Rozdział 1: Dlaczego księżniczka płacze?

1K 20 0
                                    

Min Azter
Westchnęłam ciężko i podeszłam do szafki. To był mój pierwszy dzień na studiach a już zdołałam podpaść wykładowcy. Zazwyczaj nie byłam hamska ale jego sposób bycia był irytujący.
- Pani Min! Słucha mnie pani? - zapytał pan Lim, mój wykładowca. Cała sala teraz spojrzała na mnie. Super.
- Tak proszę pana.
- To proszę powiedzieć o czym mówiłem.
Świetnie. Nic nie pamiętam. Będzie wstyd przed całą grupą.
- Ja...nie pamiętam. - spuściłam głowę.
- W takim razie napisze pani na kartce tysiąc razy słowo "przepraszam" a następnie przyniesie ją pani na następne zajęcia.
Że co?? Ja przecież dziś idę do pracy!
- No chyba cię pogięło. - powiedziałam, patrząc na nauczyciela ze złością.
Na moje słowa cała sala wybuchnęła śmiechem.
Chciałam cofnąć moje słowa, lecz dotarło do mnie, że już za późno.
- Pani Azter Min! Do mnie! - wrzasnął wykładowca.
Tym razem podeszłam do niego. Idąc między ławkami, mijałam zdziwione spojrzenia studentów, którzy coś szeptali między sobą.
- W takim razie napisze je pani teraz. - powiedział pan Lim, wskazując na tablicę, kiedy stanęłam przed nim.
- Słucham? - zapytałam zdziwiona.
To nie może być!
- Będę panią obserwował. Reszta może wyjść.
I tak oto wyszłam z pomieszczenia godzinę po czasie, w którym powinnam się znaleść w barze. Mogłam się pożegnać z nową pracą.
Oparłam się o szafkę ze łzami w oczach. To był świetny dzień.
- I co ja teraz zrobię? - zapytałam samą siebie. Musiałam mieć pracę. Odkąd moja mama zmarła rok temu, sama musiałam opiekować się moją pięcioletnią siostrą. Tata nas zostawił gdy miałam sześć lat. Prawie go nie pamiętam.
Nagle mój telefon zawibrował w mojej kieszeni. Sięgnęłam po niego i przeczytałam nową wiadomość.
Nieznany:
Dlaczego księżniczka płacze?
Że co?? Kim on jest?
Pomyślałam, że ktoś się pomylił i usunęłam wiadomość.
Otarłam łzy i schowałam rzeczy do szafki. Następnie wyszłam zbudynku. Kiedy szłam ulicą w kierunku baru, dostałam kolejną wiadomość od nieznanego numeru.
Nieznany:
Nie ładnie.
Zamarłam i stanęłam w miejscu. Postanowiłam tym razem odpisać.
Ja:
Pomyliłeś numery...
Odpowiedź przyszła niemal od razu.
Nieznany:
Niczego nie pomyliłem Min Azter.
Teraz naprawdę się wystraszyłam. Postanowiłam odpisać.
Ja:
Kim jesteś? Znamy się??
I od razu odpowiedź.
Nieznany:
Ty mnie nie znasz. Ale ja ciebie tak.
Na ostatnią wiadomośc zesztywniałam. Po raz kolejny napisałam do tej osoby.
Ja:
Jesteś Stalkerem?
Nie odpisał mi już. O ile to był facet.
Zauważyłam, że ciągle stoję w miejscu. Zaczęłam iść dalej. W mojej głowie pojawiły się pytania.
Kim on jest? I czego ode mnie chce?
Nie miałam odwagi jednak napisać.
Kiedy znalazłam się w barze, od razu podeszła do mnie Lucy, laska, która tu pracuje.
- Witaj Azter. - zagadała do mnie, bawiąc się swoimi włosami. Jej wzrok i postawa jak zawsze były puste, jak u lalek. Postanowiłam być miła.
- Cześć. - odpowiedziałam a ona się zaśmiała.
- Naprawdę sądziłaś, że chcę CIEBIE przywitać? Chciałam jedynie powiadomić cię, że szef oczekuje ciebie w swoim gabinecie.
Na te słowa pospiesznie poszłam w stronę gabinetu, odprowadzana jej bezczelnym wzrokiem.
Po drodze mój telefon zawibrował. Postanowiłam to olać.
Kiedy wyszłam z gabinetu szefa, byłam już jedną z byłych pracownic lokalu. Zupełnie jak się spodziewałam. Zwolnił mnie. Nie dał mi nawet dojść do słowa. Powiedział tylko, że "taka nieodpowiedzialna osoba jak ja nie może tu pracować". Nie powiem, to zabolało. Ale i to postanowiłam olać. Mimo to czułam jak w moich oczach zbierają się łzy.
Nagle stanęłam jak wryta. Przede mną, na podłodze leżała zakrwawiona Lucy. Pisnęłam. Wiem, że powinnam sprawdzić czy wciąż żyje, ale za bardzo się bałam. Pobiegłam z powrotem do gabinetu szefa i zawołałam.
- Lucy! O - ona...
- Czy cię nie zwolniłem przed chwilą? Jakim prawem tu znowu weszłaś Min?! - wrzasnął na mnie mój były szef, wstając z fotela.
Przełknęłam gulę w gardle.
- Lucy nie żyje! - krzyknęłam, po czym osunęłam się na podłogę przy ścianie.
- Co?! - szybko wyszedł z gabinetu.
Kiedy się uspokoiłam, przypomniałam sobie o wiadomości. Przez głowę przeszła mi dziwaczna, wręcz straszna myśl. Postanowiłam to sprawdzić.
Nieznany:
Już nie żyje suka.
Ponownie osunęłam się na podłogę.
Kiedy przyjechała policja, wciąż siedziałam w gabinecie szefa. Myślałam nad tym, kim jest mój Stalker. I dlaczego zabił Lucy?
Drżącymi rękami wystukałam kolejną moją wiadomość, skierowaną do niego. Mojego oprawcy.
Ja:
Kim jesteś?! Dlaczego zabiłeś Lucy?!
Odpowiedź przyszła niemal od razu.
Nieznany:
Nikt nie ma prawa dotykać tego co moje.
Zadrżałam. Odpisałam mu.
Ja:
A co jeśli powiem o tobie policji?
Z tą myślą wstałam i ruszyłam w kierunku holu. Zatrzymała mnie jednak kolejna wiadomość.
Nieznany:
Wtedy tego pożałujesz. Mogę ci to obiecać. Bądź grzeczną dziewczynką Min Azter...
Kiedy przeczytałam tą wiadomość, bardzo się przestraszyłam. Faktem było, że nie znałam tego gościa. Włamał mi się na telefon. Zabił Lucy. Wiedział jak się nazywam i gdzie się aktualnie znajduję. Nie wiedziałam do czego jeszcze jest zdolny. Równie dobrze mógł to być jakiś mafiozo. Postanowiłam nie ryzykować. Mógłby mnie przecież zabić. Albo co gorsza, moją młodszą siostrę. Musiałam tego uniknąć. Po chwili odpisałam mu.
Ja:
Dobrze, nie powiem. Zdradzisz mi swoje imię?
Nie wiedziałam czemu napisałam to drugie pytanie. Może byłam ciekawa...?
Tak. Z pewnością byłam ciekawa gościa, który najprawdopodobniej był mordercą!
Odpowiedź przyszła błyskawicznie.
Nieznany:
Nie.
Westchnęłam i wyszłam z gabinetu, po drodze ocierając łzy. Ciało Lucy było już zawiniete w specjalny materiał. Wszędzie było pełno policji.
- Przepraszam. Panna Min Azter? - zapytał mnie oficer, zatrzymując mnie.
- Tak. O co chodzi?
- Mógłbym z panią porozmawiać?
- Po co?
- Cóż, była pani pierwszą osobą, która zobaczyła ciało. Może zauważyła pani coś dziwnego?
Czy zauważyłam coś dziwnego? Oczywiście! Tylko nie mogę tego powiedzieć.
Westchnęłam ciężko i skinęłam głową.
Kiedy razem z policjantem usiedliśmy przy stole, wyciągnął notes.
- Zadam teraz pani kilka pytań, dobrze?
Ponownie kiwnęłam głową.
- Po pierwsze: Czy słyszała pani lub widziała napastnika?
- Nie. - to poniekąd była prawda. Nie widziałam go na żywo. Nie wiedziałam nawet jak się nazywa.
- Drugie pytanie: Czy wcześniej ktoś prześladował panią Lucy Caster? A może panią?
Na ostatnie pytanie niemal zakrztusiłam się powietrzem. Starałam się jednak tego nie okazywać.
- Nie. Przynajmniej jeśli chodzi o mnie. -westchnęłam - Nie byłyśmy z Lucy tak blisko, żebym znała jej prześladowców. Prawdę mówiąc ja pracowałam tu dopiero od tygodnia...
Policjant kiwnął głową.
- Rozumiem. A czy wcześniej coś dziwnego działo się z tym lokalu? Jakieś kłótnie albo groźby?
- Dlaczego pan mnie o to pyta? Nie powinien pan zapytać właściciela? - oburzyłam się.
- Chcemy tylko poznać wersje zdarzeń każdej osoby, która ma powiązania z tym lokalem. - powiedział apokojnie oficer.
Westchnęłam.
- Rozumiem. Przepraszam. To przez...wie pan. - poczułam jak łzy znowu zaczynają gromadzić się w moich oczach.
- Rozumiem. Proszę się nie martwić.
- Nie widziałam w barze niczego dziwnego. - odparłam po chwili.
Schowałam twarz w dłoniach.
- Ej. Czy wszystko dobrze?
- Tak. Po prostu jestem zmęczona. - skłamałam.
- Dobrze, w takim razie nie będę już pani zawracał głowy. To musiał być dla pani szok.

Kiedy wyszłam z budynku, na mój telefon przyszła kolejna wiadomość.
Nieznany:
Grzeczna dziewczynka.

Stalker Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz