czasem mam wrażenie, iż jestem niezniszczalny...

Psychicznie - nad tym trzeba by się dłużej zastanawiać. Moje życie nigdy nie było łatwe, proste i przyjemne. Zawsze znalazło się w nim coś, lub ktoś, kto wszystko niszczył. Kiedy już myślałem, że wysoki mur, na którego szczycie jest szczęście został odbudowany, przychodził jakiś człowiek silniejszy ode mnie i jednym uderzeniem go burzył. A ja nie miałem wystarczająco dużo energii, by kolejny raz zebrać cegły potrzebne do budowli... Z drugiej strony wytrzymałem wiele, i muszę wytrzymać jeszcze dużo więcej. Ale każdy ma swoją granicę wytrzymałości, a co się stanie gdy ktoś ją przekroczy, nie wie nikt...

-Nie śpisz, kochanie...?-z rozmyślań wyrwał mnie cichy głos Aline.

Odwróciłem się szybko. Tuż za mną stała moja ukochana osoba. Miała czerwone od niewyspania oczy, a jej szczupłe ciało trzęsło się z zimna. Widząc to, od razu zamknąłem okno i mocno ją przytuliłem. Wtuliła się w moją klatkę piersiową. Czułem jej gorący oddech na swoim ciele.

-Kocham cię... - szepnęła drżącym głosem.

Oparłem czoło o jej głowę.

-Ja ciebie też... - odpowiedziałem.

Staliśmy chwilę w milczeniu, po czym Ali wpadła na pewien pomysł.

-Chodźmy na spacer... - zaproponowała.

Szczerze mówiąc, zdziwiłem się.

-O tej porze? - zapytałem, unosząc brwi.

-A czy to w czymś przeszkadza?

Wzruszyłem ramionami.

-Możemy iść...

Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie, a z jej twarzy zniknęło jakiekolwiek zaspanie. Pobiegła do sypialni, by po chwili stać przede mną w długim swetrze. Złapała moją dłoń i pociągnęła za drzwi.

×~×~×~×~×~×~×~×~×

Chodziliśmy po ciemnych ulicach miasta w milczeniu. Żadne z nas nie było w nastroju do rozmów oraz żartów, ale nie chcieliśmy opuszczać siebie nawzajem. Nasze ręce były złączone w mocnym uścisku.

-Mikey...?-zagadnęła Aline.

-Tak...?

-Mogę się gdzieś zaprowadzić?-zapytała z nadzieją.

Nie protestowałem, po prostu się zgodziłem. Biegliśmy razem przez pusty park, aż w końcu Ali puściła moją dłoń. Znajdowaliśmy się... W bloku, w którym mieszkaliśmy.

-Aline... Tobie coś się pomyliło.

Zaśmiała się cicho.

-Nic mi się nie pomyliło... Chodź. - znowu złapała mnie za rękę i pociągnęła po schodach na dach.

Popatrzyłem na nią niepewnie, na co ona posłała mi swój pocieszający uśmiech. Westchnąłem i wyszedłem za nią z klatki schodowej.

Kiedy spojrzałem w górę, moje usta ułożyły się w wielkie "O". Na niebie wisiały tysiące gwiazd. Każda z nich była inna. Każda z nich miała swoją nazwę. Bez każdej z nich wszechświat byłby inny... To trochę jak z ludźmi. Bez każdego jest na świecie inaczej, i każda śmierć zmienia zupełnie wygląd świata. Ale po każdej gwieździe rodzi się nowa, jaśniejsza i piękniejsza...

-Niesamowite, prawda? - powiedziała zachwycona Aline.

Ja byłem w stanie jedynie pokiwać głową potakująco.

W pewnym momencie poczułem jak moja dłoń staje się wolna od uścisku dziewczyny. Spojrzałem w jej stronę.

Stała na krawędzi patrząc w dół. Zadrżałem zaniepokojony. Ona chyba nie chciała skoczyć...

-Aline, co ty kochanie robisz? - powiedziałem cicho.

-Rozmawiam z wiatrem... - zachichotała.

Odetchnąłem głęboko, kiedy pochyliła się jeszcze bardziej. Instynktownie podbiegłem do niej, złapałem w pasie i odsunąłem od krawędzi.

-Michael, sztywniaku, co ty robisz?! - krzyknęła.

-Boję się o ciebie... Nie możesz skoczyć. - puściłem ją.

Widać było, że się zamyśliła. Po chwili powiedziała jednak:

-Dlaczego nie? Zabiłam dziecko. Zraniłam ciebie. Należy mi się kara...

-Nawet o tym nie mów. - przerwałem jej. Nie chciałem tego słuchać. Ona była wspaniała.

-Ale taka jest prawda, Mike...

-Skąd masz pewność, że dziecko umarło? - wypaliłem nagle.

-Hmmm, pomyślmy. Może tak lekarz mi to powiedział?!

-Wiesz jak często lekarze mylą się w tych sprawach? Nawet sobie nie wyobrażasz. A po drugie ja ciągle mam nadzieję... Nadzieję.

-Nadzieja nadzieją, a rzeczywistość rzeczywistością..

-Wiesz co to jest nadzieja?

-Nie.

-Gdy szukasz bursztynów w piaskownicy.

-Ale w piaskownicy nie ma bursztynów.

-No właśnie. Ale mimo, że wiesz, iż szansa na znalezienie chociażby jednego jest minimalna ciągle ich szukasz. To jest nadzieja. Ja wiem, że szanse na to, że lekarze wydali złą diagnozę są małe, ale ciągle są...-powiedziałem cicho.

Aline zamyśliła się. Widać było, że w jej umyśle dzieje się burza mózgów. Westchnąłem. Co ja właściwie próbowałem jej wmówić? To, że dziecko żyje? Wykształceni specjaliści, najlepsi w całym mieście stwierdzili, iż to niemożliwe, a ja ciągle się łudziłem... Jestem taki głupi.

Havy pokręciła głową i się do mnie przytuliła.

-Jesteś wspaniały...-powiedziała cicho.

Zaśmiałem się ponuro. Ludzie tak mnie rozśmieszają.

-Jestem beznadziejny. Jestem okropny... Po prostu jestem słaby. - odpowiedziałem.

-Nikt nie jest słaby, i nikt nie jest mocny. Każdy ma swoje doły, ale każdy ma też wspaniałych ludzi wokół, aby oni budowali dla nich drabinę. I ja jestem z tobą, i choćbym miała ją budować to końca życia zupełnie sama, to nigdy nie przestanę...

×~×~×~×~×~×~×~×

Hej

Rozdział taki ehhh... Smutas, smutas, smutas. Złożony jest z moich gówniackich przemyśleń, takich jak ten tekst o gwiazdach, który nie miał sensu... Do tego krótki :c

Szczerze mówiąc, ująć tyle moich myśli w jednym tekście było trudne. W tym rozdziale jest ogromna cząstka mnie, jest dla mnie jakby... Ważny...

...ALE KONIEC SMUTKÓW XD

Może tak jakiś suchar? ^^

Czym się różni żaba od najbardzieja?
Żaba jest zielona, a najbardziej na brzuchu.

Close Your Eyes - M. CliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz