Skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie krzyczała. Wrzeszczała wniebogłosy.
Zamknęła oczy. To dziwne. Zazwyczaj bała się śmierci, bała się jej, ponieważ była młoda. Starsi ludzie, zaczynali godzić się ze swoim losem. A nie czternastoletnie dzieciaki. Teraz gdy śmierć, zaczęła zbliżać się do niej, wielkimi krokami, poczuła uniesienie. Zupełnie, jakoby latała. Zaczęła spadać wolniej.
Myślała, że zderzenie, z twardą ziemią będzie bolesne. Lecz nic takiego się nie wydarzyło. Poczuła słodkawy zapach czekolady i róż. Pod sobą czuła, ludzką skórę. Jakkolwiek by to brzmiało. Ktoś ją złapał i uratował, długie włosy łaskotały, ją w twarz.
- Bolało, jak spadłaś z nieba? A tak na serio, dziecko, ile ty masz lat? Czy nie uważasz, że twój wiek, bo nie wyglądasz mi, na starszą niż czternaście lat, jest odpowiedni do próby samobójczej? Miałam dzisiaj inne plany niż ratowanie, nastolatek z deprechą. - Parsknęła kobieta.
Mogła mieć ni mniej, ni więcej niż dwadzieścia dwa lata. Rudawe włosy, spływały kaskadami, na ramiona. Pomarańczowe piegi odznaczały się na bladej skórze, a jasnobrązowe oczy wpatrywały się w nią z rozbawieniem. Unosiła kąciki ust w grymasie, mającym imitować, ironiczny uśmiech.
- Mam czternaście lat i wielkie kłopoty. - Burknęła Holly, wyswabadzając się, z objęć nieznajomej.
- No co ty nie powiesz? Masz złamane serce, rodzina cię nie chce? Czy jak?
- Wiesz, moje kłopoty są zupełnie inne. A, zresztą. Co ja się będę spowiadać obcej kobiecie?
- Możesz mi zaufać. - Powiedziała kobieta, wpatrując się w dziewczynkę przenikliwym wzrokiem. - Czy twoim kłopotem, nie jest, aby ruska sekta?
- Co? Jak się pani...
- Tak! Nareszcie ich znalazłam! - Poważny wyraz, zniknął, z jej twarzy. Promieniuje pięknem, pięknem, o którym Holly mogła tylko pomarzyć. - Czyli, jednak nie straciłam zmysłu na stare lata.
- Ale jest przecież pani młoda.
- Powtórzę ci teraz coś, co powiedziała mi jedna z najważniejszych osób w życiu. Tak naprawdę nic nie jest takie, jak nam się wydaję. - Wytarła spocone dłonie w sukienkę w kwiaty. - A teraz musisz mi opowiedzieć, co wiesz, nie mam zamiaru bawić się w dobrego, czy złego glinę.
- Pytam kolejny raz, skąd mam wiedzieć, że pani dla nich nie pracuje?
Kobieta wyciągnęła z torby przewieszonej przez ramię portfel, chwilę grzebała wśród kart, bankowych i członkowskich. Wyciągnęła legitymację, Tarczy. Schowała ją, tak szybko, że dziewczyna nie zdążyła przyuważyć nazwiska.
- Pracuje pani dla Tarczy?
- Nie mów mi pani, bo czuję się staro. Mów do mnie... Rose! Możesz mówić mi Rose. - Powiedziała, nie zdradzając swojego prawdziwego imienia. - To jest raczej ksywka.
- Więc pani... Raczej Rose, pracujesz dla Tarczy?
- Można tak powiedzieć, to opowiesz mi wszystko przy ciastkach?
- Nie mogę, muszę stąd jak najszybciej uciekać. Znajdą mnie.
- Kto powiedział, że porozmawiamy tutaj? - W oczach Rose pojawił się, niebezpieczny błysk. - Czy potrafisz zaufać nieznajomej na tyle, by uciec, z nią, z kraju?
CZYTASZ
Przekleństwo Cienia || Avengers
FanfictionHolly Huren wcale nie była zwyczajna, to chyba przez jakieś zdarzenie z dzieciństwa. Odmienność przysparzała jej wiele kłopotów. Ale gdyby nie ona to nigdy grupa bohaterów nie zwróciła by na nią uwagi, i nigdy nie poznałaby prawdy odnośnie swego poc...