Rozdział VII -Michael

251 13 2
                                    

Wstałem z beznadziejnym humorem. Czułem na sobie jakiś niewidzialny ciężar. Byłem przygnębiony. Chętnie zostałbym w łóżku cały dzień, ale musiałem wreszcie ją zobaczyć.

Nie spałem przez 2 noce. Myślałem o niej. Myślałem o tym, co ona myśli. Myślałem o jej cierpieniu. Cierpiała przeze mnie. Nigdy sobie tego nie wybaczę.

Zastanawiałem się, co właściwie się wydarzyło. Życie jest nieprzewidywalne. W jednej minucie jesteś szczęśliwy, a w drugiej leżysz nieprzytomny w karetce.

Z rozmyślań wyrwały mnie pierwsze dźwięki utworu Highway To Hell. Dorwałem mojego iPhone'a i odebrałem SMS'a.

Od: Ashton

wyskoczysz gdzieś?

Co on kurwa nie wiedział o Aline?!

Do: Ashton

Nie mogę. Sorry.

Nie zamierzałem mu mówić o wypadku. Jak Kate będzie chciała, to sama to zrobi. To chyba nie byłoby zbyt uprzejme...

Od: Ashton

coś sie stało?

O nie, tego już za wiele. Olałem tę wiadomość i zszedłem do kuchni, żeby zrobić sobie śniadanie. Moje czarne dresy były strasznie wygniecione, a na koszulce z nadrukiem 'AC⚡DC' widniała plama.

Nie przejąłem się tym i zajrzałem do lodówki. Widząc jedzenie zrobiło mi się niedobrze. Zamknąłem ją szybko i otworzyłem szafkę. Wyjąłem z niej chleb i Nutellę. Kiedy odkręciłem słoik załamałem się jeszcze bardziej. To co w nim było nie można było nazwać nawet resztkami. Wszystko musiało się spieprzyć.

Wyrzuciłem słoik i poszedłem się przebrać. Po 10 minutach stałem ubrany standardowo w czarne rurki i niebieską koszulę w kratę, zakładając glany...

...Siedziałem w McDonaldzie przyglądając się ludziom wokół mnie. Skoro w domu nie miałem nic do pożarcia, zostało mi tylko to. Mój telefon wprost huczał od wiadomości od Irwina, z treścią nie dłuższą niż '???'. Nie odpisywałem. W końcu odpuści.

Kiedy już miałem z głowy problem głodu, udałem się powoli do szpitala.

W chwili gdy zobaczyłem białe ściany, jasne lampy i pełno ludzi w białych fartuchach, miałem ochotę zniknąć z powierzchni Ziemii.

Na nogach miękkich jak z waty podszedłem do recepcjonistki.

- Aline Havy...? - spytałem drżącym głosem.

Kobieta spojrzała na mnie z litością.

- Pokój 417.

Szedłem po długim korytarzu. Ludzie przyglądali mi się. Patrzyli na moje włosy. Na buty. Na twarz. Na wszystko. Czułem się tak nieswojo. Czułem się jak przybity do ściany. Wreszcie dotarłem do tego cholernego pokoju 417.

Trzymając już dłoń na klamce, zawahałem się. Jak się zachowam gdy zobaczę Aline? Co się wtedy stanie? Jak ona teraz wygląda i jak na mnie zareaguje? W mojej głowie pulsowało tysiące pytań nie mających odpowiedzi. Przechodząca obok pielęgniarka odezwała się:

- Wchodzi pan, czy nie?

Nie odpowiedziałem, tylko wszedłem do pomieszczenia. Rozejrzałem się. Nie było jej tam.

*****

Poszłam z bolącym brzuchem do mojej znajomej, Kelly. Jeżeli miałam zacząć nowe życie, musiałam zmienić zupełnie swój wygląd oraz styl, a ona była stylistką i charakteryzatorką. Zapukałam do jej drzwi. Po chwili otworzyła je wysoka, młoda kobieta z długimi, czarnymi włosami i mnóstwem tatuaży.

- Aline! - krzyknęła uśmiechnięta.

- Kelly... Musisz mi pomóc...

...I tak się zaczęło. Na początek poszłyśmy do sklepu i kupiłyśmy masę rzeczy, które wcale nie były w moim stylu. Później dziewczyna zabrała mnie do fryzjera, gdzie moje włosy zmieniły kolor na fioletowy z czarnymi pasemkami.

