Na wieży stał Draco Malfoy, opierając ciężar ciała na ramionach, leżących na zaśnieżonej barierce. Był ubrany w swój charakterystyczny czarny garnitur, jakby nawet nie myślał o tym, że powinien iść spać. Wpatrywał się w gwieździste niebo i nie zauważył, że ktoś za nim stoi. Miriel zrobiła jeszcze krok do przodu, gdy ten zajrzał przez ramię. Zajęło mu parę sekund, by rozpoznać kto to.
- Co tu robisz? - spytał, odwracając się z powrotem w stronę gwiazd, jakby nie miał ochoty na nią nawet patrzeć.
- Mogłabym cię zapytać o to samo - odrzekła, stawiając kroki na ośnieżonej posadzce. Chłopak nic nie odpowiedział, więc Miriel kontynuowała: - Po śmierci mojej babci bardzo często tu przychodziłam, by oglądać gwiazdy. Stąd najlepiej je widać i bardzo mi to pomagało. Chyba ma to coś wspólnego z elfickimi genami.
Nadal milczał. Stanęła obok niego i również oparła ręce na barierce. Zawiał mroźny wiatr, a Miriel starała się opanować delikatne drżenie z zimna. Zaczęła patrzeć w gwiazdy i wyszukiwać ulubionych konstalacji. Automatycznie poprawiło jej to humor. Stali tak parę dobrych minut, nie odzywając się słowem. Mimo to Miriel czuła w powietrzu pewnego rodzaju napięcie między nimi.
- A ty co tu robisz? - zapytała, patrzeć na niego. Jego twarz była jeszcze bardziej ponura niż zwykle, a szare oczy wręcz świeciły w świetle księżyca.
- Przyszedłem... pomyśleć - odpowiedział po dłuższej chwili.
Odwrócił twarz w stronę Miriel. Miał dziwnie nieprzytomny wzrok. Westchnął głęboko, a Miriel poczuła intensywny zapach ognistej whiskey.
- Piłeś? - zdziwiła się na głos.
- Może trochę - odrzekł, znów przenosząc wzrok na niebo.
Miriel nie chciała pytać, czemu pił, bo dobrze znała odpowiedź na to pytanie. Presja, dotycząca zadania, z jaką się zmagał, musiała być niewyobrażalna. Czasem nawet o tym zapominała, pogrążona w problemach własnej psychiki.
- Wiesz, że nie musisz tego robić - powiedziała ostrożnie.
- Robić czego? - zapytał, niezbyt pewien, co Miriel ma na myśli.
- Dobrze wiesz, o czym mówię - odparła. Chłopak prychnął, kręcąc głową.
- Ty chyba naprawdę nie zdajesz sobie sprawy z konsekwencji, jakie by to niosło - powiedział, stukając nerwowo palcem w barierkę.
- Wiem, ale... Może pójdziesz porozmawiać z... - zaczęła Miriel, ale bała się dokończyć tego zdania. Od dłuższego czasu jednak chodziło jej to rozwiązanie po głowie. - Z... Dumbledorem.
Chłopak zaśmiał się na głos, ukrywając twarz w dłoniach.
- Czy ty do reszty... - zaczął, przenosząc dłonie na włosy. Przeczesał je palcami, po czym znowu zawisły na barierce.
- Posłuchaj - przerwała mu. - Jeżeli wyznałbyś mu prawdę, na pewno by pomógł tobie i twojej rodzinie. Ochroniłby was przed... nim.
- Jak nie ja, to kto inny to zrobi. A ochrona na nic mi się zda. On i tak nas znajdzie i zabije. Poza tym jak ty to sobie niby wyobrażasz? - odrzekł, a jego twarz znów przybrała ponury wyraz.
- Ja rozumiem, że to ciężkie. Albo Dumbledore albo cała twoja rodzina. Nie dali ci wyboru, a ja wierzę, że sam byś tej drogi nie wybrał, gdyby nie twoi rodzice - rzekła, znów patrząc na niego. Nie odezwał się. - Myślałam, że jest jakieś wyjście z tej sytuacji, ale najwyraźniej... nie ma. Sama nie chce, żeby to się stało, ale... I tak szykuje się wojna. Będą większe czy mniejsze straty.
CZYTASZ
𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy
FanfictionMiriel Feanar to szesnastoletnia czarownica. Ale czy tylko czarownica? Zaczyna swój szósty rok w Hogwarcie, a jej życie staje pod znakiem zapytania, gdy staje się celem Lorda Voldemorta po śmierci swojej babci. Jak potoczą się losy wyjątkowej dziewc...