2

293 18 7
                                    

W firmie, tak jak zawsze, był wielki harmider i w większości nikt nie mógł się odnaleźć.

W momencie, kiedy tylko zajechali na miejsce, SangSo od razu popędziła do środka. Musiała sprawdzić stan swojego biura, gdyż nie odwiedzała firmy już od czterech dni.

Spowodowane było to jej pięcioletnią córeczką, która nie lubiła przebywać w towarzystwie babci, a tym bardziej kuzynki So - Laury Verona.

Dziewczyna była bardzo energiczną osobą, która nie potrafi usiedzieć w jednym miejscu.

Zawsze musi być tam, gdzie dzieje się największa drama oraz musi wszystko wiedzieć. Pomimo tego nie jest plotkarą, a za każdym razem, kiedy ktoś zadaje jej pytanie "Czy wiesz może..", za każdym razem odpowiada "Nie wiem".

Laura jest dość szczupłą dziewczyną z brąz lokami oraz z iście błękitnymi oczami. Jest dość mądrą osobą, która potrafi zaradzić w każdej sytuacji, lecz czasami potrafi też być i tą głupszą wersją siebie.

Kiedy tylko SangSo otworzyła drzwi, na jej biurku znajdowała się sterta nie podpisanych przez nią dokumentów.

Z racji tego, że TaeHyung jest jej wspólnikiem, zatwierdzanie dokumentów spoczywa na ich barkach.

Dziewczyna od razu raz, dwa uporządkowała pomieszczenia, a następnie zasiadła za biurkiem i zabrała się do pracy.

Czasami żałowała, że nie może przyjść do pracy i większość spraw firmy mieć już za sobą, ale z drugiej strony nienawidziła tego momentu, kiedy musi rozstać się z dzieckiem na kilka godzin.

- Na cholerę ja się z tobą wiązałam? - zapytała samą siebie, zatwierdzając jednocześnie dokument na temat sprzedaży nowych projektów na pokaz mody.

Nie żałowała tego, że urodziła JiWoon - wręcz przeciwnie. Uwielbiała spędzać z małą czas, bawić się wraz z nią jej ulubionymi lalkami oraz chodzić do ich ulubionej kawiarni na lody i inne smakołyki.

Chociaż z samego początku bała się, iż nie podoła zadaniu i nie będzie mogła zapewnić dziecku idealnego życia, jakim jest posiadanie matki i ojca.

Wiedziała, że jeśli chce, żeby jej dziecku niczego nie brakowało - musi iść do pracy.

W pewnym momencie do jej biura wszedł Kim TaeHyung. W dłoniach trzymał kolejną stertę papierów do podpisania, co sprawiało, że So rzuciła długopisem w ścianę.

- Ile tego jest?

- Dużo

- To, to widzę - powiedziała, po czym pokręciła oczami i wstała po długopis.

- Zabierasz dzisiaj JiWoon na lody?

- Nie dam rady. Pierw muszę te wszystkie dokumenty podpisać, a następnie sprawdzić jak idą pracę nad wszystkimi projektami i zatwierdzić je. Bardzo bym chciała pójść z nią dzisiaj na lody, ale jestem potrzebna w firmie - powiedziała, a następnie usiadła na fotelu i głośno westchnęła.

- Czasami wolałabym cofnąć czas i uniknąć tych wszystkich wspólnych rzeczy. W dalszym ciągu mieszkałabym w Korei i nie byłabym niczyją cholerną zabawką.

- Nie miałabyś JiWoon. Wątpię, że chciałabyś się z nią rozstawać - rzekł, po czym podszedł do przyjaciółki i przytulił ją mocno.

- Nigdy.

- Co powiesz na to, żebym zastąpił cię dzisiaj, a ty poszłabyś do domu i z tym małym potworem na lody.

- Ona nie jest potworem.

- A kto mnie notorycznie gryzł jak był bobasem?! Przez nią nawet YeonTan mnie ugryzł. Do dzisiaj mam ślad zdrady - powiedział, po czym pokazał dłoń, na której był widoczny ślad ugryzienia.

- Chciał się pobawić.

- Ale nie tak brutalnie. Myślałem, że zejdę na zawał. To co wtedy czułem jest zbyt trudne do opisania.

- Nie dramatyzuj.

- Ale to był koszmar.

- Jeszcze gdzieś to opisz, jak cztery lata temu bobasek i malutki piesek zrobili zamach na Twoje życie. To, że jeszcze żyjesz, to istny cud świata, TaeHyung.

- Nie śmiej się ze mnie. JiWoon wolała bardziej mścić się na mnie, a ciebie uwielbiała. Już pomijając ten oczywisty fakt, że jesteś jej matką.

- A jak tam twoje futerko? - zapytała na co czarnowłosy posłał jej morderczy wzrok.

Tuż po narodzinach JiWoon, która miała zaledwie dwa miesiące, zwymiotowała na futro chłopaka, które otrzymał od przyjaciela. Futra nie udało się uratować, gdyż stało się nowym posłaniem YeonTan'a i BomBon.

- Nigdy nie waż się tego wspominać - powiedział, na co dziewczyna zaśmiała się.

- Ogólnie, dzisiaj wywiesili plakat dotyczący koncertu. Kupiłem nam cztery bilety.

- A kiedy jest ten koncert?

- Dopiero za trzy tygodnie, nie wiem dlaczego tak późno poinformowali miasto. Patrzyłem również na strony internetowe dotyczące event'u, ale niczego nie było, jakby ktoś nie chciał poinformować nikogo o koncercie.

- Zespół czy solista?

- Solista.

- Dziwne. Może nie chce, żeby miasto opanowały wrzeszczące tłumy fanek - zaśmiała się.

- Dam wam bilety w domu, a teraz uciekaj z JiWoon na lody. Miłej zabawy.

- Dziękuję, Tae.

- Uciekaj już. Jakby pytali się, to powiem, że źle się poczułaś. Do zobaczenia - powiedział, na co SangSo pomachała ręką na porzegnanie i wyszła z biura.

###
{Z tego powodu, że ostatnio zaczęłam pracować, mam coraz to mniej czasu na wstawianie nowych rozdziałów. Chociaż od wczoraj wreszcie mogę troszkę odpocząć i postaram się wstawić jeszcze jeden rozdział w tym tygodniu.

Czy ktoś z czytelników jest może fanem Marvel'a? Gdyż wczoraj w mojej głowie narodziło się dość ciekawe opowiadanie.

Trzymajcie się cieplutko!}

STEPBROTHER: BACK TO THE PASTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz