Thirty

10 1 0
                                    

(w mediach macie piosenkę Bogów <3 )

- Tak! - zapiszczałam - Ale... skąd Ci przyszedł taki pomysł do głowy? - zapytałam z uśmiechem.

- W nocy, jak siedziałem pod drzwiami, to myślałem o wielu rzeczach i sprawach. Pomyślałem też, że dawno nie widziałaś swojej rodzicielki, i trzeba by to zmienić.

- To jest świetny pomysł! Jest dopiero koiec marca. Do rozdania dyplomów zostały 4 miesiące. Chyba jak opuścimy tydzień czy dwa zajęć, to raczej nam nic nie zrobią, prawda? - zapytałam patrząc Harry'emu w oczy.

- Nie Carly - puścił mi oczko i pocałował delikatnie w koniec nosa.

Dwa tygodnie później...

- Na pewno są w domu? - zapytałam niepewnie.

- Tak. Na 100%. Twoja mama jest teraz w domu, ponieważ lekarze zalecili jej by pobyła trochę czasu zdala od tego szpitala i odpoczęła po przeszczepie szpiku - oznajmił ze stoickim spokojem.

Pokiwałam głową na znak że rozumiem. Zadzwoniłam naszym dzwonkiem. Z bijącym sercem stałam pod drzwiami frontowymi mojego domu. Po chwili ukazał się tam mój nieco już siwy tata. Jego wyraz twarzy z posępnego zamienił się w rozweselony. Pokonał tą barierę dwóch metrów, i przytulił się do mnie mocno.

- Witaj w domu córeczko. Nie musiałaś przyjeżdżać. Z mamą jest wszystko w jak najlepszym porządku - odsunął się trochę i spojrzał na stojącego za mną zszokowanego Harry'ego.

- Umm... Dz-dzień dobry Panu - zająknął się chłopak. Co prawda mój tata to dobrze zbudowany, mierzący nie całe dwa metry mężczyzna, z groźnie wyglądającym wyrazem twarzy. W naturze nie był taki, ani trochę. 

- Tato, to jest Harry. Harry, to jest mój tata - odsunęłam się by mogli sobie spokojnie podać dłonie, lecz dłoń Harry'ego trzęsła się jak źle zrobiona galaretka. 

- Spokojnie synu, jeszcze nie mam zamiaru Cię zabić - zarechotał mój tata. 

Chwilę potem siedzieliśmy w naszym salonie. Ja z moją mamą, a Harry był z moim tatą w garażu, gdzie mój rodziciel jak zawsze, każdej nowej osobie w naszej rodzinie, musi się pochwalić swoją kolekcją modeli małych samochodów. 

- Carly? - zagaiła po chwili ciszy moja rodzicielka -  Jak wam się układa w Nowym Jorku?

Zamlikłam na moment. Musiałam przemyśleć co mogę powiedzieć, a  co nie. Niedługo później odezwałam się.

- Bardzo dobrze. Na uczelni jest świetnie, i uwaga ludzie mnie tam nie wkurzają! - zaśmiałam się na co mama zaklaskała udając dumną, i otarła niesitniejącą łezkę spod oka jakbym wygrała co najmniej Nobla. 

- A Dylan? Żyje jeszcze? Czy umarł z przejedzenia się? 

- Jeszcze żyje chyba, nie rozmawialiśmy chyba tydzień. Wyjechał ze swoją dziewczyną na wakacje, ale nie powiedział gdzie - westchnęłam - Co on to nie wymyśli.

Rozmawiałam z mamą jeszcze przez jakieś dwie godziny. W trakcie naszej rozmowy przyszedł tata z Harry'm, którzy włączyli się do naszej konwersacji, i w taki sposób zleciał nam cały dzień. Zmęczona zmianą czasu poszłam razem z Harry'm do mojego starego pokoju. Położyliśmy się do mojego łóżka, które na szczęście było podwójne. Później zrobiliśmy rzeczy, na które Bóg nie pozwala przed  ślubem, i wiele wiele więcej...

7:02

Dylan supersuka: Elo makrelo

Ja: Dylan idioto czemu piszesz do mnie o 7 rano???

Dylan supersuka: Bo mam taką ochote a co

Dylan supersuka: le przejdźmy do rzeczy

Ja: Chyba ale nie le

Dylan supersuka: Zamilcz nieelementarna jednostko populacji ludzkiej 

Dylan supersuka: Tam ma być le

Dylan supersuka: I no wracając tak troszkę Cię okłamaliśmy bo jesteśmy razem z Tess w LA!

Ja: Co wyście znowu wymyślili? Znowu chcesz wyczyścić lodówkę mojej mamy do cna? 

Dylan supersuka: Nieee! Le  w sumie to by był dobry pomysł! Będziemy u Ciebie w domu o 10 

Dylan supersuka: Adios 

Ja: Adios Dylanku

Nie pytajcie czemu mam go tak zapisanego w kontaktach, lepiej nie.

Westchnęłam głośno. Wstałam i podeszłam do walizki, by wyciągnąć swoje ubrania na dziś. Były to czarne luźne szorty i szara bokserka, czyli jeden z lepszych zestawów.

Nie budziłam Harry'ego bo nie miałam serca tego robić. Zeszłam na dół gdzie była reszta domowiczów. Zawitałam w łazience by wykonać parę porannych czynności. Wchodząc do kuchni przywitałam się z nimi, promiennie się uśmiechając, nieco później przyszedł Harry. W spokoju zjedliśmy śniadanie. Poinformowałam ich o wizycie Dylana i Tess, na co mama ze śmiechem powiedziała, że musi łańcuchem zabiezpieczyć lodówkę przed tym żarłokiem. 

10:15

- Hej Tess! - uśmiechnęłam się przytulając szczupłą brunetkę. 

- O mnie to nikt nigdy nie pamięta! - Dylan teatralnie wyrzucił swoje ręce w górę. 

- Chodź Dylanek Cebulanek - przytuliłam go mocno.

- Tylko nie Cebulanek!

- No to Przedszkolanek - wszyscy wokół śmiali się z naszej nie zbyt śmiesznej wymiany zdań, ale kogo to w tej chwili obchodziło?

Hej! Przepraszam za kolejną długą przerwę lecz miałam pewne trudności w życiu osobistym także ten :) 

Postaram się teraz dodawać mniej więcej co tydzień rozdziały by w końcu zakończyć to cholerstwo i tak btw szukam jakiejś dobrej duszyczki, która mogłaby mi poprzypominać co nie co z tego ff byłabym bardzo wdzięczna możecie pisać  komentarzach lub dm 

Zapraszam także na nowe opowiadanie pt Gardener które także jest krótkie tak jak Autostop na który również zapraszam 

FriEND || H.S. [wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz