9.

44 5 0
                                    

Nie rozumiem. Po prostu nie rozumiem.

Wendy od pół godziny stara się wytłumaczyć mi w jaki sposób obliczyć zawartość jakiejś substancji. Tylko co chwilę wzdycham i jęczę, bo o wiele przyjemniejszym zadaniem byłoby oglądanie Tik Toków.

— Jo, zostaw ten telefon.

— Ugh, patrzyłam godzinę...

— Jasne — śmieje się pod nosem. — Dobra, skoro to ci nie idzie, zajmijmy się czymś innym. Narysuj taki peptyd.

Zapisuje na czystej stronie w zeszycie jakieś skróty. Mrugam szybko powiekami.

— Że co?

— Ty tak serio? Musisz umieć wszystkie aminokwasy, które umożliwia ci rysowanie peptydów...

— Co to jest?! — odsuwam od siebie zeszyt. — Ja już nie chcę...

— Skup się. To nie takie trudne — Baldwin sama rysuje ten pepto-coś. — Łączysz tę grupę z tą grupą i ma ci powstać taki łańcuch.

Spoglądam na kartkę ze wzorami i na to, co zapisała dziewczyna.

— Dobra ogarniam, jak to się łączy.

Blondynka znowu coś pisze, a następnie podsuwa mi kartkę.

— Spróbuj to narysować.

Przytakuję jej i zabieram się do roboty. Na dziesięć minut miała przerwę, gdyż tyle zajęło mi narysowanie tego czegoś.

— Dobrze — Wendy uśmiecha się. — Gratulacje, zasługujesz na...

— Odpoczynek — kładę głowę na stoliku.

Znajdujemy się w bibliotece, na uderzenie mojej głowy w mebel, odwróciło się sporo osób zdziwionych. Wywalone, coś w końcu rozumiem.

— Chciałam powiedzieć, że duży kufel piwa, ale to tez może być.

Odkładamy na bok moje książki, a Wendy bierze swoje, gdyż musi przygotować pracę na swoje zajęcia. Ja oglądam Instagrama. Widzę zdjęcia Tamary. Pojechała na jakiś koncert w Los Angeles. Pięknie wyglądała ubrana w fioletową sukienkę.

— Co robicie?

Obok mnie zajmuje miejsce Josh, a Louise całuje w głowę swoją dziewczynę.

— Skończyłam udzielać korków Jo i teraz staram się przygotować dietę dla osoby z cukrzycą.

— Nauczona? — Lowell spogląda w moje oczy. Oboje wyglądają na zmęczonych.

— Raczej będę potrzebowała jeszcze kilka spotkań.

Dotyka moich włosów. W dłoń ujmuje niebieski kosmyk. Jestem spięta przez jego dotyk.

— Już ci kolor prawie zszedł.

— Billy obiecał, że pofarbujemy razem, bo on też już też stracił kolor — mówię, co ostatnio ustaliliśmy z kumplem Meadow, gdy przyszedł z Laurą do naszego pokoju.

— Może też sobie zrobię, na przykład zielone?

— Już ci odwala, Josh? — śmieje się Richards. — Wiem, że bycie popularnym jest trudne, ale to lekka przesada.

— Inny kolor niż zielony i będzie git — dodaje Wendy. — Nie chcesz chyba być podróbą Andy'ego?

Chichoczę, bo w sumie wyglądaliby jak bliźniacy, chociaż Josh byłby tym przystojniejszym.

Co.

Dobra, cicho głowo.

Nagle wszystkie telefony zaczynają wydawać z siebie dźwięk przychodzących wiadomości.

COLLEGE - historia pogmatwana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz