Josh walnął drzwiami i przez następne dni nie widziałem go już wiecej. Może godzinę po jego odejściu, przyszedł ten wredny lekarz. Bez słowa podszedł do mnie i zaczął zdejmować mi z głowy bandaż. Zwiną go całego na rękę, uśmiechnął się do mnie i powiedzał.
- Teraz to wyglądasz jak normalny człowiek.
I wyszedł. O co mu chodziło? Odruchowo otworzyłem moje prawe oko, odrazu zmrużyłem je. Chodź było ciemno i tak światło oślepiło mnie. Dotknąłem ręka mojej brwi, poczułem cienka, ale nawet grubą linie biegnąca do policzka. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że mam bliznę i na pewno zostanie na zawsze. Już wiedziałem o co miał na myśli lekarz. Minął tydzień od jego wizyty, cały czas siedziałem i myślałem o matce, ojcu i Davidzie. Czy są bezpieczni? Niepokoiłem sie o nich.
Pewnego dnia, wyrwał mnie ze snu, hałas za okna. Była noc, prawie nic nie widziałem. Podszedłem do okna a za nim stał człowiek. Walił głową w kraty, robiąc przy tym duży hałas. Przybliżyłem sie do szkła i wytężyłem wzrok. Mężczyzna za oknem nie miał oczu, tylko czarne dziury, jego skóra z twarzy odpadała plackami. Facet zaczął gryźć kraty, zobaczyłem, że nie ma zębów, cała jego jama ustna była czarna jak węgiel. W jednej chwili, rozbryzgła się czarna ciecz po szkle, a facet upadł na ziemie.
O mój Boże? Co się stało? Czy to był właśnie zombie? Nie!! Nie!! To nie może być prawda. Mieszkałem z rodzicami przez cztery lata i nic takiego nie widziałem i wtedy przypomniał mi się ten okropny film z telewizji o facecie z kamerą i murzynem. Wcześniej nie wierzyłem w to, ale teraz po zobaczeniu zombie. Już nie myślę, że to fotomontaż, to czysta prawda.
Z myślą że za moim oknem leży nie żywy człowiek, zmusiłem się do snu.
- Wstawaj młody! Czas na wycieczkę!- Josh zbudził mnie. Na początku wystraszyłem się jego wytatułowanej twarzy i walnąłem go czołem w nos.
- aahhgrrr posrało cie młody!
- Prze.... Przepraszam.
- Zniszczyłeś właśnie mi mój cudowny dzień.- nadal trzymał swoją ręką nosa.- Dlaczego to ja muszę zajmować sie nowym!- przychnął pod nosem.
Ubrałem się i już stałem gotowy przed Joshem. Nie chciałem go denerwować, więc zrobiłem to co ode mnie oczekiwał.
- Dobrze, młody. Chodź!
Szedliśmy wieloma korytarzami, zmniejając kierunki. Wreszcie doszliśmy do dużych metalowych drzwi. Wyglądały na wejściowe i nie myliłem się, Josh otworzył je i zobaczyłem otwartą przestrzeń. Nareszcie, przez tyle tygodni siedziałem w tej cholernej celi, a teraz... Ahh aż chce mi się żyć.
Byliśmy w lesie, wszędzie były duże stare drzewa i krzaki przez które nic nie było widać. Odwróciłem sie do budynku, cały był nie dbale pomalowany na ciemnozielony kolor. Okna były zabite deskami, a tylko niektóre z kratami. Budynek miał dwa piętra, w ogóle nie wyglądał na domek. Bardziej jak zakład psychiatryczny.
- I jak ci się podoba? To twój nowy dom. Haha.- Josh zaśmiał mi się w twarz.- A jeszcze jedna sprawa. Jak zaczenie ci się zbierać na ucieczkę, albo zabicie kogoś z nas. Nim zauwarzysz zarobisz kulke w łeb. Wiec nie próbuj. Okej?
Kiwnąłem głową. Chciałem wyglądać na obojętnego, ale chyba nie wyszło. Za to dostałem głupi uśmieszek Josha.
CZYTASZ
Świat vs Zombie
Science FictionMark. Chłopak który dopiero po trzech latach dowiaduję się, że świat nie jest już taki kolorowy. Przez swoją głupotę dostaje się w ręce złych ludzi. Czy Mark ucieknie? Czy jego rodzina żyje? A najważniejsze czy nie zostanie przekąską umarlaków?