Chcąc, nie chcąc - przypomniał mi się Clifford. Byłam ciekawa, jak uroczo muszą mu odstawać niebieskie kosmyki, które zawsze próbował przygładzić. Albo jak uroczo jego grzywka opadała teraz na jego czoło. Pragnęłam go zobaczyć. Chciałam wtulić się w jego klatkę piersiową. Chciałam, aby mnie przytulił i nigdy już nie puścił.

Potrząsnęłam głową dając uciec myślom o jego dotyku, głosie i czułości. To nie czas ma wspomnienia.

- Został tylko makijaż! - powiedziała entuzjastycznie Kelly, klaszcząc w dłonie.

Zabrała mnie do swojego mieszkania. Usadowiła na krześle i wyciągnęła z szafki pełno kosmetyków. Widząc je, moje usta wykrzywił grymas. Będę miała na twarzy tapetę...

Kiedy nadszedł koniec całej "metamorfozy", stanęłam w lustrze. Otworzyłam usta ze zdumienia. Byłam zupełnie nie do poznania. Ubrana w o kilka rozmiarów za wielką koszulkę z napisem "BOY", katanę, czarne leginsy i wysokie creepersy stałam jak głupia. Czułam na swojej twarzy coś ciężkiego, to przez masę make-up'u. Byłam kimś, kim nigdy nie chciałam być.

*****

Kochany Miśku ❤
Muszę stąd uciec. Straciłam dziecko i nie dam rady dalej siedzieć w Sydney. Chcę zacząć życie od nowa, w którym nie będę traciła tyle co w tym.
Kocham Cię i zawsze będę kochała.
Znajdź mnie kiedyś. Pamiętaj. Dopóki jest wiara jestem i ja. Szukaj mnie.
Kocham Cię, Aline

Został mi po niej tylko ten krótki liścik.

Pierwsza osoba, którą pokochałem musiała uciec. Dlaczego ona? Dlaczego?!

Zdenerwowany wybiegłem ze szpitala i pobiegłem do domu Kate. Kiedy wpadłem do niego jak złodziej, przeszył mnie szok. Niestety, w środku siedzieli zmartwieni Ashton oraz Alex.

Z kulą w gardle pokazałem im list. Milczeli, tylko Alex trzymała mnie pocieszająco za ramię.

- Ona na pewno pojechała do Melbourne... - rzekł w końcu Irwin.

- Co? - powiedzieliśmy jednocześnie.

- Przecież mówiła nam... Te mieszkanie... Ona tam jest.

I wtedy sobie przypomniałem. Powiedziała mi kiedyś, że ma w Melbourne mieszkanie po ciotce, w którym ja, ona, Irwin i Alexandra mieliśmy zamieszkać.

Otworzyłem szeroko oczy ze zdumienia.

- Jadę tam. - powiedziałem, i już chciałem wyjść z domu, gdy zatrzmała mnie mama Aline.

Trzymała w ręku kopertę. Domyśliłem się co w niej jest.

- Nie mogę... - szepnąłem.

- Musisz. Tu jest kilka tysięcy. Znajdź ją. Dla mnie...

*****

Szłam powoli po peronie. Za 5 minut miałam już być w drodze do Melbourne.

Nagle gwałtownie się zatrzymałam. On tam był. Tam był Michael. Stał ze smutną miną, przytulając Alex na pożegnanie. Obok nich był Ash, patrzący się na to niedowierzającym wzrokiem.

Później Mike wszedł do pociągu, a oni poszli przytulając się do siebie.

Moje serce biło szybciej. Już pożałowałam tego, że uciekłam.

*****

Szukałem wolnego wagonu, co szło z trudem. Wszędzie siedzieli jacyś ludzie, a chciałem być sam. W końcu trafiłem na przedział, w którym siedziała tylko jedna dziewczyna.

Kiedy ją zobaczyłem, nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Była tak podobna do Aline, a jednak tak inna. Miała fioletowe włosy; dziwne, wysokie buty, a reszta była o rozmiar za duża. To nie mogła być Havy.

- Tu wolne? - spytałem.

- Tak. - odpowiedziała, dziwnie na mnie patrząc.

Close Your Eyes - M. CliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz