- Gdzie idziesz? - zapytała Maddy, widząc, że Miriel ubiera kolejno czapkę, szalik i płaszcz.
- Przejść się - odrzekła i wyszła z dormitorium, wkładając różdżkę do kieszeni płaszcza w kolorze ciemnej zieleni.
Wtorkowe popołudnie było dziś całkiem przyjemne. Przez noc napadało sporo śniegu, a słońce było już nisko na horyzoncie, oświetlając błonia bladym, pomarańczowym światłem. Miriel wyszła z zamku na dziedziniec. Uczniowie najmłodszych klas rzucali się śnieżkami, goniąc się nazwajem. Cały dziedziniec wypełniało echo śmiechów, a w powietrzu było czuć dobrą zabawę. Niektórzy budowali lodowe zamki z użyciem czarów.
Miriel wyminęła ich i udała się w stronę jeziora, pokonując spore zaspy śniegu, który mienił się przepięknie w pomarańczowym świetle. Wiał delikatny, mroźny wiatr, który muskał zaczerwienione policzki Miriel. Powietrze miało cudowny zapach; świeży, orzeźwiający. Z chatki Hagrida ulatywały kłęby dymu, tańczące nad kominem i zanikające ponad koronami drzew zakazanego lasu.
Gdy doszła na skraj jeziora, przycupnęła na lekko oblodzonym kamieniu, znajdującym się pod koroną ogromnego buka. To miejsce kojarzyło jej się tylko z jednym. Z nim.
Siedziała, wpatrując się w gładką, srebrzystą taflę jeziora. Słońce było coraz niżej. Za pół godziny zniknie. Miriel starała się oczyścić swój umysł, ale nie wiedziała nawet od czego zacząć. Zbyt wiele myśli kłębiło się w jej głowie.
Nagle usłyszała charakterystyczny dźwięk stawianych kroków na świeżym śniegu. Odwróciła głowę i ujrzała Malfoya, idącego w jej kierunku. Jej serce zabiło mocniej na jego widok. Wiatr targał jego białe włosy, a blada skóra w świetle zachodu nabierała zdrowego wyglądu.
- Śledzisz mnie? - spytała Miriel, ponownie wbijaj wzrok w horyzont.
Chłopak usiadł na kamieniu zaraz obok niej. Miriel przeszył przyjemny dreszcz.
- Wracałem z sowiarni i cię zauważyłem - odrzekł po chwili, również wpatrując się w horyzont.
Miriel poczuła się lekko zawstydzona, przypominając sobie okoliczności, w jakich ostatnio rozmawiali, kiedy płakała w pokoju życzeń.
- Dlaczego byłaś z Bletchleym na podwieczorku u Slughorna? - zapytał Draco. Jego głos był łagodny i spokojny. Takiej wersji Malfoya Miriel jeszcze nie słyszała. Wyczuć można było jednak nutkę zazdrości.
Zdziwiło ją to pytanie, a jednocześnie uderzyła ją fala nagłego stresu związana z sytuacją pomiędzy nią a Milesem.
- Dlaczego pytasz? - spytała, chowając ręce do kieszeni, bo zaczęła czuć nieprzyjemne mrowienie w palcach spowodowane zimnem.
- Podobno go nie znosisz, więc skąd ta nagła zmiana? - rzekł.
- Nienawidzę go - odpowiedziała Miriel, próbując trzymać emocje na wodzy. Nie miała zamiaru już nigdy przy nim płakać, żeby nie poniżać się jeszcze bardziej.
- Trochę to niespójne - prychnął.
- Powiedzmy, że nie miałam wyboru - westchnęła po chwili.
- Podobno każdy ma wybór. Twoje własne słowa - powiedział, kładąc nacisk na ostatnie zdanie.
Hipokrytka, pomyślała Miriel.
- Jedna opcja gorsza od drugiej - mruknęła. - Nie chce o tym rozmawiać.
Malfoy spojrzał na nią, lecz Miriel nie oderwała wzroku od horyzontu. Jej oczy wyglądały jakby były wypełnione płynnym złotem, a włosy w tym świetle zdawały się płonąć. Próbowała się nie zaczerwienić. Jej serce galopowało, widząc kątem oka, że zimne oczy koloru stali wpatrują się w jej twarz.
CZYTASZ
𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy
FanficMiriel Feanar to szesnastoletnia czarownica. Ale czy tylko czarownica? Zaczyna swój szósty rok w Hogwarcie, a jej życie staje pod znakiem zapytania, gdy staje się celem Lorda Voldemorta po śmierci swojej babci. Jak potoczą się losy wyjątkowej dziewc...