rozdział trzeci

620 27 11
                                    

Holly teleportowała się na jakiś dach, biegła przed siebie ile sił w nogach. Byle by tylko jej nie znaleźli. Zamknęła oczy, biegła na oślep. Niestety pech chciał, że właśnie w tej chwili rozwiązała jej się sznurówka. Potknęła się i uderzyła twarzą w dachówki.

Podniosła się, wytarła krew ściekającą z podbródka i usiadła na ziemi. Odetchnęła głęboko. Zastanawiała się co zrobić. Pewnie zdążyłaby dotrzeć do sierocińca, zanim tam przyjdą.

Nie wiedziała, jak bardzo się myliła...

Natasha była zła, nigdy przedtem nikt się jej nie wymknął. Ta mała miała w sobie coś.

Teraz zmierzali do sierocińca mieszczącego się przy wcale nie dołującej ulicy Summer alley. Ulica ta mieściła się chyba w najbardziej ponurym kawałku Londynu. Stały tu stare kamienice z powybijanymi szybami, na ziemi pełno było śmieci. Budynek z czerwonego kamienia znajdował się w samym zaułku ulicy. Nad drzwiami wisiał baner „sierociniec pani Collie, przyjazny dzieciom". Super motywujące co nie?

Na schodkach siedziało dwóch krępych osiłków. Mniej więcej czternaście lat. Wpatrywali się przed siebie zabójczym wzrokiem. Kiedy zauważyli nietypowych gości, rozdziawili usta w wyrazie zdumienia.

- Złaźcie dzieciaki, mamy tutaj sprawę do załatwienia. - Burknął Tony, a chłopcy posłusznie odsunęli się na bok, jeden z nich nawet spadł na plecy. Natasha wraz z Steve’em i Tonym weszła do środka, prosto do recepcji. Twórca Iron-mana widząc śliczną młodą damę siedzącą przy biurku, przeczesał włosy ręką i z cwaniackim uśmiechem ruszył rozmawiać z dziewczyną. Romanoff wiedziała, że Pepper nie byłaby zbytnio z tego zadowolona.

- Dobra ludki, ta miła pani zaprowadzi nas do pokoju, w którym mieszkał dzieciuch. - Tony z uśmiechem na twarzy ruszył za dziewczyną, która zaoferowała im zaprowadzenie do pokoju. Po obu stronach korytarza znajdował się szereg drzwi stojących w odstępie mniej więcej dwóch metrów. Wszystkie były podrapane, od jednych nawet odpadła klamka. Pełno tu było podejrzanie wyglądających wyrostków, w najróżniejszym wieku. Kobieta prowadząca ich otworzyła jedne z drzwi, wpuszczając Avengersów do środka.

Po obu stronach pokoju stały identyczne łóżka przykryte czarną narzutą i małe szafki nocne. Nie było tu szafy na ubrania, co oznaczało, iż dobytek osób mieszkających tu, nie był zbyt wielki. Nie byli w pokoju sami.

Stała tam dziewczyna, o ciemnej karnacji, z krótkimi, sterczącymi włosami. Na widok grupy, która wkroczyła do pokoju, pisnęła i z wrażenia usiadła.

- O cokolwiek podejrzewacie Holly, ona tego nie zrobiła! - Charlotte chciała bronić koleżanki, bo wiedziała, że superbohaterowie nie przyszli tu zwiedzać. Musiało chodzić o Huren i jej zdolności.

- Charlotte chodź, oni chcą tylko się rozejrzeć. - Rozkazała sekretarka i wraz z dziewczynką wyszła z pokoju.

- Dobra, skoro tamta siedziała na łóżku po prawej, to to po lewej należy do naszego zbiega. - Mądrze skomentował Stark. Zabrali się za przeszukiwanie.

Natasha spojrzała pod łóżko. I jest! Lekko odstająca deska. Wyciągnęła scyzoryk, ostrzem podważyła kawałek podłogi. Wyciągnęła mały, notes w czarnej okładce. Przejrzała go. Znalazła, to dzięki czemu może udowodnić prawdę mocy dziewczyny. Na kilku pierwszych stronach były jakieś idiotyczne rysunki kucyków i kwiatków. Potem kilka pustych stron, a następnie interesująca ją treść napisana schludnym, pochyłym pismem. Wyglądało jak sprzed czterech lat.

Dzisiaj po raz pierwszy stało się coś niezwykłego. Jak zwykle starsze dzieciaki się ze mnie wyśmiewały. Miałam ich dość. Myślałam, o tym, by zniknąć. I tak się stało. Pociemniało mi w oczach. Na jedną tak wspaniałą chwilę nie widziałam siebie! To było super! Niczym superbohater! Albo wróżka! A potem zemdlałam.

To był wpis zapisany przez dziesięciolatkę. Było ich jeszcze kilka i nawet jeden z nowszych.

To było niezwykłe! W jednym momencie stałam przy przejściu dla pieszych, a potem ratowałam małą dziewczynkę! Tak po prostu! Bum!

- Chłopaki! Chyba coś znalazłam, chodźcie. - Nie zdążyła pokazać im swojego znaleziska, ponieważ nagle na łóżku wylądowała szatynka w wieku czternastu lat. Rozejrzała się i na chwilę zamarła. Potem jednak odzyskała jasność umysłu. Teleportowała się, lecz Czarna wdowa była szybsza, złapała dziewczynkę za ramię i poczuła szarpnięcie. Teleportowała się razem z nią.

Wylądowały w jakimś zaułku. Wdowa działała szybko, przyszpiliła, szamocą się dziewczynę do chodnika.

- Nie ruszaj się. Chcę tylko porozmawiać. - Uspokajała czternastolatkę. Holly nie przestała się szarpać, machała rękami tak mocno, że aż uderzyła Natashę w twarz.

- Ja wiem, co wy chcecie ze mną zrobić! Zabierzecie mnie do jakiegoś laboratorium, będziecie mnie torturować, a potem pokroicie na małe kawałeczki, by dowiedzieć się, skąd się wzięła moja moc! - Ta mała nie rozróżniała chyba prawdy od filmów science-fiction.

- Młoda, nikt cię nie będzie kroił na kawałeczki. Chcemy ci tylko pomóc.

- Taa w każdym filmie tak gadają.

- Życie to nie film. Życie to jedno wielkie pasmo rozczarowań.

- Wow to było głębokie.

- Dzięki, mam jeszcze parę takich myśli. A teraz, idziesz z nami czy nie? - Romanoff wyciągnęła do dziewczynki rękę, a ta po chwili namysłu, kiwnęła głową i chwyciła jej rękę. Teleportowały się z powrotem do sierocińca.

Przekleństwo Cienia || Avengers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz