rozdział dwudziesty

225 10 4
                                    

Holly czuła narastający niepokój. Emocje buzowały w jej całym ciele. Zacisnęła dłonie w pięści i odetchnęła głęboko.

- Hej młoda, spokojnie, nic się nie stanie. Nikt nie umrze. Chyba. - Rose położyła jej dłoń na ramieniu i w pocieszającym geście ścisnęła.

Szatynka odpowiedziała jej lekko wymuszonym uśmiechem. Wiedziała, po prostu wiedziała, że coś się stanie. To była jedna z tych chwil, w których objawiało się jej słynne przeczucie niebezpieczeństwa.

Wraz z Rose przemierzały ulice Rosyjskiego miasteczka. Trudno było jej dotrzymać kroku swojej towarzyszce, bo ta miała strasznie długie nogi i poruszała się szybkim krokiem. Gdy tylko znalazły się na lotnisku, ich pierwszym celem był sklep z obuwiem, ponieważ Holly uznała, że więcej nie wytrzyma w szpilkach.

- Gdzie teraz idziemy? - Spytała z westchnieniem Holly, kiedy uznała, że wkrótce padnie, a nogi jej odpadną i zostaną w jakiejś uliczce.

- Na spotkanie z kumplami. - Uśmiech, jakim Rose obdarowała Holly, sprawił, że szatynka przełknęła ślinę i zaczęła obawiać się o swoje życie. Rudowłosa widząc to, speszyła się i pospieszyła z wyjaśnieniami - Kurde, nie patrz tak na mnie, oczywiście chodziło mi o naszych wspólnych przyjaciół! Na bogów chodziło mi o Avengersów!

Holly nie zdążyła jej odpowiedzieć, ponieważ usłyszała nawoływanie, a osoba nawołująca szukała właśnie jej.

- Holly! Jesteś tu dzieciaku?! Wyjdź do nas!

- Przymknij się głupku! W Chinach cię jeszcze nie słyszeli!

- Masz rację! HOLLYYY! JAK JEDNAK JESTEŚ W CHINACH, TO DAJ ZNAĆ!

Nie mogła się powstrzymać i parsknęła śmiechem. Oczami wyobraźni wyobraziła sobie tę scenę; Tony wrzeszczał, myśląc, że w ten sposób uda mu się ją znaleźć, Natasha wydzierała się na niego, a reszta (jeśli ktoś jeszcze był) stała z boku nie wiedząc co począć.

Po cichu zakradła się na Starka i wyskoczyła mu wprost przed nos.

- Tony! Świetnie, że tak krzyczałeś! Inaczej bym cię w tych Chinach nie usłyszała! - Wykrzyczała, a jej nagłe pojawienie się wywołało niemałe poruszenie. Anthony usatysfakcjonowany odwrócił się w stronę towarzyszącej mu Czarnej Wdowy:

- Widzisz, jednak miałem rację! A nie czekaj... Byłaś tutaj racja?

Holly potwierdziła jego słowa kiwnięciem głowy. Stark wywrócił oczami, a jego następnym czynem było przyciągnięcie wątłej dziewczyny do swojej klatki piersiowej.

- Dobrze cię widzieć maluchu. Mam nadzieję, że nie zrobiłaś nic głupiego.

I jakby specjalnie, na słowa o głupocie Holly, dosłownie znikąd pojawiła się Rose.

- Och zrobiła bardzo dużo głupich rzeczy. A mianowicie zawarła układ z duchami, wkurwiła rusków i chciała popełnić samobójstwo.

Wszyscy spojrzeli na Holly, oczywiście. Pięknie. Cudownie. To jej wina, że jest jeszcze dzieckiem, a jej pomysły mogą być różne.

Jedynie wzrok Thora spoczął na Rose.

- Znowu grasz w jakieś gierki? - Spytał rudowłosą, jednak na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. - Witaj przyjaciółko, dawno cię nigdzie nie widziałem.

- Tak naprawdę, każdy gra w jakieś gierki przez całe życie. Spytaj Nike, ona się na tym zna najlepiej. - Odpowiedziała mu z uśmiechem Rose.

- Okej koniec powitań! Czas zająć się Mrokiem! - Zawołał Tony i pociągnął Holly za rękę. - Ty tam u nich byłaś co nie? Wiesz w ogóle, jak wygląda ich baza?

Przekleństwo Cienia || Avengers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz