VII. Zerwania bywają bolesne, ale nie zawsze.

744 67 93
                                    

Eddie zaprowadził mężczyznę do salonu i posadził go na kanapie.

– Siedź tu. – nakazał i poszedł do kuchni po jakieś picie. 

Steve na początku siedział grzecznie, ale później zaczął się już nudzić, więc wpadł na genialny pomysł. Wstał i chwiejnym krokiem ruszył do sypialni. 

Powoli wszedł do pokoju i zataczając się, podszedł do biurka.

– Zostawiła mnie. – prychnął sam do siebie, przerzucając rzeczy na stoliku. – Nie chcę jej wyzywać, ale... co za szmata.

Po chwili wziął do ręki małą kartkę i uśmiechnął się szeroko. Tego właśnie szukał. Ponownie chwiejnym krokiem wyszedł z sypialni i ruszył do kuchni, gdzie znajdował się telefon.

– Steve, gdzie ty znowu łazisz? – powiedział Eddie, kiedy zobaczył, jak szatyn wchodzi do jadalni. – Usiądź przy stole, zrobię ci wodę z cytryną. 

Powiedział, podchodząc do lodówki. Harrington pokręcił przecząco głową i oparł się o ścianę, biorąc telefon do ręki. Wykręcił numer i czekał.

– Halo? – zaspany głos odezwał się po drugiej stronie słuchawki.

– Obudziłem cię, moja piękna? – wybełkotał szatyn, a Munson szybko do niego doskoczył.

– Co ty robisz? – szepnął mężczyzna, na co Steve przyłożył mu palec do ust. 

– Ciii... Rozmawiam. – powiedział i ponownie zwrócił się do kobiety. – Pamiętasz mnie?

Spytał, bawiąc się kablem do słuchawki.

– A kto mówi? – odezwała się zdezorientowana dziewczyna.

– Mówi Steve z biblioteki. – odpowiedział, a Eddie westchnął, łapiąc się za głowę.

– Och, Steve. – Harrington mógłby przysiąc, że kobieta się zarumieniła. – Dlaczego dzwonisz o tej godzinie? Jesteś pijany?

– Miłością do ciebie! – wykrzyczał chłopak i przechylił się do tyłu. Eddie złapał go, ponownie stawiając. Słysząc śmiech po drugiej stronie słuchawki, wyszczerzył zęby.

– Co za kretyn. – skwitował wampir.

– Dzwonię do ciebie z pewną propozycją. – powiedział Steve, opierając się o ścianę. – Chcesz ją usłyszeć? 

– Oczywiście. – zaśmiała się.

– Chciałabyś się spotkać jutro ze mną? Na romantycznej kolacji? 

– Z tobą? Pewnie! – odpowiedziała, a Steve uśmiechnął się szeroko.

– O której jutro kończysz? Przyjadę po ciebie. 

– Siedemnasta. 

– Wspaniała godzina. – zaśmiał się mężczyzna. Chciał coś jeszcze dodać, ale Munson wyrwał mu słuchawkę z ręki.

– Kolega jest pijany, porozmawiacie jutro. – powiedział i odłożył telefon, patrząc na zdziwionego Harringtona. – Przed chwilą zerwałeś z jedną i już lecisz do drugiej? 

Steve przytaknął, a wampir głośno westchnął. 

– Tu się puknij. – powiedział, pstrykając go w czoło. 

Steve złapał się za głowę, robiąc smutną minę.

– Bijesz mnie. – szepnął, na co Eddie westchnął. 

Uchylone okna ||Steddie||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz