Rozdział 41. Klub Ślimaka

567 24 6
                                    

Słowa Milesa okazały się prawdą. W środę po południu Slughorn zaczepił ją, gdy akurat wychodziła z Wielkiej Sali. Zaprosił ją na podwieczorek w piątek o osiemnastej i z uśmiechem odszedł, dodając, że może przyjść z osobą towarzyszącą. Mirel podziękowała mu również uśmiechem, za którym kryła się istna panika i strach. Tak bardzo nie chciała tam iść. Ale musiała. Nie miała wyjścia. Jeżeli tego nie zrobi, zostanie skazana na katorgę do końca roku szkolnego. O ile nie do końca szkolnej kariery. Musiała wybrać mniejsze zło.

Gdyby tego było mało piątek nadszedł zaskakująco szybko. Od rana Miriel czuła ścisk w żołądku. Bała się godziny osiemnastej. Bycie osobą towarzyszącą jednak nie przerażało Miriel już tak bardzo po tym, do jakiego wniosku doszła wczoraj wieczorem. Przecież Harry tam będzie. Hermiona. Ginny. Co powiedzą, jak zobaczą ją z jednym z największych kretynów Slytherinu? Harry już nigdy się do niej nie odezwie. Co mu ma niby powiedzieć? Prawdę? Nie była pewna czy jej uwierzy. Bała się, że nikt jej nie uwierzy.

O siedemnastej siedziała w dormitorium, tępo wpatrując się w sufit. Żołądek ją bolał. Czuła jak stres się w niej kłębi. Mimo to zmusiła się do doprowadzenia się do porządku. Ubrała się w miarę elegancko i delikatnie pomalowała. Spojrzała w lustro i ujrzała piękną twarz. Niemal idealną. To było jej przekleństwo. Gdyby była brzydka nikt nigdy nie wróciłby na niej najmniej uwagi.

O osiemnastej stała już pod gabinetem Slughorna. Nie czekając na Ślizgona weszła do środka i rozejrzała się uważnie. Wystrój był bardziej skromny niż ostatnio na przyjęciu bożonarodzeniowym, lecz nadal ładny i bogaty. Było naprawdę sporo osób w środku. Wszyscy byli pochłonięci rozmową, a szczególnie Slughorn. Kątem oka Miriel wypatrzyła Harry'ego, który posłał jej uśmiech.

Nagle poczuła jak ktoś bierze ją pod ramię. Aż podskoczyła.

- Ładnie wyglądasz - rzekł Miles, trzymając ją mocno za ramię, jakby się bał, że gdzieś ucieknie. Omiótł pożądliwym spojrzeniem jej ciało, uśmiechając się triumfalnie pod nosem. Miriel nie była w stanie uwierzyć samej sobie, że zgodziła się na coś takiego.

To były najgorsze dwie godziny życia Miriel. Miles nie odstępował jej nawet na krok. Cały czas trzymał ją pod ramię, dumnie przechadzając się po sali i rozmawiając z poszczególnymi osobami.  Co jakiś czas przesuwał dłonią po jej talii, przybliżając ją do siebie jeszcze bardziej. Miriel za każdym razem całą siłą woli próbowała się powstrzymać od wybuchu emocji. Dłonie jej się trzęsły. Czuła suchość w ustach i pot na czole. Ból żołądka przerodził się w mdłości. A gdy Harry spojrzał w ich kierunku, uderzyła ją fala paniki. Popatrzył na nią zszokowany i zmarszczył brwi. Po chwili dostrzegła to i Hermiona. Miriel marzyła o tym, by zapaść się pod ziemię. Szczególnie, że i Hermiona i Harry wiedzieli jak Milesa nienawidzi - po sytuacji spod biblioteki. Teraz pewnie myślą, że jest nienormalna.

Wzięła kieliszek szampana i upiła z niego łyk. Musująca, kwaskowa ciecz rozpłynęła się w jej ustach. Poczuła smak alkoholu i marzyła teraz tylko o tym by upić się do nieprzytomności. Alkohol poluzowałby supeł stresu w jej żołądku.

- Nie bądź taka spięta - powiedział i podał jej kolejny kieliszek szampana. - Rozluźnij się trochę.

- W twoim towarzystwie? - rzekła z niesmakiem. - Po moim trupie.

Bletchley uśmiechnął się drwiąco pod nosem. Miriel zacisnęła dłoń w pięść, wbijając boleśnie paznokcie w skórę. Wyobrażała sobie, że to właśnie jemu zadaje ten ból, który właśnie czuła. Tylko sto razy gorszy.

Przechadzali się w nieskończoność, jedli desery, rozmawiali z rówieśniami. Co jakiś czas Miriel wyłapywała spojrzenia jakiego kolegów, którzy byli nieco zaskoczeni. Czuła się, jakby spędzała czas ze swoim chłopakiem. A raczej tylko tak to wyglądało z boku. W głębi duszy jednak czuła odrazę do niego.

𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz