Wszystko było zabarwione zaschniętą czerwoną krwią. Powyrywane nogi i ręce leżały obok bezwładnych korpusów. A dookoła nich chodziły zombiaki. Niektóre rozrywały do końca swoje ofiary, a jeszcze inne chodziły w kółko, jakby patrolowały teren. Rozbryzgi krwi na ścianach, leżące flaki z rozdartych brzuchów. To było okropne. Do tego ci nieszczęśnicy wracali do życia i kłapali szczękami. Usłyszałem cichy jęk. To był Carl. Zobaczył tą przerażającą scenę, cofnął się do rogu pokoju i zwymiotował. Nie zastanawiając się zasłoniłem okna i podbiegłem do Carla.
- Okej?
Carl wytarł rękawem usta, spojrzał w strone żaluzji i odpowiedział.
- Tak...
Poklepałem go po ramieniu, a on wymusił uśmiech. Carl podszedł do innej szafi i zaczął szukać flar. Poszedłem w jego ślady.
Napewno kogoś tam rozpoznał... To musiało być okropne przeżycie. Widzieć ludzi których kiedyś się znało w takim stanie. Teraz dopiero zauważyłem, że Carl jest bardzo wytrwały, a nie jak sądziłem na początku. Zadusił w sobie emocje, nie każdy tak potrafi. Nawet nie wiem, czy ja był tak umiał.
- Mam! - Krzyknął Carl.
CZYTASZ
Świat vs Zombie
Science FictionMark. Chłopak który dopiero po trzech latach dowiaduję się, że świat nie jest już taki kolorowy. Przez swoją głupotę dostaje się w ręce złych ludzi. Czy Mark ucieknie? Czy jego rodzina żyje? A najważniejsze czy nie zostanie przekąską umarlaków?