11 - klucz do jego serca (r)

888 70 52
                                    

Mimo tego, że Eddie pożyczył mi swój najcieplejszy polar, a do tego okrył mnie grubym kocem, nadal trzęsłam się z zimna, większość mięśni na moim ciele drżała. Siedziałam razem z chłopakiem w jego zagraconym, małym pokoju, zastanawiając się nad moim życiem ostatnich dni.

Co doprowadziło do tego, że z własnej woli znajdowałam się w przyczepie Munson'a, którego dopiero poznałam, a dopiero niedawno przestałam czuć do niego dziwną niechęć?

— Może ja faktycznie zrobię ci tej herbaty, rozgrzejesz się bardziej. — powiedział siadając obok mnie na jego łóżku, które zostało niedawno pościelone.

Gdy ruszyłam za nim przez las, okazało się to być moją najlepszą decyzją tego dnia, gdyż Eddie o wiele sprawniej niż ja poruszał się w gąszczu drzew, ponadto do jego przyczepy nie było tak daleko, więc uciekliśmy przed piekącym mnie w skórę deszczem w kilka minut.

Brunet definitywnie nie spodziewał się gościa, w jego pokoju na łóżku rozrzucone były pomięte ubrania, właściwie to wszędzie coś leżało, dlatego też chwilę zatrzymał mnie w drzwiach kiedy on sprzątał, żebyśmy mogli spokojnie usiąść.

Nie mówiłam zbyt wiele przez te kilka chwil kiedy Eddie prowadził nas oboje przez las, a później zabrał do siebie, kompletnie nie byłam w stanie.

— Poproszę. — odpowiedziałam na jego wcześniejsze pytanie, a wtedy otworzyły się drzwi do pokoju mojego towarzysza.

— Przepraszam, że wam przeszkadzam. — ujrzałam starszego człowieka niższego niż Eddie, z wesołym wyrazem twarzy naznaczonej znakami czasu — Zaparzyłem wam herbaty. — na szafce nocnej, gdzie rozłożone były kasety oraz odtwarzacz do nich mężczyzna ułożył tackę z dwoma, parującymi kubkami oraz cukrem.

— Dzięki, wujku. — odparł szeroko uśmiechnięty Munson.

Miło patrzyło mi się na ich oboje.

— To pierwszy raz kiedy u Eddie'go jest jakaś dziewczyna. — rzucił starszy człowiek w moim kierunku, a ja spojrzałam zdziwiona na bruneta — Musiałem przygotować coś dla was na ten szczególny moment. Ale nie będę wam dłużej przeszkadzał, młodzi powinni zająć się sobą. — parsknęłam śmiechem gdy puścił oczko Eddie'mu, a ten zarumienił się.

Właściwie pierwszy raz widziałam go z zaróżowionymi policzkami, więc gdy podawał mi niebieski kubek z herbatą pachnącą leśnymi owocami, delektowałam się tym widokiem, zwłaszcza że jego twarz była tak blisko mojej.

— Przepraszam za wujka. — rzucił, gdy już usadowił się w stosownej odległości obok mnie.

— Nie ma za co, wydaje się być bardzo miłym człowiekiem. — upiłam duży łyk gorącego napoju, a przyjemne ciepło rozlało się wzdłuż mojego ciała — Widać, że masz to po nim.

— Rein Jacobs uważa, że jestem miły? — spojrzał na mnie z niedowierzającym wyrazem twarzy — Muszę chyba to gdzieś zapisać, albo nagrać... — próbował wstać z łóżka, ale pociągnęłam go za ramię tak aby znowu usiadł przy mnie.

— Eddie, ja mówię poważnie. — spojrzałam mu głęboko w oczy, a jego brązowe tęczówki przeszywały mnie spojrzeniem nie zdradzającymi nic.

— Wiem. — odpowiedział w końcu — Widzę to po tobie.

Nie wiedziałam jak on to robił, że tak szybko potrafił odebrać mi mowę i sprawić, że nie mogłam wymyślić żadnej sensownej odpowiedzi.

— Jeśli mogę to chciałabym znowu ci podziękować. — zaczęłam niepewnie, gdyż nie umiałam dziękować, przepraszać, pocieszać, nie umiałam normalnie rozmawiać, obwiniałam za to mojego tatę, który kiedyś notorycznie kazał mi zamykać buzię, aż w końcu przestałam chcieć się starać.

lovers rock | eddie munson 'Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz