Five

199 14 2
                                    

Carly

Czułam na sobie czyiś wypalający mi dziurę w plecach wzrok dopóty dopóki nie przekroczyliśmy progu uczelni. Harry mocniej ścisnął nasze ciągle złączone dłonie dodając mi otuchy. Może on też czuł ten wzrok na sobie. Dobra! Kończę ten temat! Mam go na razie dość! A przecież wiadomo, że będę go przerabiać jeszcze nie raz. Dopiero teraz orientuję się gdzie jesteśmy. Stoimy pod aulą, w której mamy razem zajęcia.

- Carly! - pstryka palcami przed moją twarzą by mnie wybudzić z transu - O czym tak myślisz?

- O niczym ważnym - potrząsnęłam głową i posłałam mu delikatny uśmiech.

- No dobra - westchnął - Wchodzimy? - wskazał ma aulę na co przytaknęłam.

Usiedliśmy obok siebie. Tym razem nie on obok mnie tylko my razem obok siebie. Wykład był jak zwykle nudny. Z resztą jak każdy inny.

Po wszystkich zajęciach umówiliśmy się z Dylanem i Harrym na pizzę.

-Jaką bierzemy? - odezwał się Dylan przegladając Menu.

- Broccoli! - krzyknęłam cicho.

- Nie pepperoni! - odkrzyknął.

- Nie lubię jej a więc bierzemy moją. I bez dyskusji - zagroziłam palcem.

- Ugh... Za każdym razem... - Dylan nienawidzi brokułów, a ja je uwielbiam.

- Nie! Ja uwielbiam tą pizze! - krzyknęłam - A brokuły możesz sobie powyciągać! Co ci szkodzi?

-A może spytalibyśmy się Harry'ego. Przecież on też ma swoje zdanie - odpowiedział spokojnie pokazując na zdezorientowanego Harry'ego, po czym nasz wzrok od razu padł na niego a jego zakłopotanie wzrosło chyba do maksimum.

- D-dla mnie m-może być ta, którą wybrała Carly - zająknął się a moje imię powiedział ciszej.

- Już!? - jęknął Dylan.

- Co już? - spytał cały czas zdziwiony i zdezorientowany Harry.

- Już go przekabaciłaś na swoją stronę ty mała borsuku - mruknął.

- Tak naprawdę to... - przerwałam loczkowi

- Mhm... - powiedziałam, zamruczałam czy coś w tym stylu bo sama nie wiem ale wiem, że dumnie.

- Co państwu podać? - przyszedł niebieskooki blondyn.

- Broccoli - wypaliłam - z sosem czosnkowym, dla mnie Cola. A dla was ? - wskazałam na Dylana i Lokersa na co przytaknęli - I dla tych panów o tutaj także.

- To wszystko ? - zapytał gdy skończył notować nasze zamówienie.

- To wszystko - kiwnął głową, a gdy miał odejść puścił oczko Dylanowi i poszedł - Uu Dylan! Masz branie!

- Przystojny jest nawet - podrapał sie po brodzie.

Ten sam blondyn podszedł do naszego stolika 30 minut później, już z naszym zamówieniem. Gdy miał odejść dał karteczkę z cyferkami puścił oczko i odszedł.

- Doobra - podniósł ręce w geście poddania - Nie wiem co to było.

- Jedz, jedz - ponagliłam go.

Po zjedzonym posiłku i odbytej rozmowie wreszcie w trójkę. W końcu Harry sie oswoił z towarzystwem Dylana. Z powrotem szłam z Harrym, bo Dylan znowu gdzieś polazł. Między nami panowała denerwująca i krępująca cisza.

- Umm... Carly? - odezwał sie po dłuuugim milczeniu.

- Tak?

- Wiem, że to na poziomie gimnazjum ale czy zagralibyśmy w 20 pytań?

-Spoko - uśmiechnęłam sie co odwzajemnił - Zacznij.

- Hmm... Masz jakieś rodzeństwo?

- Brata Taylora. Ile miałeś dziewczyn?- walnęłam sobie w myślach wielkiego facepalma.

- Wcale. A Ty?

- Drake.

- A no tak... Dobra lepiej o tym nie gadajmy.

- Taa. Lepiej będzie. Jakieś zwierzątka?

- Pies Mickey. A Ty?

- Też ale Sheldon. A jego pełne imię i nazwisko to Dr. Sheldon Cooper  zaśmiałam się na myśl o postaci Sheldona z Teorii Wielkiego podrywu którym sie inspirowałam wtedy.

-Hahahah. Ulubiona marka samochodu?

- Mustang i Chevrolet ale tylko Camaro. A twoja?

- Mustang. Jaki rocznik najlepszy?

- '65, '69! - odpowiedziałam szybko.

- Prawidłowo! W Holmes Chapel mam z '65.

- Co!? Naprawdę? Nie no teraz na serio.

- No na serio. W garażu w Holmes Chapel stoi mój czarny Mustang z 1965 roku - odpowiedział całkowicie poważnie.

- Jezu!  Weźmiesz mnie kiedyś na przejażdżkę? To moje marzenie. Proooszę - błagałam.

- Tak. Wezmę Cię na przejażdżkę przy najbliższej okazji.

- Jeju! Uwielbiam Cię!

- Szkoda, że tylko to... - mruknął.

- Znamy sie dopiero trzy tygodnie... - jęknęłam- Wytrzymaj jeszcze pare tygodni. Hm?

- No dobra....

Nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się pod moim mieszkaniem. Ten dzień minął mi wspaniale. Cieszę się, że z Harry'm mamy te same zainteresowania. Chociaż mogę z kimś o tym pogadać. Dylana nie interesuje motoryzacja.

- Dziękuję.

- Za co?

- Za ten dzień. A teraz już musze iść. Papa - pocałowałam go w policzek i przytuliłam.

- Papa - odwzajemnił uścisk po czym zniknęłam za drewnianą powłoką.

Rzuciłam torbę gdzieś w kąt, buty z resztą też. Wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Ściągnęłam z siebie ubrania. Weszłam pod prysznic. Tak, to było to. To czego potrzebowałam. Po 15 minutach relaksującego prysznica ubrałam swoją piżamę i wskoczyłam do swojego jakże miękkiego łóżeczka. Spojrzałam na telefon by zobaczyć, która godzina. Była 22. Zamknęłam oczy. Gdy już prawie zasnęłam mój telefon zawibrował i zaczęła rozbrzmiewać piosenka Superheroes mojego ulubionego zespołu The Script. Odbieram.

- No hej maleńka. Kiedy do mnie wrócisz? Stęskniłem się.

-Skąd masz mój numer? Zostaw mnie!

- Przecież wiesz skąd mam twój numer i ani mi sie śni kochanie - cmoknął powietrze co słyszałam - Do zobaczenia maleńka.

Hej kochani ! :*
Jest rozdział z małym opóźnieniem ale jest xD
Coś naskrobałam :P
Wena mnie opuściła i nie umiałam nic napisać :'(
Nie wiem kiedy następny :'(

FriEND || H.S. [wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz