Miriel otworzyła oczy i zobaczyła rozmazany sufit skrzydła szpitalnego.
- MIRIEL! - usłyszała krzyk, który odbił się echem w jej głowie, przez co nieco się skrzywiła.
- Ciszej - syknął drugi głos.
Obraz się wyostrzył i ujrzała wystraszone twarze swoich przyjaciółek.
- Jak się czujesz? - spytała Maddy.
- Co się stało? - spytała Miriel, próbując coś sobie przypomnieć, bo wspomnienia w jej głowie rozmywały się i układały w dziwnej kolejności.
- Zemdlałaś - odrzekła Beth.
Miriel podniosła się do pozycji siedzącej i nagle wszystko ułożyło się w całości. Przypomniała sobie dokładnie zdarzenia. Odruchowo dotknęła okolic nosa, ale nie wyczuła, by miała nadal krew na twarzy. Maddy i Beth nadal spoglądały na nią ze strachem.
- Po pierwsze - odezwała się Maddy, jakby nagle sobie coś przypomniała - dlaczego nam nie powiedziałaś, że wcześniej też się to zdarzyło? Pani Pomfrey nam wszystko powiedziała.
- Nie chciałam was martwić - westchnęła Miriel, nie mając najmniej ochoty o tym gadać. - Po co mam łazić i użalać się nad sobą? Wielkie mi halo.
- Wyglądało to dość strasznie - mruknęła Beth. - Jak McGonagall puściła cię do łazienki, kątem oka zobaczyłam, że kant twojej ławki jest czymś poplamiony. Potem rozumiałam, że to krew. Wychyliłam się, by spytać, czy wszystko okej, ale w tym samym czasie zsunęłaś się z krzesła i wylądowałaś na ziemi.
Mina Beth wyglądała, jakby odtwarzała ponownie tą scenę w swoim umyśle, nie umykając żadnemu szczegółowi.
- A potem McGonagall zauważyła i wszyscy się trochę przestraszyli - dodała Maddy, ściskając kołdrę, którą była przykryta Miriel.
- Merlinie, ale wstyd - westcgnęła Miriel, zasłaniając twarz dłońmi. Czemu jej koszmary zawsze się spełniają? Jeszcze był tam Malfoy i wszystko widział. Znowu...
- Daj spokój - prychnęła Beth. - Jakbyś się widziała... Pół twarz i koszuli miałaś we krwi. Przerażające.
Beth wzdrygnęła się na samą myśl.
- No, McGonagall też była w szoku - dodała Maddy, a jej kąciki lekko drgnęły.
- No, a potem cię zabrali tutaj. Przyszłyśmy od razu po lekcji - powiedziała Beth.
- Kto? - spytała niepewnie Miriel.
Przed jej oczami pojawił się obraz pewnego blondyna, który trzyma ją w objęciach, zanosząc do skrzydła szpitalnego. Wtedy sobie uświadomił, że właśnie tak to wyglądało za pierwszym razem. Zrobiło jej się jeszcze bardziej wstyd, ale i poczuła przyjemne uczucie w brzuchu. Wtedy się nią zainteresował.
-Potter i Weasley - odrzekła Beth takim tonem, jakby chciała zamienić się miejscami z Miriel. Wszystko by dała za chwilę uwagi Harry'ego.
Chwilę siedziały w ciszy. Nagle Miriel przypomniała sobie sen, który pojawił jej się w głowie chwilę po utracie przytomności. Znowu to samo. Każdej nocy śni jej się dokładnie to samo, a sen urywa się w tym samym momencie. W momencie zobaczenie białego, oślepiającego światła. Ktoś ją woła, ale nie może odkryć kto. Głos jest dziwnie zmodyfikowany. Jej rozmyślenia przerwało wejście pani Pomfrey.
- Jak się czujesz? - zapytała, przyglądając jej się uważnie. W dłoni miała eliksir, ten sam co ostatnio. Podała go jej bez słowa.
- Lepiej - odrzekła, gdy wypiła całą zawartość szklanki.
CZYTASZ
𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy
FanfictionMiriel Feanar to szesnastoletnia czarownica. Ale czy tylko czarownica? Zaczyna swój szósty rok w Hogwarcie, a jej życie staje pod znakiem zapytania, gdy staje się celem Lorda Voldemorta po śmierci swojej babci. Jak potoczą się losy wyjątkowej dziewc...