5.

72 3 0
                                    

Stałam przy stole w czarnej długiej sukience. Wszyscy jak na zwykły wspólny wieczór byli odstawieni jak na Met Gale. Z kieliszkiem wina w ręku obserwowałam wszystkich. Wiedziałam jedno nie powinnam dziś pić po tym co wydarzyło się rano ale wiedziałam też to że bez tego nie zniosę widoku Damiano. Nigdy nie wiedziałam jak on to robił. Działał na mnie jak narkotyk a narkotyki są szkodliwe uzależniają. Ale ja nie potrafiłam odstawić go od siebie. Nawet teraz gdy jestem na przymusowym odwyku jakaś cząstka mnie każdego dnia teskni za nim. Z letargu wyrwała mnie moja dawna nauczycielka matematyki obecnie nawet przyjaciolka moze nie tak bliska jak Victoria ale zawsze zjawi się w porę
-O czym tak myślisz?- zapytala Giorgia patrząc na tłum ludzi
-O wszystkim i o niczym- odpowiedziałam pokrętnie
-Ściemniasz Via, nawet bardzo- domyślą się brunetka- jeśli o tym przegrywie który rozjebał twój związek nie martw się nim jest na łasce dyrektora a każda salą w której teraz pracuje jest lepiej strzeżona niż kiedykolwiek 
-Skąd to wiesz?- zapytałam zaskoczona
-Bo jakby ci to powiedzieć w dniu w którym przyszedł blagac dyrektora o miejsce byłam w szkole a że dyrektor lubi nie zamykać drzwi to wszystko słyszałam- odpowiedziala z cwanym usmieszkiem
-Jak mam Ci dziękować- spojrzałam na jej piękne brązowe tęczówki
-Nie musisz. Chcę tylko mieć pewność że jak sie będzie godzić to urzyjesz tego przeciwko niemu
-O to nie musisz się martwić- zapewniłam brunetke.
W tej samej chwili na scenie pojawił się dyrektor. Otoczony kolorowymi światłami i sztucznym dymem.
-Witam państwa na co rocznym wyjeździe. Dziś jak tradycja nakuje mamy wieczór karaoke. Więc zapraszam śmiałków do zabawy.- oznajmil a z tłumu do niego podszedł Damiano
-Ja będę tym pierwszym- podszedł do DJ'a z którym prowadził krótką rozmowe. Następnie podszedł do mikrofonu a ja usłyszałam znany moim uszą tekst
-Amarti m'affatica
Mi svuota dentro
Qualcosa che assomiglia
A ridere nel pianto
Amarti m'affatica
Mi dà malinconia
Che vuoi farci è la vita
È la vita, la mia-zaczęła rozbrzmiewać piosenka
-Amami ancora
Fallo dolcemente
Un anno un mese un'ora
Perdutamente
Amami ancora
Fallo dolcemente
Solo per un'ora
Perdutamente- śpiewał dalej a moje glupie wrażliwe oczy zaczely wylewać może łez.
-Amarti mi consola
Le notti bianche
Qualcosa che riempie
Vecchie storie fumanti
Amarti mi consola
Mi dà allegria
Che vuoi farci è la vita
È la vita, la mia- przestałam czuć co kolwiek gniew, złość na niego, to jak bardzo go nienawidzę za to co zrobił teraz liczył się tylko on. Jego piękny i melodyjny głos, który w ciężkich chwilach sprawiał ze potrafiłam choć na chwilę się uśmiechnąć. Damiano zakończył piosenkę ale nie odszedł od mikrofonu. Gdy tylko melodia ucichła zaczął mówić coś czego się nie spodziewałam
-Dedykuje tą piosenkę Olivi Andreani. Wiem, że teraz jest na mnie zła ale mam nadzieję że jej to kiedyś przejdzie. A jak narazie chce ja tu publicznie przeprosić za wszytsko co sprawiło ze przezemnie płakała. Kocham cie i nigdy nie przestanę.
Zszedł ze sceny. Chciałam pobiec za nim i z nim porozmawiać ale byłam tak rozdarta po tym co usłyszałam że nie potrafiłam myśleć racjonalnie. Odłożyłam kieliszek na najbliższy stołki.
-Musze wyjść- powiedziałam w strone Gio
-Nie zostawie cie samej, Chodź- wziela mnie pod rękę I zaczęłyśmy wychodzić w stronę wyjścia z hotelu. Udaliśmy sie do wolnej altanki w której razem usiadłyśmy. Brunetka wyciągnęła z torebki paczkę papierosów i przysunęła ja w moją strone. Wyciągnęłam jednego co potem i ona uczyniłam i podpalia mi go. Dym przyjemnie zaczął okrążać moje ciało.
-Czemu on mi to robi?- zapytałam patrząc w niebo i zaciągając się papierosem
-Może naprawdę żałuję ale fakt nie powinien tego robić przy wszystkich- odparła brunetki
-Ja mu chyba nie wybaczę- powiedziałam
-Na twoim miejscu też bym go olała ale się stara
-Stara się. Gdy tylko tu przyjechaliśmy nazwał mnie zdzirą bardzo się stara- zacziagnelam się papierosem.
-Za takie coś tez bym mu nie wybaczyla ale teraz kończ tego szluga i wracamy w wielkim stylu- powiedziała gasząc papierosa. Szybko go dopaliłam wróciliśmy do środka i od razu udaliśmy się w stone baru.
-My poprosimy dwa kieliszki wina- powiedziała Giorgia uśmiechając się do barmana. Na moje szczęście to nie był ten z zeszłego wieczoru. Barman nalał trunki i podał je na blacie. Chwyciliśmy za szkło i wzioslysmy toast
-Abys nie musiala się męczyć z taki idiotam- usmiechela się w moją strone
-I viceversa- dodałam a potem stuknęliśmy się kieliszkami
-Jestem juz na tyle odważna że mogę coś zaśpiewać- szturchnęła brunetke
-Ja też ale pamiętaj co sie dzieje w Vegas zostaje w Vegas
-Zapamietam- podeszliśmy do mężczyzny wybrałyśmy podklad i zaczęłyśmy śpiewać. Wybór piosenki nie był trudny padło dziś na Britny Spears ,,Womanizer".
Ludzie po kilku zneczuleniach byli mniej wrażliwi na muzykę więc kaleczenie utworu Britney nie przeszkadzało im.
-Wracam do siebie- powiedział schodząc że sceny
-Tylko uważaj na siebie- przytulia mnie mocno Giorgia a gdy tylko mnie puściła udałam sie w strone wyjścia. Szam korytarzem a potem schodami potem kolejnym korytarzem aż zatrzymałam się przy swoich drzwiach byłam przerażona. Odwaga wygrała. Otworzyłam je w środku nie było nikogo. Uradowana tym wszystkim zdjelam z siebie sukienke i założyłam piżamę. Przebrana weszłam pod kołdrę i udałam sie w objęcia Morfeusza.

LA NOSTRA  MALEDIZIONE TOM 2 || Damiano David 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz