Eddie siedział na kanapie ze spokojem obserwując Steve'a, który rozkładał sztućce, przygryzając przy tym nerwowo wargę.
– Wiesz. – zaczął brunet, odchylając się na bok. – Szykujesz to naprawdę długo, a warto zaznaczyć, że nie robiłeś żadnego jedzenia.
– Mama wszystko przywiezie. – mruknął chłopak, nawet nie patrząc na Munsona. – W dodatku to nie jest byle jakie spotkanie i doskonale o tym wiesz.
– No niby tak. – przytaknął wampir. – Ale to trochę dziwne, że oznajmisz im, że masz chłopaka bez tego chłopaka obok.
– Przyjedziesz trochę po tym, jak im powiem. Będą musieli odetchnąć. – odpowiedział Steve.
– A co to niby za różnica? Tylko paliwo się zmarnuje.
– Eddie... – mruknął chłopak, podchodząc do Munsona. – Oni są specyficzni. Muszę najpierw im się podlizać, a ty będziesz w tym zawadzać.
– Nadal nie rozumiem, czemu nie mogę zostać po prostu w pokoju. – mruknął niezadowolony Eddie, na co szatyn wzruszył ramionami.
– Nie umiesz być cicho. W dodatku spędzisz trochę czasu z Jonathanem i Argyle'em. – pocieszył go szatyn. – I Dustinem też. Nie ufam waszej trójce.
Dodał po chwili, na co Eddie uśmiechnął się przepraszająco, po czym strzepnął okruchy ze swojej brudnej koszulki.
Po kilku minutach rozległ się dźwięk klaksona. Harrington momentalnie złapał wampira pod pachy, prawie wyrzucając go za drzwi.
– A spróbuj być nawet minutę wcześniej, to nie ręczę za siebie! – krzyknął, zamykając drzwi i tym samym nie pozwalając Eddiemu nic powiedzieć.
Steve westchnął, zanim ponownie podszedł do stołu, niepewnie się mu przyglądając. Przetarł ręką twarz, zanim poprawił krzywo-leżący widelec.
Mężczyzna odsunął swojej matce krzesło, aby ta mogła usiąść. Kobieta uśmiechnęła się delikatnie, zanim zaczęła mówić.
– Steve, kochanie, jak się czujesz? Wyglądasz trochę blado. – mruknęła, dotykając policzka szatyna.
– Nie trzeba, mamo, wszystko w porządku. – odpowiedział, łapiąc delikatnie dłoń kobiety.
– Jak zawsze gadacie między sobą, ignorując mnie. – odezwał się starszy Harrington, zaglądając przy tym do torby z jedzeniem, które przywiozła jego była żona.
– A ty to najlepiej obwiąż sobie tę reklamówkę wokół szyi. – burknęła oschle kobieta, odwracając się niechętnie w stronę swojego byłego męża.
– Nadal jesteś o to zła? – spytał, podając przy tym torbę swojego synowi, który zaczął rozkładać jedzenie na stół.
– Jasne, że jestem. Bardzo chciałam tam pójść. – oburzyła się, poprawiając swoje idealnie ułożone włosy.
– Nic nie straciłaś. Jedzenie nie jest tam za dobre. – próbował ją udobruchać, sięgając przy tym po wino, które zakupił. – Patrz, kupiłem dla ciebie, bo wiem, że lubisz.
– To nie zmieni, że jestem wciąż zła, ale nalej. – mruknęła, podsuwając kieliszek mężczyźnie.
– A o co teraz chodzi? – spytał Steve, zasiadając do stołu na przeciwko swoich rodziców.
– Planowałam już od jakiegoś czasu, aby to spotkanie odbyło się w tej pięknej restauracji w stylu gotyckim, ale właścicielka tego to matka byłej kochanki twojego ojca, więc nie możemy się tam pokazywać. – fuknęła, popijając wino. Jej syn słuchał jej, przy okazji nakładając jej jedzenie na talerz.
CZYTASZ
Uchylone okna ||Steddie||
Fanfiction!ZAKOŃCZONE! Minęły dwa tygodnie, odkąd Eddie Munson zginął. Wielu ludzi nie przejęło się tym wydarzeniem, ale niektórzy z jego przyjaciół nie potrafią się jeszcze pozbierać. Steve Harrington nieprzerwanie od dwóch tygodni ma koszmary, gdzie widzi...