W drzwiach stał mężczyzna ubrany cały na czerwono z czapką z daszkiem na głowie, na której namalowana była mała pizza.
- Przepraszam za takie opóźnienie, bo aż trzy godzinne ale proszę na koszt firmy - mężczyzna dał nam do ręki przepysznie pachnącą pudełko z pizzą.
- Ale my nie... - przerwałam Harry'emu kopniakiem w kostkę.
-Dziękujemy za pizzę, którą wcześniej zamówiliśmy - dałam nacisk na ostatnie słowo - A z tym opóźnieniem to nic się nie stało.
30 minut później pudełko po pizzy było puste a nasze brzuchy pełne.
- Nie wiem kto zamówił tą pizzę, ale ma ta osoba gust i pecha - zaśmialiśmy się na moje słowa.
- Co prawda to prawda.
Następnego dnia...
Rano jak zwykle wszystko robiłam pośpiesznie, bo oczywiście zaspałam. Nic nowego. Teraz siedzę z Harry'm na zajęciach profesora Loraxa i jego jakże nudnym wykładzie o religiach świata. Całe szczęście siedzieliśmy na samym końcu koło tlenionej blondynki, która miała głęboko gdzieś, że siedzimy na telefonach i oglądamy jakieś głupie filmiki. Tak też minął nam cały wykład. Następne zajęcia mieliśmy niestety osobno ponieważ Harry nie chodził na francuski. Gdy maszerowałam do sali ktoś chwycił mnie za ramię. Był to wysoki przystojny brunet z lekkim zarostem - mój drugi typ pomyślałam.
- Hej, jestem Josh i jestem tu nowy. Mogłabyś mnie oprowadzić? - spytał uśmiechając się jakby wygrał właśnie 100 tysięcy.
- Hej, em... No mogę, właściwie mam jeszcze - spojrzałam na zegarek - 15 minut.
Historia lubi się powtarzać... - zadrwiła ze mnie moja podświadomość.
Po pokazaniu chyba wszystkiego Josh'owi zaczęłam z powrotem iść pod salę.
- Carly! - usłyszałam wrzask mojego chłopaka na co się odwróciłam.
- Tak? - stał przede mną rozwścieczony.
- Kto to był? - spytał z wyrzutem.
- Josh - rzekłam beznamiętnie - Oprowadzałam go tylko bo jest nowy. Zaprosił mnie na kawę, ale...
-Co?! Nie było mnie 20 minut a już jacyś goście zapraszają Cię na kawę?! I pewnie jeszcze się zgodziłaś z uprzejmości!- wyrzucił ręce w górę pomimo tego, że prawie cały korytarz się na nas patrzył.
- Ale mu odmówiłam - dokończyłam wkurzona na niego - A teraz Cię przepraszam, ale mam francuski.
Nie dałam mu nic powiedzieć, bo od razu weszłam z tłumem do sali.
- Bonjour ! - zawołała pani Hemmings.
Była to drobna blondynka z krótko przystrzyżonymi włosami, i co dziwne z kolczykiem w wardze. Nie ubierała się tak jak większość nauczycieli na naszej uczelni. Ubierała się tak jak większość uczniów, czyli tak jak chciała i nikt nie mógł jej tego zabronić. Była bardzo miłą i pogodną osobą, chyba nigdy na nikogo nie nakrzyczała. Dlatego też ją uwielbiałam.
- Proszę otwórzcie książki na stronie dziewięćdziesiąt sześć... - i tak mijała nam lekcja, na której nikt nigdy się nie nudzi. Liz - bo tak miała na imię co chwila opowiadała jakieś żarty lub historie ale zawsze pomimo tego nie byliśmy w tyle z materiałem a nawet trochę do przodu.
Po francuskim były jeszcze trzy zajęcia. Gdy się skończyły cudem udało mi się uniknąć Harry'ego. Teraz spaceruję bez celu po ulicach Nowego Jorku. W pewnym momencie swojej wędrówki zatrzymałam się i zauważyłam, że zrobiłam koło i znów jestem pod akademikiem. Postanowiłam odwiedzić Tess. Z tego co wiem, Dylan ma jeszcze dodatkowe zajęcia więc jest dobrze. Wdrapałam się po schodach na pierwsze piętro pod mieszkanie Dylana i Tess. Dziewczyna otworzyła mi od razu po tym jak mnie zobaczyła w drzwiach, po czym mocno przytuliła. Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Temat później zszedł na Harry'ego i jego dziwne zachowanie dzisiaj na korytarzu, które nie umknęło brunetce ponieważ też tam była. Tyle dobrze, że wyłączyłam telefon bo Harry ciągle próbowałby się dodzwonić, a tak nie ma jak i dobrze. Rozmawiałyśmy dobre cztery godziny. Musiałam się zbierać bo Harry by do głowy dostał. Wchodząc do mieszkania nie usłyszałam żadnego nawet najcichszego dźwięku. Musiał wyjść mnie szukać - pomyślałam. Wzruszyłam ramionami i podreptałam do sypialni. Wzięłam piżamę poszłam się umyć. Gotowa byłam już po 10 minutach. Ze zmęczenia po dzisiejszym dniu i przebytych kilometrach na piechotę, prawie od razu zasnęłam, gdyby nie brzdęk kluczy w zamku. Postanowiłam udawać, że śpię by nie wszczynać nowej awantury, bo mam ich już powyżej uszu. Wraz z otwarciem drzwi do sypialni, usłyszałam ciche westchnienie a potem kroki. Materac obok mnie ugiął się pod ciężarem bruneta. Po ciszy, która trwała około 5 minut usłyszałam:
- Wiem, że śpisz ale chciałbym Cię przeprosić za dzisiejszy dzień. Zachowałem się jak dupek i nawet nie dałem Ci dokończyć tylko od razu oskarżyłem. Przepraszam Carly - pogłaskał mnie po włosach przechodząc do policzka - Przepraszam za wszystko - niespodziewanie z mojego oka wypływa samotna łza, co chłopak niestety zauważył.
Hej kochani!
Przepraszam za ten rozdział ale nie mam za bardzo pomysłów na to ff i piszę wszystko co mi przyjdzie do głowy :/
Do następnego!
CZYTASZ
FriEND || H.S. [wolno pisane]
FanfictionCarly Shay to siedemnastoletnia studentka NYU. Na studiach zaprzyjaźnia się ze Harrym. Pokręconym chłopaku, którego włosy były niemal tak samo pokręcone. Carly zakochała się w nim ze wzajemnością, lecz musieli się rozstać ponieważ ona musiała wyjech...