rozdział siódmy

386 19 5
                                    

Przez chwilę wszyscy stali w bez ruchu. Chyba, jedynie Holly zauważyła snajpera, kryjącego się na jednym z sąsiednich dachów. Kiedy spojrzała w jego stronę, morderca zniknął.

- Ludzie słuchajcie, ktoś był na dachu. - Wskazała palcem okno.

- Uciekł. Możesz, chociaż powiedzieć jak wyglądał? - Spytała Natasha, równocześnie obserwując kobietę leżącą na ziemi. - Fury, zgon potwierdzony. Umarła od razu po strzale.

- Cały był na czarno ubrany.

- Jakieś szczegóły? Znaki specjalne?

- Yyy, nie.

Holly pokręciła przecząco głową. A Natasha miała ochotę strzelić się w twarz.

- Nie miał, nie wiem jakiejś maski? Widziałaś jego włosy czy coś? Może widziałaś, chociaż jego broń.

- Aaa, teraz już sobie przypominam. To była babka Albo chłop z długimi włosami. A broń to, najzwyczajniejszy pistolet. Chyba.

- Chociaż tyle wiemy. - Westchnęła Romanoff. - A ten obrazek?

- Czarna róża jest symbolem Mroku, tej organizacji. - Mruknął Stark, przeglądając dokumenty, które zostały.

- Ale wiele nam to mówi. - Huren wywróciła oczami, gdyby nie morderca, to może udałoby się jej coś jeszcze wyciągnąć od tej kobiety. A teraz nawet nie znała imienia swej domniemanej wybawicielki. I nie znała swojej przeszłości. - Wiecie co, ja stąd idę.

- Dobra, młoda idę z tobą. - Westchnął Tony, odrzucając gdzieś papiery. - Nudno tu już. Idziemy coś zjeść?

- Jeszcze się pytasz?

Holly siedziała ze Starkiem w Avengers Tower. Siedzieli w salonie już około godziny, zaśmiewając się nawzajem, ze swoich żartów, jedząc fast foody, i oglądając jakąś dziwaczną Telenowele.

- Tony! - Do salonu, sprężystym krokiem weszła Pepper Potts. Holly naprawdę nie chciała się znaleźć teraz w skórze Starka. Kobieta wydawała się naprawdę wściekła. - Byliśmy przecież dzisiaj umówieni! Nie pamiętasz?! Czekałam na ciebie dwie godziny. Dwie pieprzone godziny Stark!

- Fiu, fiu ktoś tu ma przerąbane. - Holly spojrzała na Tony'ego ze współczuciem. Ta kobieta wydawała się być naprawdę wściekła. A wściekła kobieta, to kobieta będąca w stanie popełnić morderstwo. A Holly stanowczo nie miała ochoty pomóc, w chowaniu ciała. Nie dzisiaj. Może jutro.

Wyciągnęła do kobiety rękę.

- Witam, jestem Holly Huren. Bla, bla, bla reszta formułki przedstawiania się. Miło mi cię poznać, a to, że twój chłopak, mąż, przyjaciel czy kto to tam dla ciebie, jeśli nie przyszedł na jakieś spotkanie, to moja wina. Jak widzisz, musiał niańczyć dzieciaka. Mówił mi, że mieliście się spotkać, wkręciliśmy się w serial. A przed chwilą miał właśnie do ciebie dzwonić! Prawda Stark?

- Tak, skarbie, to prawda. Wybacz, ktoś się musiał nią zająć. - Poparł dziewczynkę Tony. W duchu dziękował, za chodź taką pomoc.

Potts pokręciła z niedowierzaniem głową. To była jedna z najgłupszych wymówek, jakie kiedykolwiek słyszała. A żyje w końcu, z samym Tonym Starkiem, gdzie głupie wymówki są na początku dziennym.

Uścisnęła szarookiej dłoń, przedstawiła się, a potem postanowiła, do nich dołączy.

- To w końcu kim ty jesteś dla narcyza? - Spytała Holly, próbując się połapać w sytuacji.

- Jestem jego dziewczyną.

- Przedtem byłaś chyba sekretarką, nie?

- Tak.

- Uuu, no proszę. Romans, z sekretarką. Niczym w tej pięknej i wzruszającej historii.

Trafił swój na swego pomyślała w tamtej chwili Pepper z goryczą i ze śmiechem zaczęła kręcić głową.

- Tony, ty naprawdę jesteś pewien, że to nie rodzina?

- Tak naprawdę to nie jestem. - Mruknął bardziej do siebie Stark. Pepper go usłyszała i wiedziała, że będzie musiała z nim później porozmawiać.

Holly na szczęście nic nie usłyszała. Płakała teraz nad główną bohaterką, gnębioną przez tą jedną wredną babę, która chce odbić tamtej chłopaka. Wzięła do ręki garść popcornu i wsadziła od razu cały do buzi.

Przekleństwo Cienia || Avengers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz