- Białaczkę?! Ale jak to? - chłopak zdziwiony chwycił się za głowę szybko chodząc po pokoju. Sama nie byłam lepsza. Obgryzłam już wszystkie paznokcie, u rąk oczywiście i teraz gryzę wargę. Będę później tego żałować ale co mi tam.
- Chciałam tam przyjechać. Ale tata mi zabronił. Powiedział, że mam najpierw skończyć ten rok - Harry co ja mam zrobić? - jęknęłam i oparłam głowę o jego ramię a on mnie przytulił przez co od razu zrobiłomi się nieco lepiej.
- Kochanie prześpij się. Musisz teraz odpocząć - pocałował mnie w czubek głowy i ponownie przytulił.
Uśmiechnęłam się tylko i poczłapałam do sypialni. Nie zważałam już uwagi na to czy jestem w piżamie czy nie, tylko wskoczyłam do łóżka i przykryłam się po same uszy kołdrą by jakkolwiek odizolować się, od tego niesprawiedliwego i okrutnego świata. Życie kochaniutka, życie - zadrwiła ze mnie moja podświadomość, której w tym momencie nienawidzę.
Przez następne dwie godziny, każda próba zaśnięcia kończyła się niepowodzeniem i tak o to skończyłam stojąc na balkonie i podziwiając Nowy York nocą. Było już dobrze po północy, a Harry już dawno słodko spał bez jakichkolwiek zmartwień czy smutków, nie to co ja.
Trzeba by się zastanowić na czym stoję... a więc, moja matka jest śmiertelnie chora, ale da się to wyleczyć. Tata nie pozwala mi do niej przyjechać tylko karze mi skończyć studia a później tam przyjechać i rozwijać się w swoim zawodzie. Mam wielkie oparcie jakim jest Harry, ale wraz z tym gdy wyjadę do Los Angeles on zostanie tutaj. Moje życie jest trudne w sumie jak u każdego innego człowieka, ale cóż.
Usiadłam na małym krzesełku by pomyśleć na spokojnie, a także dlatego bo zaczęło robić mi się zimno. I również stałam się trochę głodna. Wstałam po chwili i poszłam do kuchni, by móc pałaszować resztki mojej ulubionej pizzy. Zostały akurat trzy kawałki. Położyłam je na talerz w jednym stosiku i wróciłam na balkon z już dwoma kawałkami. Wtuliłam się w bluzę Harry'ego, którą mu wcześniej zwędziłam. Pizza zniknęła w mgnieniu oka, lecz moje myśli już nie. Ciągle bałam się o to, że stan mojej mamy się pogorszy a co gorsze może umrzeć. Ta myśl nawet do mnie nie dochodziła. Tak jak było z dziadkiem dwa lata temu. Po jego śmierci, przez dobre dwa miesiące ciągle myślałam, że on nadal żyje. Pochłonięta przez te wszystkie myśli zasnęłam na tym przeklętym krzesełku, do ostatnich chwil wpatrzona w nocną panoramę miasta.
Rano
Obudziło mnie szturchanie w ramię. Otworzyłam lekko oczy by poranne słońce mnie nie oślepiło. Brunet kucał przede mną z zatroskanym wyrazem twarzy.
- Carly czemu tu spałaś? - pogłaskał mnie po policzku - Jesteś cała zmarznięta - chwycił mnie w stylu panny młodej i zaniósł do sypialni na łóżko.
- Która godzina? - wymruczałam w poduszkę przykrywając się jednocześnie kołdrą.
- 4:30 rano - odrzekł po odszukaniu zegarka i sprawdzeniu godziny - Zostajemy dzisiaj w domu i żadnych "ale" - przewróciłam oczami po czym lekko się uśmiechnęłam.
- Chodź tutaj. Zdrzemnijmy się troszkę - rozłożyłam ramiona by móc go przytulić gdy tylko się położy co również uczynił. Leżeliśmy tak dobrą chwilę aż oboje zasnęliśmy śniąc o przyjemnych rzeczach.
Obudziłam się o 9:50 niestety sama w łóżku. Chwilę później, dostrzegłam Harry'ego stojącego przed łóżkiem w pełni już ubranego. Zmarszczyłam brwi na jego widok.
- Idę po kawę. Jaką chcesz dzisiaj madame?
- Caffè Mocha sir - mówię zadzierając lekko głowę do góry by mnie usłyszał.
- Już się robi Madame - powiedział po czym pospiesznie wyszedł z domu by kupić nam kawę w Starbucksie dwie przecznice dalej. Czym ja sobie na niego zasłużyłam?
Zielonooki wrócił po 15 minutach z dwoma parującymi kubkami kawy. Przyszedł z nimi do mnie, do sypialni skąd zaprosił mnie na balkon. Siedzieliśmy tak i w ciszy wsłuchiwaliśmy się w odgłosy wielkiego miasta.
Po śniadaniu siedzieliśmy razem w salonie, i oglądaliśmy telewizję wtuleni w siebie. Chłopak od czasu do czasu, składał pocałunki na mojej szyi lub czubku głowy.
Postanowiłam zadzwonić do mamy i zapytać jak się czuje. Przez to wszystko, kompletnie o tym zapomniałam. Szybko chwyciłam swój telefon i wybrałam jej numer. Odebrała po dwóch sygnałach. Miała bardzo wesoły głos.
- Witaj Carly! - melodyjnie wręcz przywitała się ze mną.
- Witaj mamo. Chciałam zapytać jak się czujesz. Wszystko w porządku?
- Tak kochanie. Niedługo wezmę pierwszą chemię i szczerze to się nie boję - zaśmiała się, naprawdę podziwiam tą kobietę - Trzeba pokazać temu sukinsynowi kto tu rządzi! - wybuchnęłyśmy śmiechem - Muszę już kończyć Carly bo tata przyszedł ale niedługo porozmawiamy. Obiecuję - posłała "buziaczki" i się rozłączyła.
Zapraszam na moje nowe opowiadanie pt. DEAR FUTURE ME!
CZYTASZ
FriEND || H.S. [wolno pisane]
FanfictionCarly Shay to siedemnastoletnia studentka NYU. Na studiach zaprzyjaźnia się ze Harrym. Pokręconym chłopaku, którego włosy były niemal tak samo pokręcone. Carly zakochała się w nim ze wzajemnością, lecz musieli się rozstać ponieważ ona musiała wyjech...