Wieść na temat zaginięcie Eddiego Munsona rozniosła się nadzwyczaj szybko. Według wielu wraz z zakończeniem tych strasznych czynów zginął ich przedstawiciel – lider Klubu Ognia Piekielnego. Horror więc musiał się zakończyć.
Oczywiście, nie każdy podzielał to zdanie. Byli również ci, którzy wiedzieli, że ten chłopak nie był w ogóle z tym związany. Ale nie wychylali się. Nie w momencie tak wielkiego kryzysu.Korytarzami Liceum Hawkins, które teraz było jedynym środkiem bezpieczeństwa dla mieszkańców miasteczka, wolnym krokiem szedł Steve Harrington. Niósł on pudło z ubraniami dla dzieci, nucąc przy tym jakąś tandetną melodię.
Od śmierci Munsona przespał on może bez koszmarów tylko jedną noc. Warto zaznaczyć, że Eddie zginął dwa tygodnie wcześniej.
– Steve! Steve, Steve, Steve... – Robin podeszła do niego szybko i biorąc pudło z jego rąk, odłożyła je byle gdzie. – Musimy porozmawiać.
– Więc mów. – odpowiedział mężczyzna, ale dziewczyna złapała go pod ramię i zaciągnęła w pierwsze lepsze pomieszczenie.
– Nie mam pojęcia, co ten dzieciak kombinuje... – zaczęła i rozejrzała się wokół. Po chwili ściszyła głos. –...ale kazał nam się zjawić u niego o osiemnastej.
– Który dzieciak? – spytał, a Robin westchnęła.
– Twój ulubiony. – skwitowała. – Nie wiem, co Henderson wymyślił, ale nawet nie pozwolił mi cokolwiek odpowiedzieć. Rozłączył się od razu.
– Co dokładnie mówił?
– Że mamy być o szóstej, a nawet przed czasem i że musi zadzwonić do pozostałych. – powiedziała i zaczesała swoje włosy do tyły, głośno wzdychając.
– Co on wykombinował? – mruknął mężczyzna i oparł się o ścianę, krzyżując ręce.
– Nie wiem, odwołałam dla niego spotkanie z Vickie.
– Umówiłyście się? – Steve uśmiechnął się szeroko, a Robin lekko się zaczerwieniła.
– Sama zaproponowała. – powiedziała dumnie, ale zaraz ponownie przyjęła poważny wyraz twarzy. – Jego głos znów był tak żywy... Taki pełen nadziei. Nie był taki od...
– Od śmierci Eddiego. – dokończył Harrington, lekko wzdychając i przecierając twarz ręką. – Tak, całe dnie pomaga Wayne'owi wyrzucać obraźliwe ulotki o Munsonie. Tak chcę odkupić winę, że niby zostawił jego ciało samo sobie, ale tak nie było. Przecież... Przecież to ja je zostawiłem i nie pozwoliłem Dustinowi go nawet pochować.
Jego głos się załamał, a w oczach pojawiły się łzy. Robin podeszła do mężczyzny i pogłaskała go po ramieniu.
– To nie jest nikogo wina. Eddie na pewno nie byłby zły. Byłby zły, jeśli pozwoliłbyś zostać tam temu dzieciakowi. To byłaby pewna śmierć. – szepnęła, ale Steve pokręcił głową.
– Od tamtej pory mamy koszmary. Leżący Eddie, któremu nie mogłem pomóc. Uciekłem. Uciekłem jak zwykły tchórz. – wyszeptał, a Robin cicho westchnęła.
– Pamiętasz, co mówił Wayne, gdy rozmawialiśmy z nim dzisiaj rano? – spytała dziewczyna, a mężczyzna słabo przytaknął. – Że przez ten czas, okrutny i niepewny, Eddie miał nas. Że chociaż byśmy zrobili najgorsze rzeczy, on by nam wybaczył. Bo byliśmy i jesteśmy jego rodziną, Steve. Dlatego nie możesz się obwiniać, rozumiesz?
– I tak będę.
– Steve!
– No co? – mruknął mężczyzna. – Przestanę, jak Eddie mi powie w twarz, że nie jest zły.
![](https://img.wattpad.com/cover/316577777-288-k58833.jpg)
CZYTASZ
Uchylone okna ||Steddie||
Fanfiction!ZAKOŃCZONE! Minęły dwa tygodnie, odkąd Eddie Munson zginął. Wielu ludzi nie przejęło się tym wydarzeniem, ale niektórzy z jego przyjaciół nie potrafią się jeszcze pozbierać. Steve Harrington nieprzerwanie od dwóch tygodni ma koszmary, gdzie widzi...