20 - wicked game (r)

682 57 52
                                    

Ostatnie dwa tygodnie lipca minęły wszystkim w mgnieniu oka, a sierpień przywitał nas falą upałów, przeplatanych nieco chłodniejszymi, deszczowymi dniami.

Średnia temperatura, szczególnie w południe, była na tyle wysoka, że nie miałam najmniejszych chęci na wychodzenie gdziekolwiek indziej niż moja praca.

Tam wyczekiwałam powrotu Alex z wakacji w Europie, nie mogłam doczekać się aż moja ulubiona współpracownica z The Hawk wróci w końcu do Hawkins.

Mimo mojego braku zainteresowania wyjazdów gdziekolwiek w to tak bardzo męczące gorąco, Will był bardzo przekonujący, więc wyciągnął mnie nad jezioro żeby trochę wygrzać się w słońcu.

— Przypominam sobie właśnie dlaczego nienawidzę opalania. — mój przyjaciel gwałtownymi ruchami dłoni nakładał na siebie krem z filtrem.

— Ja tego w ogóle nie rozumiem, ludzie sami wystawiają się na ryzyko chorób skóry. — poprawiłam szeroki kapelusz, który nasunięty miałam na oczy gdy leżałam na brzuchu.

Moją połowę koca, na której leżałam, specjalnie ułożyłam w cieniu płaczącej wierzby, natomiast Will upierał się żeby zupełnie wyeksponować się na słońce.

Lubiłam czuć ciepłe promienie na skórze, jednakże nie przez cały czas.

— Gdybyśmy opalali się na brązowo, może inaczej by to wyglądało, a zamiast tego oboje wyglądamy jak spalone raczki. — Will parsknął śmiechem.

Kilka lat temu oboje za długo posiedzieliśmy na słońcu i nasza skóra była tak spieczona, że zanim zeszła przez 4 kolejne dni nie mogliśmy normalnie usiąść czy chociażby spać na plecach.

— Może jednak przesuniemy całość koca tutaj pod drzewo? — zasugerowałam.

— Nie nie nie. Leo powiedział, że powinienem chociaż 30 minut poleżeć na słońcu żeby złapać witaminy D czy coś... Tłumaczył mi to jak byłem u niego rano, ale już zapomniałem.

— Czyli do mojego sąsiada chodzisz, ale twojej przyjaciółki to już nie odwiedzisz, huh?

— Nie chce przeszkadzać tobie i Eddie'mu. — Will wymownie poruszył brwiami — Boje się, że przyjdę do ciebie i akurat trafię na że tak to ujmę, nieodpowiedni moment.

— Chyba ja mogłabym powiedzieć to samo, tylko gdybym spróbowała odwiedzić Leo. — zaśmiałam się gdy rumieniec wpłynął na policzki Will'a — Nie ma się czego wstydzić, masz 17 lat, korzystaj z życia.

— Leo jest...słodki, my nic więcej nie robimy.

— Nie musisz się tłumaczyć, mi naprawdę nic do tego. — poprawiłam okulary na nosie — Dopóki on cię uszczęśliwia i ty czujesz się z tym wszystkim dobrze, ja jestem spokojna.

— Dzięki, Rein. — Will odwzajemnił mój uśmiech — A w ogóle Eddie nie chciał przyjść dzisiaj z tobą?

— Ma nowy tatuaż, więc średnio może pływać, a poza tym jest na próbie zespołu, to chyba ważniejsze niż opalanie się z nami. Nawet mu nie mówiłam, że dzisiaj widzę się z tobą.

— Ile wy już mieszkacie razem?

— No już prawie 3 tygodnie, a co?

— Nic, nic. — chłopak rozweselony upił dużego łyka z butelki zimnej lemoniady — Macie moje zupełne błogosławieństwo.

— Błogosławieństwo? Jakie znowu błogosławieństwo?

— Od tych trzech tygodni Eddie jest szczęśliwszy, bardziej żartobliwy, wesoły. Widuje go dwa razy w tygodniu minimum, ciebie trochę częściej i widzę jaki macie na siebie wzajemnie wpływ, Rein. Ty też promieniejesz, więc nie powiesz mi, że między wami nie ma czegoś poważnego.

lovers rock | eddie munson 'Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz