Rozdział 8: Jego imię

507 9 0
                                    

Min Azter
Całowaliśmy się dość długo. To było dziwne. Ja nawet nie znałam jego imienia. A jeszcze dziwniejsze było to, że po tym jak na mnie nawrzeszczał, był teraz bardzo delikatny. Przez te kilka minut oddałam się chwili.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy, Stalker nie był już taki zły. Patrzył teraz na mnie łagodnie. Chyba znowu miał dobry humor. A zawsze kiedy miał dobry humor, był miły.
- Chodź. - zaczął mnie ciągnąć gdzieś. Nie wiedziałam czego mam się po nim spodziewać. Może wciąż chciał się na mnie wyrzyć?
Doszliśmy do sypialni.
- Uklęknij. - nakazał mi.
Zrobiłam to.
- Teraz zobaczymy jak bardzo mnie kochasz. - powiedział po czym rozpiął swoje spodnie i wyjął olbrzymiego członka. Zamarłam na ten widok. A więc to była kara? Zaczęłam się zastanwiać, czy naprawdę tak bardzo go kocham aby to zrobić.
Po chwili spojrzałam na niego. Spojrzałam mu prosto w oczy. Uniósł brew. Patrzył na mnie wyczekująco.
Po chwili wzięłam do rąk jego członka i zaczęłam go masować. Za nic nie chciałam trafić do burdelu.
- Do buzi. - poinstruował mnie.
Zrobiłam tak. Wtedy on zaczął poruszać się w moich ustach. O dziwo nie czułam obrzydzenia. Byłam zaskoczona, bo słysząc jego jęki i widząc, że jest mu dobrze, byłam szczęśliwa. Chyba polubiłam to. W końcu doszedł we mnie. Jego sperma była teraz w moich ustach. Szybko ją połknęłam. To ostatnie dopiero spowodowało u mnie przez chwilę odruch wymiotny. Jednak byłam dumna z siebie. Właśnie udowodniłam mu swoją miłość. Mężczyzna zapiął spodnie i usiadł na łóżku. Nie bardzo wiedziałam co mam zrobić, więc dalej klęczałam, jednak patrzyłam na niego.
- Chodź tu. - pokazał na swoje kolana. Wtedy wstałam i usiadłam na nich. Dopiero teraz się rozpłakałam. Wtuliłam się w niego. Emocje zaczęły ze mnie wychodzić.
- Proszę cię, nie krzywdź nas! - zawołałam błagalnie po czym dodałam w histerii. - Nie wyrzucaj nas. Ja naprawdę chcę z tobą zostać. J-ja...nie chcę tam trafić! - błagałam go w płaczu.
Nagle on mnie uciszył gestem dłoni. Jego spojrzenie było surowe, więc od razu się uspokoiłam.
- Dziś bardzo mnie zdenerwowałaś. Nie będzie ci łatwo mi tego wynagrodzić, ale nie skrzywdzę cię. Nie skrzywdzę też Abigail. Widzę, że ci zależy więc dam ci szansę.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Naprawdę nam daruje? Nie zrobi nic nam?
- Jednak musisz się postarać. To już zależy od ciebie co wymyślisz.
Kiwnęłam głową. Dobrze go zrozumiałam. Postanowiłam zrobić wszystko, aby był zadowolony. Najważniejsze, że darował nam karę. I że mogłam tu zostać.
- Dobrze. Postaram się. Dziękuję. Czy mogę się do ciebie przytulić? - zapytałam. Wciąż byłam roztrzęsiona. Potrzebowałam jego bliskości. To, w pewnym sensie, dawało mi poczucie bezpieczeństwa.
- Możesz. - powiedział.
Oparłam swoją głowę o jego tors. Trwaliśmy tak przez chwilę w milczeniu. W końcu on zabrał głos.
- Pora iść spać.
Wtedy dotarło do mnie, że zrobił się już wieczór.
- Zostaniesz ze mną? Proszę...obiecuję, że bez twojej zgody nie opuszczę łóżka.
Kiwnął głową po czym kazał mi wstać. Kiedy to zrobiłam, podszedł do szafy i podał mi piżamę. Zdziwiłam się. Mogłam spać w ubraniu? Postanowiłam docenić ten gest. Wzięłam od niego ubranie, posyłając mu wdzięczny uśmiech. Następnie kazał mi się przebrać a sam wyszedł z pokoju.
Kiedy wrócił, byłam już w piżamie. Czekałam na niego. Posłał mi uśmiech.
- Kładź się. - powiedział a ja od razu to wykonałam. Wtedy on położył się obok mnie. Po chwili objął mnie ramieniem. Nie wyrywałam się. W pewnym sensie było mi dobrze. Zamknęłam oczy i już po chwili usnęłam.

Obudziłam się nad ranem, wtulona w mojego Stalkera. Nie śmiałam się ruszyć aby go nie obudzić. Mógłby się wtedy rozzłościć. Leżałam tak kilka minut po których on otworzył oczy. Uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam go niepewnie.
- Jesteś głodna? - zapytał.
Wtedy zaburczało mi w brzuchu. Fakt. Ostatnim moim posiłkiem był obiad.
Kiwnęłam głową. Wtedy mój oprawca podniósł się z łóżka. Kiedy wstał, spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Znowu. I ja się do niego uśmiechnęłam.
- Nie wychodź z łóżka. - nakazał mi po czym zniknął za drzwiami. Po jego słowach, położyłam się. Byłam ciekawa co zamierza. Chyba nie zrobi mi śniadania? Przecież to ja jestem jego więźniem a nie na odwrót.
Kiedy wrócił po paru minutach, o dziwo miał w ręku tacę z jedzeniem. Byłam w szoku. Dlaczego jest dla mnie taki miły?
Położył tacę na łóżku cały czas się uśmiechając. Najwyraźniej miał dobry humor. Na tacy były kanapki i sok pomarańczowy.
- Jedz. - ponaglił mnie, siadając na brzegu łóżka.
- Dziękuję. - wypaliłam, po czym zabrałam się za jedzenie. On cały czas obserwował mnie.
Kiedy skończyłam, wziął tacę i wstał. Zaczął kierować się w stronę drzwi, jednak zatrzymał go mój głos.
- Czy mogę wyjść z łóżka? Musze do toalety.
Spojrzał na mnie, uśmiechnął się i kiwnął głową. Kiedy wyszedł, poszłam do łazienki. Do porannej toalecie i umyciu zębów, wyszłam z niej. On już na mnie czekał. Obserował mnie.
Podeszłam do niego i usiadłam obok.
Wtedy on się odezwał.
- Park Taehyung. - usłyszałam. Popatrzyłam na niego pytająco.
- Wypada, żebyś wiedziała jak nazywa się twój chłopak. - usmiechnął się.
A więc tak miał na imię...zaraz! Czy on nie nazwał siebie moim chłopakiem??
Nie wiedziałam czy byłam bardziej zaskoczona czy szczęśliwa. Nigdy nie miałam chłopaka. Dlaczego on wybrał akurat mnie? Przytuliłam się do niego. Czułam się teraz naprawdę dobrze.
- To nie koniec. - oznajmił a ja spojrzałam na niego. Wtedy zaklaskał w dłonie a drzwi do pokoju zostały otwarte na oścież i do pokoju wbiegła Abigail. Za nią stało dwóch goryli.
- Niespodzanka! - zawołała, wtulając się we mnie. Patrzyła na moją twarz a mi zachciało się płakać ze wzruszenia. Ona tu była. Park pozwolił jej tu przyjść. Nie wiedziałam ile to będzie trwać ale chciałam cieszyć się chwilą. Ukucnęłam przy niej. Przytuliłam ją.
- Abigail, tak bardzo się cieszę, że tu jesteś! - powiedziałam zgodnie z prawdą. Jednak na samą myśl o tym, że to zapewne chwilowe szczęście, posmutniałam. Wtedy Park znowu się odezwał.
- Coś nie tak? - zapytał, obejmując mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć, nie chciałam skłamać.
- Przepraszam, po prostu... - zaczęłam, lecz nie wiedziałam co powiedzieć. Zamiast tego wybuchłam płaczem. Nie przejmowałam się tym, że okazuję emocje przy dziecku. Tak bardzo chciałam aby tu została. Nie wytrzymałam. Postanowiłam zaryzykować.
Otarłam łzy, po czym zwróciłam się do niego.
- Proszę, nie zabieraj jej mi ponownie. Ona ma tylko mnie. Jestem jej jedyną rodziną! - pod wpływem emocji złapałam go za rękę. Cały czas płakałam.
Abigail stała w miejscu, nie bardzo wiedząc o co chodzi.
Nagle Park uśmiechnął się do mnie i otarł łzę z mojego policzka.
- Nie płacz. Nie przyprowadziłem jej tu na chwilę.
Popatrzyłam na niego zdziwiona...czyżby...
On nagle uśmiechnął się szeroko i powiedział wprost.
- Abigail przeprowadza się do nas. - powiedział. - Zamieszka na tym piętrze. W jednym z pokoi.
Kiedy to usłyszałam, ogarnęła mnie fala radości. Myślałam że śnię. Znowu zaczęłam płakać. Jednak teraz z radości. Po chwili mocno go przytuliłam.
- Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! - powtarzam jak mantrę. On cały czas mnie obejmował.
Było mi teraz tak dobrze. Pomyślałam nawet, że mam nową rodzinę. Chłopaka, dom...nawet Abigail jest z nami.

Stalker Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz