rozdział siedemnasty

236 12 0
                                    

Jedzenie dziesięciu pączków, nie było najlepszym pomysłem. Ale co miała zrobić? Lubiła pączki, a dawno ich nie jadła.

- Jakim idiotą trzeba być, aby tyle zejść, i się jednym nie podzielić? - Spytała Rose, siedząc na łóżku, i machając nogą. - A tak serio, to teraz będziesz się zwijać w agonii i nie ruszymy z miejsca, dopóki mi nie opowiesz wszystkiego.

Od razu, po krótkich wyjaśnieniach pojechały do hotelu. Holly dostała jedzenie, a Rose przez ten cały czas siedziała w jednym miejscu, przyglądając się jej spod półprzymkniętych powiek. Nic nie mówiła, tylko się gapiła. Co wprawiało czternastolatkę w lekkie zakłopotanie. Przebrała się w zwyczajne jeansy i czerwoną koszulę w kratkę, które chyba były jedynym okryciem wierzchnim, jakie miała. Same koszule plus jedna sukienka. Rude włosy związała w byle jakiego kucyka.

- Dobra, już żyję. - Powiedziała, dziewczynka, podnosząc się na łokciach. - To, co zaczynamy wywiad?

- Wow, twój układ trawienny jest jeszcze szybszy niż mój. A teraz gadaj. - Rudowłosa usiadła po turecku.

Holly przymknęła oczy i zaczęła opowiadać. Całą historię. Od początku. W międzyczasie Rose wydawała pomruki aprobaty lub dezaprobaty.

- No więc tak, twoja matka jest ZŁA i trzeba zniszczyć to latające coś, bo duchy ci kazały, a ty bezmyślnie się zgodziłaś. Powinnaś wiedzieć, że... - Tu ton brązowookiej stał się bardziej poważny. - Nie powinnaś była się zgadać. Jak się trafią naprawdę zdeterminowane duchy, to nie dadzą ci życia. Mogą nawet porwać twoją duszę, w zamian za przysługę. Znam się trochę na tym.

Nic więcej nie powiedziała, sięgnęła po puszkę coca-coli i zaczęła spokojne siorbać.

- A tak poza tym, trzeba ci ściągnąć tę ładną ozdóbkę, co masz na nodze.

Rose odłożyła napój na półkę, wstała, klasnęła w dłonie, i kucnęła przed Holly.

- Okej, masz zamknąć oczy. - Powiedziała kobieta władczym tonem. Holly posłusznie wykonała polecenie, zaciskając powieki. Poczuła, jak Rose zaciska palce na jej kostce. Czuła, niezbyt przyjemne gorąco, a potem usłyszała dźwięk metalu spadającego na ziemię. Otworzyła oczy, kobieta kucająca przed nią, natychmiast odwróciła wzrok. Albo wydawało się dziewczynie, albo oczy Rose zrobiły się fioletowe.

- No i widzisz? Udało się! - Rudowłosa zamknęła oczy, po czym zwróciła się do Holly z uśmiechem. Nie. Jej oczy były brązowe. - A moja sprawa się komplikuje, przez ten kamień. Ja muszę ich znaleźć, a ciebie odwieść do Nowego Jorku.

- Stop! Pomogę ci, chce się zemścić. Dla moich przyjaciół.

- Nie wiem, czy martwych ludzi możesz nazwać przyjaciółmi.

- To nie jest istotne.

- W sensie moralnym, jest.

Spoglądały na siebie groźnie, a następnie wybuchnęły głośnym śmiechem. Kobieta poklepała ją po ramieniu i wręczyła jej ubrania na zmianę.

- Mogą być trochę za duże, ale to nic. Musisz się przebrać. W takim stanie nie wyjdziesz do ludzi. I weź prysznic, przyda ci się.

- Hahaha, bardzo śmieszne. Idę a ty nie rób nic głupiego, kiedy mnie nie będzie.

- Przypomnieć ci, kto tu ma czternaście lat?

Huren nie odpowiedziała, pokazała kobiecie środkowy palec i weszła do łazienki.

Rose parsknęła śmiechem, usiadła z powrotem na łóżku i wyciągnęła telefon. Musiała przecież napisać kolegom, żeby się nie martwili.

Uniosła kącik ust w małym uśmiechu i podwinęła rękawy koszuli. Na lewym przedramieniu widniał czarny tatuaż, przedstawiający węża oplatającego płonącą pochodnie. Prawą rękę zdobiła długa blizna, od barku do nadgarstka.

Okej, dawno nie było nowego rozdziału. A propo tego rozdziału, co sądzicie o Rose. Spojler, będzie ważną postacią, i być może dostanie własną książkę. Jak tam po rozpoczęciu roku? Was też męczą od początku? Rozdziały będą pojawiać się rzadziej, już na starcie mam dużo nauki, więc no 🖤

Przekleństwo Cienia || Avengers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz