Epilog. I'm stayin' on the straight and narrow.

135 9 59
                                    

∆ Sobota 12 listopada 2048

Markus był tematem numer jeden w całym Detroit. Na ulicach, w domach, zakładach pracy i wszelakiej maści lokalach, mówiło się tylko o nim. Jednak tym razem, dyskusje te miały całkowicie inny wydźwięk, niż przed laty. Wtedy, był zdrajcą i tchórzem, który najprawdopodobniej został zabity, gdy uciekał w popłochu. Teraz, w oczach mieszkańców miasta był skrzywdzonym bohaterem, który zniknął równie szybko, co się pojawił. Nikt już nie krzywił się w pogardliwym grymasie, gdy jego imię zostało wspomniane. Zamiast tego, były łzy i ogromny żal, że Jerycho uwierzyło w kłamstwa North i pozwoliło jej pozbawić lud androidów jedynego, słusznego przywódcy, który chciał ich dobra i dążył do zniesienia niewoli, nie zatraciwszy po drodze swojego człowieczeństwa. Każdy jego ruch opierał się na szacunku wobec ludzi, co miało za zadanie pokazać im, że wcale nie dążył do dominacji, ale do zgody, równości i przyjaźni. RK200 nie chciał uznania androidów za lepszych. On pragnął, by wszyscy byli równi, żeby mieli takie same prawa, jak i obowiązki. Chciał po prostu, żeby było normalnie. I właśnie ta myśl okazała się najbardziej bolesna dziś, gdy dzień po obchodach dziesiątej rocznicy Masakry w Detroit, nikt nie wiedział, co będzie dalej. Kto stanie na czele androidów? Jakimi zasadami będzie się kierował? Czy będzie kontynuował dzieło Markusa? Te i wiele innych pytań wisiało nad miastem jak ciężkie, burzowe chmury i nie było wiadomo kiedy i kto udzieli na nie odpowiedzi.

W Detroit było jedno, jedyne miejsce, gdzie czas zdawał się płynąć o wiele wolniej. Był to futurystyczny, ale elegancki dom, znajdujący się na Belle Isle. Tam, w jasnym salonie siedziało sześć osób. Mimo, że żadna z nich nie odzywała się nawet jednym słowem, atmosfera była tak gęsta, że można było ciąć ją nożem, a cisza nadawała wnętrzu prawdziwie upiornego klimatu. Simon, Kara, Luther, Alice, Connor i Hank, byli całkowicie pochłonięci swoimi myślami. W pewnym momencie, z gardła dziewczynki wyrwał się niekontrolowany szloch. AX400 przytuliła ją mocno do siebie, delikatnie kołysząc. Mała straciła nie tylko dom i poczucie bezpieczeństwa. Ostatnich kilka dni, a zwłaszcza ucieczka z płonącego domu, bezpowrotnie odebrała jej dzieciństwo. W umyśle YK500 zaszły pewne zmiany, dzięki którym przestała patrzeć na świat oczami dziecka. Traumatyczne przeżycia obudziły w niej dorosłą osobę, która nie wyobrażała już sobie życia w tym samym ciele. Niestety, ani ona, ani jej rodzice nie mieli okazji przeżyć tego wydarzenia tak, jakby sobie tego życzyli. Sceny, jakie miały miejsce w Ruchu, który za sprawą Simona wrócił do nazwy Jerycho, bardzo boleśnie się na nich odbiły i nikt nie miał głowy do myślenia o czymkolwiek innym, co nie było Markusem, albo nie miało z nim związku.

Bardzo podobnie czuł się Connor, który w tych trudnych chwilach mógł liczyć na obecność i pełne wsparcie Hanka. Gavin, mimo, że był częścią ostatnich wydarzeń, nie mógł być razem z nimi. Simon oddał mu bowiem detonator do brudnej bomby, zatem policja miała pełne ręce roboty. Obecność RK800 byłaby w tej sytuacji bardzo pomocna, ale porucznik w pełni rozumiał stan detektywa. Nawet mu współczuł, dlatego wstawił się za nim u kapitana i uprosił o dzień wolny dla niego, argumentując to bardzo złym stanem psychicznym androida. Eric Smith, który stanowisko kapitana objął w 2045 roku zgodził się, ponieważ doskonale wiedział, że Connor nie był w żadnym wypadku zdolny do efektywnej pracy. Detektyw nie chciał jechać do domu Kamskiego sam, dlatego poprosił Hanka, by mu towarzyszył. Emerytowany porucznik zgodził się bez najmniejszego zawahania, bo on również był przytłoczony. Od samego rana z jego ust nie wyszedł nawet jeden, kąśliwy komentarz. On też bardzo chciałby, żeby wszystko było tak, jak być powinno, żeby Markus żył.

Jednak to Simon był osobą, która czuła się chyba najgorzej ze wszystkich. Plan się powiódł. North została unieszkodliwiona, wręcz zneutralizowana. To oznaczało, że wojny nie będzie. Detroit i jego mieszkańcy są bezpieczni, zagrożenie minęło, ale PL600 przeklinał w myślach dzień, w którym poprosił Elijaha o odnalezienie Markusa. Mógł przecież rozwiązać to inaczej, mógł sam coś zrobić. Niewykluczone, że poszłoby równie dobrze. Markus pewnie ciągle miałby go za największego wroga, ale byłby bezpieczny w Kanadzie. Simon zdecydowanie bardziej wolałby, żeby chłopak gardził nim, będąc spokojnym i szczęśliwym, niż odzyskać jego przyjaźń w taki sposób. Z resztą, teraz to nie miało żadnego znaczenia. Nie można cofnąć czasu, ale każda ze znajdujących się w pokoju osób, miała realny wpływ na przyszłość swoją i nie tylko. Trzymali się więc ostatnich niteczek nadziei, że następne miesiące i lata przyniosą jeszcze wiele momentów, które udowodnią im, że są w życiu rzeczy, dla których naprawdę warto żyć.

Shades of fear ∆ D:BH fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz