Marceline grzebała w swoich już najpewniej zimnych frytkach, a ja spoglądałam na nią, wyczekując czegokolwiek, od dwudziestu minut nie odezwała się do mnie ani jednym słowem.
Nie rozumiałam czemu była na mnie zła.
Po zakupach u Agathy i spotkaniu Eddie'go, zabrałam ją na obiad do pobliskiego baru, ale najwyraźniej nie miała apetytu. Zamówiłam dla niej cheesburgera z dodatkowym ogórkiem i frytki, jej ulubione jedzenie, a teraz prawie go nie tknęła.
— Zrobiłam coś nie tak? — zapytałam w końcu.
Nie lubiłam się kłócić, szczególnie z Marceline, w tym momencie ewidentnie była na mnie zła.
— Co chwilę robisz coś nie tak. — syknęła nawet nie spoglądając na mnie, a mi od razu zakręciły się łzy gdzieś w kącikach oczu.
— Chodzi o to, że powiedziałam komuś, że jesteśmy razem, p-prawda? — w gardle rosła mi dziwna gula, przez którą mój głos bardziej i bardziej drżał.
— Oczywiście, że o to. — agresywnym ruchem rzuciła swoją tacką z jedzeniem — Nie pomyślałaś nawet, że może ja nie czuje się taka pewna i dumna z tego kim jestem? Że ja może nie mam ochoty dzielić się tym z jakimś dziwadłem?
Gdy nazwała Munson'a dziwadłem, zabolało mnie coś w środku, na co jeszcze bardziej się zdziwiłam.
Przecież nie mogłam go polubić.
— Marceline... Chciałam po prostu żeby dał mi spokój, co chwilę rzucał dziwnymi uwagami i aluzjami, a to był najlepszy sposób żeby przestał...
— Oh więc postanowiłaś byś samolubna i nie spytać mnie nawet o zdanie, tak?!
— N-nie, nie... — na jej twarzy wymalowana była taka wściekłość, jakiej nie widziałam nigdy wcześniej, jednak mimo tego postanowiłam wyznać to, co siedziało we mnie od dłuższego czasu — Marceline, jesteśmy razem już dwa miesiące, ja mam dość ciągłego ukrywania się, odsuwania się od ciebie gdy tylko ktoś koło nas przechodzi, tych porannych schadzek... Kocham cię i chce normalnie z tobą być, bez tego wszystkiego.
— Nie rozumiesz, że ja nie jestem pewna tego kim jestem?! Ty akceptujesz siebie, swoją orientacje, a j-ja nie wiem czy lubię obecną siebie...
— Marceline co ty mówisz... Jeśli nie akceptujesz siebie to jak masz pokochać mnie? Czy ty w ogóle mnie kochasz?
Brak odpowiedzi.
— Jesteś dla mnie ważna, Rein, bardzo ważna. Pamiętaj, że społeczeństwo nas nigdy nie przyjmie do siebie jak tych normalnych, nigdy nie pobierzemy się, nie będziemy mieć dzieci...
— K-kiedyś przy alkoholu powiedziałam Agnes, że jestem panseksualna. — przerwałam jej wywód, bo robiło mi się niedobrze gdy jej słuchałam — Na początku nie wiedziała o co chodzi, ale później cieszyła się, że jej to wyznałam i była dumna ze mnie. Ona jest starszą kobietą, a to zrozumiała! Więc nie mów, że całe społeczeństwo nas nienawidzi. — mój głos zupełnie się łamał, byłam tak bliska płaczu.
— Ty nie masz rodziny, tylko przyszywanych rodziców, którzy nawet nimi nie są, bo wszyscy ciągle udajecie, ale przynajmniej cię tolerują. Gdybym ja powiedziała moim o naszym związku, prawdopodobnie następną naszą „schadzką" byłby mój pogrzeb. — Marceline sprawnym ruchem zebrała swoje rzeczy i wybiegła z lokalu, a ja nie miałam nawet siły za nią pójść.
Siedziałam więc na moim miejscu, sącząc colę z rozpuszczonym już lodem.
Patrzyłam na moje drżące ręce, które nie chciały się uspokoić, tak samo jak wszystko we mnie.
CZYTASZ
lovers rock | eddie munson '
Fanfic„po tym wszystkim potrzebowałam spokoju, ciszy po burzy, jednak Eddie Munson wdarł się do mojego życia siejąc jeszcze większe spustoszenie niż ktokolwiek wcześniej" * alternatywne uniwersum gdzie nie istnieje upside down, nastolatkowie w hawkins ży...