Nie rozumiem. Po prostu nie rozumiem.
Wendy od pół godziny stara się wytłumaczyć mi w jaki sposób obliczyć zawartość jakiejś substancji. Tylko co chwilę wzdycham i jęczę, bo o wiele przyjemniejszym zadaniem byłoby oglądanie Tik Toków.
— Jo, zostaw ten telefon.
— Ugh, patrzyłam godzinę...
— Jasne — śmieje się pod nosem. — Dobra, skoro to ci nie idzie, zajmijmy się czymś innym. Narysuj taki peptyd.
Zapisuje na czystej stronie w zeszycie jakieś skróty. Mrugam szybko powiekami.
— Że co?
— Ty tak serio? Musisz umieć wszystkie aminokwasy, które umożliwia ci rysowanie peptydów...
— Co to jest?! — odsuwam od siebie zeszyt. — Ja już nie chcę...
— Skup się. To nie takie trudne — Baldwin sama rysuje ten pepto-coś. — Łączysz tę grupę z tą grupą i ma ci powstać taki łańcuch.
Spoglądam na kartkę ze wzorami i na to, co zapisała dziewczyna.
— Dobra ogarniam, jak to się łączy.
Blondynka znowu coś pisze, a następnie podsuwa mi kartkę.
— Spróbuj to narysować.
Przytakuję jej i zabieram się do roboty. Na dziesięć minut miała przerwę, gdyż tyle zajęło mi narysowanie tego czegoś.
— Dobrze — Wendy uśmiecha się. — Gratulacje, zasługujesz na...
— Odpoczynek — kładę głowę na stoliku.
Znajdujemy się w bibliotece, na uderzenie mojej głowy w mebel, odwróciło się sporo osób zdziwionych. Wywalone, coś w końcu rozumiem.
— Chciałam powiedzieć, że duży kufel piwa, ale to tez może być.
Odkładamy na bok moje książki, a Wendy bierze swoje, gdyż musi przygotować pracę na swoje zajęcia. Ja oglądam Instagrama. Widzę zdjęcia Tamary. Pojechała na jakiś koncert w Los Angeles. Pięknie wyglądała ubrana w fioletową sukienkę.
— Co robicie?
Obok mnie zajmuje miejsce Josh, a Louise całuje w głowę swoją dziewczynę.
— Skończyłam udzielać korków Jo i teraz staram się przygotować dietę dla osoby z cukrzycą.
— Nauczona? — Lowell spogląda w moje oczy. Oboje wyglądają na zmęczonych.
— Raczej będę potrzebowała jeszcze kilka spotkań.
Dotyka moich włosów. W dłoń ujmuje niebieski kosmyk. Jestem spięta przez jego dotyk.
— Już ci kolor prawie zszedł.
— Billy obiecał, że pofarbujemy razem, bo on też już też stracił kolor — mówię, co ostatnio ustaliliśmy z kumplem Meadow, gdy przyszedł z Laurą do naszego pokoju.
— Może też sobie zrobię, na przykład zielone?
— Już ci odwala, Josh? — śmieje się Richards. — Wiem, że bycie popularnym jest trudne, ale to lekka przesada.
— Inny kolor niż zielony i będzie git — dodaje Wendy. — Nie chcesz chyba być podróbą Andy'ego?
Chichoczę, bo w sumie wyglądaliby jak bliźniacy, chociaż Josh byłby tym przystojniejszym.
Co.
Dobra, cicho głowo.
Nagle wszystkie telefony zaczynają wydawać z siebie dźwięk przychodzących wiadomości.
CZYTASZ
COLLEGE - historia pogmatwana
Storie d'amoreTĘ WERSJĘ KSIĄŻKI TRAKTUJCIE JAKO SZKIC, PO JEJ SKOŃCZENIU NASTĄPIĄ DRASTYCZNE POPRAWKI, ABY POLEPSZYĆ I ZWIĘKSZYĆ JEJ JAKOŚĆ Josephine McKee wyjeżdża do Miami na studia. Czystym przypadkiem będzie studiować tam, gdzie jej sąsiad Josh Lowell, z któr...