– Wszystko pamiętacie? – upewniła się Nancy, odwracając się w stronę pozostałych. Wszyscy zbliżali się do miejsca zbrodni, czyli tym samym do wejścia, które oddzielało Hawkins od Drugiej Strony.
Steve szedł z tyłu, kulejąc, a Eddie podążał obok niego, paląc fajkę i pilnując, czy nikt się nie zbliża.
– Możemy się trochę pośpieszyć? – westchnęła Robin, niosąc dwa karabiny.
– Musimy być ostrożni. – odpowiedział Dustin, który wokół swojego brzucha miał torbę z granatami i innymi przyrządami. Kobieta przekręciła oczami, zanim ponownie się odezwała.
– Musieliśmy przejść przez całe miasteczko.
– Taki był plan. Gdybyśmy wzięli więcej niż jedno auto, to szybciej by nas złapali. Najlepiej, gdyby go nie było, ale chyba nie chciałabyś nieść tego przez całe Hawkins. – dodała Nancy, spoglądając na Robin.
– Jedno auto jest w sam raz. Gdyby nas znaleźli, będziemy mieli czym uciec. – powiedział Argyle, poprawiając w swoich rękach kilka strzelb.
Jonathan przytaknął, idąc koło Nancy, która świeciła latarką. Po kilku minutach dotarli do celu.
Wielka dziura na drzewie pulsowała i wyglądała, jakby żyła. Wokół niej były poustawiane zabezpieczenia, których łatwo można było się pozbyć. Eddie przełknął głośno ślinę, przypominając sobie, co działo się, gdy był tam ostatnio.
Jonathan ominął szybko zabezpieczenia i podszedł do drzewa. Przyglądał mu się chwilę i po kilku sekundach dał znak, że można do niego dołączyć. Enzo podbiegł i z całej siły wbił w błonę miecz, rozcinając ją.
Okropny zapach uniósł się w powietrzu, skręcając wszystkich wokół. Nawet Yuri zatkał nos, kaszląc i odpędzając od siebie odór. Trwało to zaledwie kilka sekund.
Nancy podeszła do Jonathana, wyjmując ze swojej kieszeni mapę. Inni również ominęli zabezpieczenia, kładąc broń na ziemi.
– Dobrze. – zaczęła kobieta. – Mam nadzieję, że nie muszę mówić wam tego drugi raz. Rozstawienie też znacie.
– Co z opuszczeniem dawnych miejsc portali? – spytał Murray, podchodząc do Wheeler.
– Kiedy fajerwerki zostaną wystrzelone raz, kierujcie się do tego wyjścia. Żadnego podążania do domu Vecny, jeśli nie zostanie wezwana pomoc, zrozumiano? – powiedziała, odwracając się w stronę innych. Wszyscy przytaknęli.
– Zaczynajmy więc. – westchnął Steve, biorąc karabin z ziemi. Po chwili każdy zrobił to samo.
Eddie szedł obok szatyna, co chwilę obijając się o niego. Droga do przyczepy wampira była nadzwyczaj długa, chociaż i tak przeszli już większość trasy.– Eddie, zrobisz tak jeszcze raz, to ci przypierdolę. – szepnął Steve, świecąc latarką pod nogi.
– Nudzi mi się. – mruknął mężczyzna, podskakując.
– Uważaj.
– Mówiłem, że nie ma, o co się martwić. Te pnącza tak jakby już nie żyją. Jak w sumie wszystko tutaj. Nie licząc Vecny. – odpowiedział, uśmiechając się. Harrington westchnął, przyśpieszając.
Wampir podbiegł do szatyna, obejmując go w talii i całując w policzek. Steve uśmiechnął się lekko i pokręcił głową, zanim uwolnił się z uścisku bruneta.
– Po prostu chodźmy. – powiedział, łapiąc Eddiego za rękę i ponownie przyśpieszając. Mężczyzna wytrzeszczył kły, mocniej ściskając dłoń szatyna.
CZYTASZ
Uchylone okna ||Steddie||
Fanfic!ZAKOŃCZONE! Minęły dwa tygodnie, odkąd Eddie Munson zginął. Wielu ludzi nie przejęło się tym wydarzeniem, ale niektórzy z jego przyjaciół nie potrafią się jeszcze pozbierać. Steve Harrington nieprzerwanie od dwóch tygodni ma koszmary, gdzie widzi...