rozdział trzynasty

246 17 9
                                    

- To, ty mnie widzisz? - Spytał zdziwiony chłopiec. - Ale to niemożliwe. Chyba że im się udało. A zresztą, to nawet lepiej.

Podszedł do Holly i dotknął jej ręki. Znaczy, próbował, bo jego dłoń przeszła na wylot. A dziewczynę ogarną zimny dreszcz.

- Ty jesteś duchem?! - Spytała zaskoczona, wytrzeszczając oczy. Wzdrygnęła się pod dotykiem chłopca, na co ten natychmiast cofnął rękę.

- Mam na imię James, i tak jestem duchem. Od chyba dwóch lat nie żyje. - Powiedział, spuszczając głowę.

Okej Holly czas się ogarnąć. To całkiem normalne, że gadasz z duchem małego chłopca. Co ja gadam?! Już tu ześwirowałam i go sobie wymyśliłam. Boże! Ja zaraz nie wytrzymam!

- Jest was tu więcej?

- Hmm, jestem ja, Beatrice, Jonathan i Angelina. Reszta już po drugiej stronie.

- Ilu was tu było?

- Razem dwanaścioro. Wszyscy nie żyją. A ty masz szansę się stąd wyrwać. Przyszedłem do ciebie, bo mam propozycję. Dlatego dobrze, że mnie widzisz.

No super, chyba serio oszalałaś. Martwy dziewięciolatek przychodzi do ciebie z propozycją. Można by rzec pakt z diabłem.

- A czego ona dotyczy?

- My pomagamy ci uciec, ty wracasz z tą swoją bandą przebierańców i rozwalacie tu wszystko. Ma nie zostać ani kawałka. - Na posłaniu obok chłopca pojawiła się chyba piętnastoletnia dziewczyna. Ona natomiast miała w piersi dziurę po kuli. Wypowiedziała te słowa z wielkim jadem. - Zabrali mi wszystko, niech za to zapłacą. A tak przy okazji jestem Beatrice, to co zgadzasz się?

No super! Teraz widzę dwa duchy! Ale czego się nie robi dla wolności!

- Dwa razy mnie pytać nie musisz. - Uniosła lekko kąciki ust, próbując zamaskować strach, jaki ją w tamtej chwili ogarniał. Beatrice uśmiechnęła się i wyciągnęła dłoń, by zapieczętować umowę. Jej ręka przeszła przez dłoń dziewczyny. - To może lepiej następnym razem mnie nie dotykaj? Bo zimno, serio.

- Jasne pani kapitan. Bo od teraz ty jesteś kapitanem tej popieprzonej akcji, pani kapitan. - Zaśmiała się Beatrice, a jej radosny śmiech udzielił się jej młodszemu koledze. A wkrótce i Holly.

Kto by pomyślał, że będę siedzieć na spleśniałym materacu, i śmiać się z duchami. Pewnie to tylko wytwór mojej wyobraźni i naprawdę siedzę teraz w kaftanie bezpieczeństwa. A wszędzie wokoło jest biało. A za drzwiami stoi jakiś psychiatra.

- Plan jest taki. - Zaczęła Beatrice, siedząc po turecku na ziemi.

Zgromadzili się w ciasnym okręgu, wszyscy. Holly, Beatrice, James, Jonathan, i Angelina. Zebrali się w środku nocy, ponieważ była to jedna pora, o której nikt tam nie wchodził.

Konspiracja z duchami.

Brzmi jak tytuł słabego filmu, lecz tym to było. Knuła z duchami. I to ani trochę jej nie przeszkadzało.

- Wiesz, inni nas nie widzą, możemy się trochę zabawić. - Uśmiechnęła się złowieszczo Angelina. A naprawdę, złowieszczy uśmiech w wykonaniu ducha jest jeszcze gorszy.

- Mam pytanie. - Holly podniosła rękę jak do odpowiedzi w szkole. - Skoro było was dwunastu i inni przeszli na drugą stronę, to co was powstrzymuje?

- Dusza nie może odpocząć, dopóki nie pozałatwia wszystkich spraw. My mamy jeszcze jedno do wykonania.

- Czyli co?

- Zemstę, nas Mrok skrzywdził najbardziej. Pozabijał nam rodziny i pozbawił życia.

Przekleństwo Cienia || Avengers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz