13. tajemnicza spółka

444 44 13
                                    

wiem, powtarzam się, ale zostawcie gwiazdkę kochani, co? dzięki!! miłego czytania.

✵

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

—Jezusie! Co to do cholery było? Co to do cholery było? — Steve, wydawałoby się, że krzyczał to już milionowy raz, chodząc po sypialni, w której był wraz z dziewczynami i Jonathanem, który upewniał się, że drzwi były zamknięte i odpowiednio zabezpieczone.

—Zamknij się! — Nancy i Jonathan obrócili się i krzyknęli jednocześnie, kiedy Ringo zdecydowała podjąć się mniej ofensywnego podejścia. Czuła się po części winna temu, że się tam znajdował - mimo wszystko, gdyby nie zmusiła go, do siebie do Byersów, to by go tam nie było.

—To wielki, straszny potwór! — to było wszystko co potrafiła zrobić w tamtym momencie, dźwięki skrzypnięć roznosiły się za drzwiami, powodując, że jej serce łomotało. Był do dźwięk niepodobny do żadnych wydawanych przez zwierzęta, które dotychczas słyszała i było je słychać w całym domu.

Mimo różnic między nimi, wszyscy skulili się razem i wpatrywali się intensywnie w drzwi, gotowi do skoku, by przebić się przez drewno i dotrzeć do nich. Jonathan trzymał zapalniczkę w powietrzu - z jakiegoś powodu, Ringo nie była tego świadoma, ale nie pominęła żadnej z pozostawionych pułapek podczas drogi do sypialni. Nancy mocno ściskała w ręce broń, sprawiając, że Steve zaczął się zastanawiać skąd ona ją w ogóle dostała i jak wystarczająco komfortowo mogła się czuć, by jej używać. Ringo trzymała największą z tych wszystkich broni, drewniana rączką jej siekiery była ciasno uwięziona w jej dłoni.

Okrzyki bestii zaczęły stawać się cichsze, ale to oddychanie można wciąż było usłyszeć z drugiej strony, było to zmieszane z ich szybkimi oddechami.

—Co to robi? — spytała Nancy, prostując rękę, która trzymała broń.

—Skąd do cholery mogę to wiedzieć? — odrzuciła Ringo, odsuwając wszystkie maniery na bok, przez okno, było tak przez całą stresującą sytuację.

Światełka w domu stale migotały odkąd to przybyło, ale z nagłym wstrząsem przestały i były one stale zapalone. W domu panowała cisza.

—Słyszycie cokolwiek? — szepnęła do nich Nancy, nie odważając się spuścić wzroku z drzwi.

—Nie — Jonathan potrząsną zapalniczką, sprawiając, że reszta grupy mogła w końcu wziąć oddech. Sięgając w dół po zmodyfikowany kij baseballowy, który zostawił na podłodze, uniósł go wysoko i ruszył w stronę drzwi. Wyglądało to tak, jakby dla maksymalnego efektu wbił w drewno skrzynkę gwoździ.

—Zwariowałeś? — krzyknęła szeptem Ringo, jej oczy były szerokie, kiedy obserwowała Nancy, która podążyła jego krokiem i wyszła na korytarz.

slow ride | STEVE HARRINGTONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz