22

140 8 0
                                    

Po ponad 10 godzinach lotu, samolot wreszcie wylądował na lotnisku. Pasażerowie przebyli odprawę, odebrali bagaże, po czym powrócili do swoich domów. SangSo niestety nie miała gdzie się zatrzymać, a jej dawne miejsce zamieszkania na samą myśl przywoływało negatywne wspomnienia. Kobieta miała wykupiony bilet w jedną stronę, więc niewiadome jest to, kiedy dokładniej wróci do stolicy Włoch.

O ile w ogóle wróci.

Aktualnie jej dawne miejsce zamieszkania było jedynym miejscem, gdzie mogła się zatrzymać, gdyż dawny apartament TaeHyung'a został przez niego sprzedany.

- Dawny domek? - zapytał przyjaciel, na co kobieta z wielką niechęcią pokiwała twierdząco głową.

- Pamiętasz ulicę?

- Jako tako. Z tego co wiem, to dziadek nawet nie palił zapału, aby go wyremontować, więc pamiętam jak wygląda.

Mini grupka od razu wsiadła do taksówki.

- Dokąd?

- Dzielnica Yongsan-gu, numer 307a - powiedziała So z zastanowieniem, gdyż starała się przypomieć sobie numer jej dawnego domu, na co taksówkarz spojrzał się na nią dość dziwnym i niezrozumiałym wzrokiem.

- Znajomą ma pani twarz. Jak panią zwą?

- Czy to ważne? Jestem dość zmęczona oraz nie mam humoru na pogawędki poznawcze - odparła z grzecznością, którą starała się wydobyć i zaznaczyć w każdym wypowiadanym przez nią słowie. Na koniec swojej wypowiedzi, uśmiechnęła się w stronę lusterka, tak aby taksówkarz ją dostrzegł, lecz ten ewidentnie miał już gdzieś obecność brunetki.

Ona sama nawet nie wyrażała jakiegokolwiek zainteresowania kierowcą taksówki, chciała być tylko miła, co udało jej sie w pięćdziesięciu procentach, a nawet może i mniej.

Cała reszta oczywiście zasnęła, oczy So również zaczęły się powoli zamykać, lecz ta po naoglądaniu się tych wszystkich kryminałów, wolała być przygotowana na wszystko i dojechać cała i zdrowa do miejsca docelowego. Wolała mieć wszystkie swoje organy w odpowiednich miejscach.

Po godzinie drogi wreszcie dojechali na miejsce, gdzie od razu zanieśli walizki do środka mieszkania. SangSo oczywiście zapłaciła kartą za usługę, po czym udała się do najmniej lubianego przez nią miejsca na Ziemi.

Kiedy tylko spojrzała się na zakurzony stół, odruchowo złapała się za bliznę na brzuchu. Przeszłość bardzo ją bolała, jednak musiała być silna i nie pokazywać swoich słabości, w szczególności przy dziecku, które ma ją za swój autorytet.

Spojrzała na swą małą pociechę, która rozglądała się po dość zakurzonym domu. Kobieta doskonale wiedziała, że musi zabrać się za sprzątanie wszystkich pomieszczeń. Nie miała zamiaru korzystać ze środków czystości, które jakimś cudem znajdowały się na swoich miejscach. Bezpieczniej byłoby zainwestować w nowe. 

So odwróciła się w stronę przyjaciela. 

- Przypilnujesz JiWoon? Pójdę zakupić środki czystości, nie będziemy przecież mieszkać w takim bałaganie. 

- Pieniądze?

- Wymieniłam, przecież - powiedziała, po czym spacerem udała się do pobliskiego sklepu. Od momentu, kiedy tylko weszła do środka wzrok ludzi skierował się na nią.

Minęło pięć cholernych lat, a oni nadal nie zapomnieli? Co jest nie tak z tymi ludźmi?

Kobieta starała się ignorować szepty i natarczywy wzrok w jej stronę, lecz bardzo utrudniało jej to robienie zakupów. SangSo czuła się dość nieproszona w swoim rodzinnym kraju, jednakże dopiero co przyleciała, nie może tak teraz wylecieć. Czuła, że tutaj może poukładać cały bałagan w swoim życiu. 

- Widzisz ją? Zabiła własnego ojca, a następnie na jego imię założyła własną firmę. Jakim to trzeba być niewdzięcznikiem, żeby takie świństwa własnemu ojcu zrobić?

- Podobno nawet go nie pochowała, bo nie chciała mieć nic z nim wspólnego. 

- Tak to jest jak masz dziecko z Europejką. Wychował potwora. 

So opuściła nisko głowę. Od zawsze wiedziała, że te wszystkie starsze babcie kochają mieszać się w nieswoje sprawy, ale akurat tą mogły zostawić w spokoju. Kobieta po usłyszeniu oszczerstw na swój temat chciała raz na zawsze postawić kropkę na końcu, lecz nie chciała też wdawać się w wymianę zdań ze starszymi kobietami. 

- Potwór potwora urodził.

- Potwór wychował, ale mnie. Ja urodziłam normalnego człowieka. 

- Masz jeszcze czelność się odzywać? Wracaj tam skąd przyszłaś, bądź jak bardzo chcesz tu zostać, to udaj się na północ. Ten kraj nie potrzebuje potworów takich jak ty - powiedziała jedna ze starszych pań, na co łzy zakręciły się w jej oczach. 

Była niewinna. To nie ona zabiła. Ona nic złego nie zrobiła. To MinPark.

Jednak czy może powiedzieć o tym światu? Czy może MinPark już nie jest na wolności? Była kobietą aniołem, która uwolniła swoją pasierbicę z piekła, w którym żyła. 

Czuła, że musi dowiedzieć się gdzie aktualnie znajduję się kobieta. 

Po zrobieniu zakupów szybko udała się do domu, po drodze oczywiście dalej rozmyślając nad słowami kobiet w sklepie. Nie wiedziała co bolało ją bardziej. Rana zadana przez ojca, czy słowa kobiet. 

- Jesteś wreszcie. Myślałem, że będę musiał po ciebie jechać - zaczął TaeHyung zabierając od niej torby pełne środków czystości oraz innych potrzebnych rzeczy kupionych przez kobietę. 

- To jak, zabieramy się za sprzątanie? - dodał entuzjastycznie, na co So uśmiechnęła się.

~*~

- Nie wiem, czy to dobry pomysł - powiedział JungKook, kiedy jego dawny przyjaciel zatrzymał samochód przed jednym z najpopularniejszych koreańskich klubów. 

- Nie pękaj. Dawno cię nie widziałem i wiem doskonale, że tęskniłeś za tym życiem. Sławny piosenkarz Jeon JungKook i bokser Lee MinHo. Będziemy się zajebiście bawić, poznamy jakieś śliczne dziewczyny, najebiemy się.

- Nie jestem do tego przekonany, po drugie muszę-

- Rezygnujesz ze swojej życiowej szansy. Gdzie podział się ten Jeon JungKook, który jako pierwszy był gotowy na noce klubowe, co? Stary, musisz się wybawić, bo zwiędniesz bardziej niż mój kwiat po dwóch dniach. Przy okazji, otwierają nowy klub podziemny. Jak dowiedzą się o twoim przybyciu, to z góry będziesz miał milion dolarów za jedną walkę. Nie przepuścisz przecież takiej szansy, prawda? - zapytał go Koreańczyk, na co Jeon oparł głowę na oparciu fotela. 

Brakowało mu beztroskiego życia w stolicy Korei, jednak przyrzekał So, że się zmienił. Jeśli dowie się, że nie potrafił dotrzymać obietnicy, to już nigdy nie będzie miał szansy, aby zbliżyć się do niej i dziecka. Jednak MinHo zawsze potrafi dotrzymać obietnice o milczeniu.

- Podaj mi adres, a teraz chodźmy do środka. Nie będziemy balować w samochodzie - powiedział JungKook, na co MinHo od razu wyskoczył z samochodu i wbiegł do wnętrza klubu.  

STEPBROTHER: BACK TO THE PASTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz