Z Harrym spotkała się przed gabinetem Slughorna.
- Cześć - rzekł Harry, widząc ją. - Ładnie wyglądasz.
Przyjrzał się jej z podziwem, a później spojrzał w inną stronę lekko zawstydzony.
- Dzięki - mruknęła, nawet na niego nie patrząc. Nadal była przybita kłótnią z Beth. Może Beth jednak ma rację i po prostu ona jest okropną przyjaciółką?
- Coś się stało? - spytał, widząc jej minę.
- Nic, chodźmy lepiej - odrzekła i razem weszli do gabinetu Slughorna, z którego było słychać już mnóstwo głosów.
Harry miał na sobie szatę wyjściową koloru butelkowej zieleni, która wyjątkowo pasowała mu do oczu i karnacji. Chwyciła go pod ramię i odrzuciwszy swoje rude włosy na plecy, wkroczyli do sali.
Gabinet Slughorna był naprawdę duży, choć Miriel podejrzewała, że na potrzeby przyjęcia został nieco powiększony, by pomieścić masę gości. Sufit oraz ściany były przyozdobione szkarłatnymi, złotymi i szmaragdowymi tkaninami. Na środku sufitu wisiała duża, złota lampa, która rzucała na pokój lekko czerwone światło i fruwały wokół miej malutkie elfy. Były to elfy innej rasy, niż te od których pochodziła Miriel. Te nie były ludzkie. W jednym kącie stała mała orkiestra, grająca jakąś poruszającą, świąteczną melodię. Pod sufitem w niektórych miejscach była rozwieszona jemioła. Pomiędzy ich nogami przepychały się skrzaty domowe, trzymając w małych rączkach duże tacę z przekąskami.
- Harry! - zawołał ucieszony Slughorn, zapraszając go ruchem ręki w stronę grupy starszych czarodziejów, z którymi właśnie rozmawiał.
Podeszli razem z Harrym do grupy panów. Jeden z nich miał olbrzymie, srebrne loki opadające na szkarłatnoczerwoną szatę wyjściową i był bardzo podniecony faktem, że pozna słynnego Harry'ego Pottera.
Miriel nie słuchała jednak o czym rozmawiali. Zatraciła się znów w swoich ponurych myślach, nieświadomie ściskając ramię Harry'ego. Czy naprawdę jest aż tak okropną osobą? Nie powinna tu przychodzić. Powinna odmówić grzecznie Harry'emu, który na pewno by ją zrozumiał. Z drugiej strony wciąż czuła w sobie złość po niesprawiedliwych słowach Beth. Wcale to nie wygląda tak, jak to ujęła. Może poniekąd, ale nie wszystko... Powinna też wykazać się wyrozumiałością.
- ... panno Feanar? - Z zamysłu wyrwał ją donośny głos profesora Slughorna.
- Słucham? - spytała, podnosząc wzrok, który przez chwilę miała wbity w ziemię.
- Opowiadałem wcześniej panu Alaricowi o pani niezwykłej rodzinie, rzecz jasna. Alaric niegdyś zajmował się badaniami na temat życia elfów, ale są one bardzo skryte i ciężko je spotkać - powiedział, patrząc na Miriel tak, jakby chciał by dodała coś do tego.
- Ee... tak. Mam w rodzinie elficką krew.
Ów Alaric, wysoki, starszy czarodziej w błękitnej szacie z pozłacanymi frędzlami, przypatrywał się jej z zachwytem.
- Wywodzi się z pani z rodu Celeborn, prawda? - zapytał, a w jego oczach była czysta ciekawość.
- Tak. Niestety nie poznałam nigdy swoich pradziadków, Lorayr i Admìra, ponieważ moja babcia wyszła za mąż za Wilhelma, który był z innego rodu; Feanar - wytłumaczyła Miriel, która chciała mieć tą rozmowę jak najszybciej za sobą.
- Interesujące... - odrzekł Alaric, nie spuszczając z niej swojego zaintrygowanego spojrzenia. Harry również przysłuchiwał się, jakby i dla niego było to interesujące. - A dlaczego, jeśli mogę zapytać, połączenie dwóch rodów tak wpłynęło na sytuację?
CZYTASZ
𝐘𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐜𝐡𝐨𝐢𝐜𝐞 | Draco Malfoy
FanfictionMiriel Feanar to szesnastoletnia czarownica. Ale czy tylko czarownica? Zaczyna swój szósty rok w Hogwarcie, a jej życie staje pod znakiem zapytania, gdy staje się celem Lorda Voldemorta po śmierci swojej babci. Jak potoczą się losy wyjątkowej dziewc...