Rozdział 25. Impreza

694 23 12
                                    

Wieczorem po kolacji Maddy jako pierwsza zaczęła przygotowania do imprezy. Miriel dalej nie była przekonana czy iść, ale jak już Maddy zdołała załatwić im pary, zdecydowała, że jednak się poświęci i pójdzie.

- Czy to naprawdę konieczne? - spytała Maddy, kiedy ta przebierała się w czarną, krótką sukienkę.

- Oczywiście - prychnęła.

- Nie uważasz, że reszta będzie normlanie ubrana? - westchnęła Miriel, myśląc czy może jednak się wycofać. Wciąż miała niezbyt dobry humor.

- Tak. Sama zobaczysz i jeszcze się zdziwisz - powiedziała, nie odrywając wzroku od swojego odbicia w lustrze.

- Zdajesz sobie sprawę z tego, że jak jakiś nauczyciel nas zobaczy tak na korytarzu to będziemy mieć przerąbane? - spytała Miriel, myśląc, co ma na siebie złożyć.

- Raz się żyje, nie panikuj - odrzekła Beth, która była równie podekscytowana jak Maddy.

Miriel weszła do łazienki i umyła twarz. Stwierdziła, że wyjątkowo się pomaluje, bo ostatnio malowała się na bal bożonarodzeniowy dwa lata temu. Może wtedy Malfoy ją zauważy? Nie, nie obchodzi mnie on, pomyślała, wdychając. Lubiła się bez makijażu, ale nic nie szkodzi pomalować się raz na czas. Była bardzo ładna i bez niego, dzięki elfickim genom.

Pożyczyła więc kosmetyczkę od Maddy, która dość często się malowała i nałożyła kilka produktów. Wytuszowała rzęsy, namalowała kreski, które zgrabnie wydłużyły jej oko, nałożyła trochę różu i czerwony błyszczyk. Cztery produkty sprawiły, że jej twarz wygadała jeszcze piękniej niż zwykle, aż sama się zdziwiła. Przeczesała włosy palcami. Były lekko napuszone.

- Wow - powiedziała Beth, kiedy Miriel wróciła do pokoju. Słychać było w jej głosie nutkę zazdrości.

Miriel uśmiechneła się do niej i sięgnęła do kufra, wyciągając jakieś dżinsy.

- No chyba żartujesz - powiedziała Maddy, patrząc ze zdziwieniem na to, co Miriel ma w rękach. - Nie ma opcji.

- Jeżeli myślisz, że pójdę w sukience to... - zaczęła Miriel, ale nie dane było jej dokończyć.

- Dosłownie to jedyna okazja, a jeżeli myślisz, że te Ślizgońskie lafiryndy na czele z Parkinson, tą głupią krową, będą ubrane w stare dżinsy to grubo się myślisz - rzekła Maddy, nakładając na usta błyszczyk dość agresywnymi ruchami.

- A tak w ogóle to dlaczego tak bardzo chcesz tam iść? - spytała Miriel, przyglądając się dokładnie Maddy.

- Jak to dlaczego? To oczywiste. Na pewno będą jacyś przystojniacy, nie obchodzi mnie z jakiego domu - odrzekła, krzyżując ręce na piersiach.

- Mhm... - mruknęła Miriel.

- Także proszę, zakładaj - powiedziała Maddy, wyciągając coś ze swojego kurfa i ciskając w przyjaciółkę.

Miriel wzięła do ręki kawałek czarnego materiału, który rzuciła jej Maddy i przyglądnęła się dokładnie. Była to sukienka, dość podoba do tej co miała na sobie Maddy. Miała cienkie ramiączka, była dość krótka i obcisła z lekko za dużym dekoltem. Było to przeciwieństwo ubrań, w jakich Miriel czuła się komfortowo.

- No chyba żartujesz, Harris - prychnęła, wytrzeszczając oczy na nią.

- Nie, nie żartuje. Masz dwie minuty i wychodzimy.

Wyszły z pokoju wspólnego Gryffindoru chwilę po dziewiątej. Miriel nie miała siły już protestować, więc zgodziła się założyć sukienkę Maddy.

𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz