Rozdział 11. Uroki Hogsmeade

856 30 1
                                    

W piątek na pierwszej lekcji Miriel była wyjątkowo zaspana. Klasa, w której siedzieli była bardzo duża. Przez okna widać było całe błonia, a pogoda tego dnia nie dopisywała. Padał deszcz ze śniegiem, a szare chmury przemieszczały się po niebie wyjątkowo szybko.

- Na dzisiejszej lekcji zajmiemy się nowym tematem; transmutacją ludzi - zaczęła McGonagall, kilka chwil po wejściu do klasy. - Najpierw jednak proszę złożyć wypracowania zadane na pracę domową na moim biurku.

Wszyscy, łącznie z Miriel, podnieśli się z krzeseł i zaczęli składać pergaminy w wyznaczonym miejscu.

- Panie Malfoy, gdzie pańskie wypracowanie? - spytała McGonagall surowym tonem.

- Zapomniałem - odrzucił krótko Ślizgon.

- To już drugi raz w tym miesiącu. Proszę zostać chwilę po lekcji.

Miriel obejrzała się przez ramię i spojrzała na blondyna. Wyglądał, jakby nie spał całą noc. Jego włosy były w nieładzie, który rzadko można było u niego spotkać, a oczy podkrążone.
Mafloy spojrzał na nią, prawdopodobnie czując jej spojrzenie na sobie, a ta szybko odwróciła wzrok. Jej serce szybciej zabiło.

Zaraz po lekcjach Miriel udała się do biblioteki, by w spokoju dokończyć wypracowanie na transmutacje zadane dzisiejszego dnia. Odkąd Beth podobał się Harry, Miriel próbowała jak najczęściej przebywać poza swoim dormitorium. Blondynka niekiedy nie mogła przestać o nim gadać, co doprowadzało ją i Maddy powoli do szaleństwa. Mimo to, że namawiały ją by po prostu z nim porozmawiała, ta nie chciała, tłumacząc się, że teraz nagle wszystkie dziewczyny na niego lecą, bo jest "wybrańcem". Sama twierdziła, że jej zauroczenie narodziło się, kiedy wszyscy Pottera uważali za kłamcę, a ona jedna z niewielu, wierzyła mu. Szczególnie w ostatnim czasie Beth denerwowała Romilda Vane, która ponoć chce wcisnąć w Harry'ego eliksir miłosny. Miriel uważała to za nieco zabawne, ale wiedziała, że dla Beth jest to całkiem poważna sytuacja.

Kiedy za oknami było już ciemno, Miriel zwinęła prawie skończone wypracownię i wysunęła je do torby. Wyszła z biblioteki i zaczęła się kierować w stronę Wielkij Sali na kolację. Schodząc schodami usłyszała za sobą kroki i po chwili ktoś zrównał z nią kroku.

- Cześć - powiedział Miles Bletchley.

- Hej - burknęła, nie mając ochoty z nim rozmawiać. Jego blond włosy były idealnie uczesane, a każdy loczek na głowie zdawał się być perfekcyjny. Miriel poczuła mocny zapach perfum.

- Słuchaj, słyszałem o ostatniej sytuacji i chciałam tylko powiedzieć, że mi przykro - odrzekł, ale jego ton głosu ani trochę nie wskazywał na to, że było mu przyrko.

Miriel poczuła gulę w gardle na wspomnienie o babci i potrząsnęła tylko głową, nie mogąc wymówić żadnych słów. Skupiła całą uwagę na tym, by powstrzymać łzy.

- Pomyślałem sobie, czy może nie chciałabyś wyjść jutro razem gdzieś do Hogsmeade? - powiedział i poprawił torbę, która zwisła z jego ramienia.

Miriel zezłościło jego brak taktu.

- Umówiłam się już z przyjaciółkami - powiedziała sucho i skręciła w stronę Wielkiej Sali. Kretyn, pomyślała.

Nazajutrz o godzinie jedenastej wraz z Maddy i Beth były już w drodze do Hogsmeade,  po tym jak przez pół godziny czekały w kolejce do Filcha, który sprawdzał zgody na wyjście.

- Okropnie zimno jak na połowę października - rzekła Maddy, ale Miriel ledwo ją słyszała, bo uszy zakrywają jej wełniana czapka. Śniegu przez noc napadało dosyć sporo, a silny, arktyczny wiatr mroził im policzki.

𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz