Rozmawiam z Annabelle na temat imprezy organizowanej przez Jamesa, na którą już prawie udaje mi się namówić dziewczynę.
- Będą o wszystko wypytywać. – Szatynka przygląda mi się spod przymrużonych oczu.
- Nie musisz im mówić, jeśli nie jesteś jeszcze gotowa. Możemy dalej opowiadać, że był to nieszczęśliwy wypadek, potknęłaś się lub poślizgnęłaś. – Siadam obok przyjaciółki i unosząc rękę, by objąć Anne, szybko zmieniam zdanie i ją opuszczam.
- To nie jest w porządku, ale masz rację, powiem im jak będę gotowa.
Takim oto sposobem udaje mi się nakłonić dziewczynę, by wyszła z domu. Zadowolony schodzę na dół, zajmując miejsce na kanapie w salonie, która stała się, można by rzec, moim pokojem, ponieważ spędzam na niej większość czasu, zamykam na chwilę oczy. Jedyną rzeczą, która mnie w tej chwili martwi, to zachowanie Annabelle, bo jeżeli nie będzie z nikim rozmawiać lub zamknie się w jakimś pomieszczeniu, będę miał spory problem.
Po kilkunastu minutach szatynka schodzi ze schodów i gotowa siada obok mnie, przez chwilę przygląda mi się uważnie, a później po prostu szturcha mnie ramieniem.
- To idziemy czy nie? Bo jeszcze chwila, a się rozmyślę. – Wydaje mi się, albo na jej twarzy pojawia się cień uśmiechu, mimo moich oczekiwań, dziewczyna nie uśmiecha się i od razu podnosi się z kanapy, krocząc w stronę frontowych drzwi, które otwiera na oścież.
Nie pozwalam jej zbyt długo czekać, chwytam klucze leżące na stoliku, chowam komórkę do kieszeni i staję obok przyjaciółki, zamykając drzwi. Opuszczam ganek i czekam, aż Anne do mnie dołączy, kiedy dziewczyna znajduje się w pobliżu, nadstawiam w jej stronę rękę, tak by złapała mnie pod ramię. Nie wiem, czy spodoba jej się mój pomysł, ale nigdy nie zaszkodzi spróbować. Po krótkim namyśle, Annabelle powoli się do mnie przybliża i niepewnie przekłada swoją rękę przez moje przedramię, co bardzo mnie cieszy, nie mogę tego ukryć.
- Dziękuję, że jesteś. – Niespodziewanie ciszę przerywa jej drżący głos, a ja na kilka sekund zamieram, po czym moje usta wyginają się w szerokim uśmiechu, którego dziewczyna nie jest w stanie zobaczyć, ponieważ patrzy na swoje trampki.
- Nie masz za co dziękować. – Zatrzymuję ją i zmuszam, by na mnie spojrzała. Jej zielone oczy wydają się odrobinę przestraszone, co mnie niepokoi, ale już po krótkiej chwili wraca jej normalne spojrzenie, przez co czuję się odrobinę zagrożony.
- Mam, niewielu ludzi by teraz ze mną wytrzymało, a ty wciąż tu jesteś. – Dziewczyna spuszcza głowę, podejrzewam, że wiele kosztowało ją wypowiedzenie tych słów, więc już nie zmuszam jej do patrzenia na mnie, lub jakiejkolwiek innej interakcji, pozwalam jej iść obok mnie, w dzień, kiedy niektóre sprawy się rozjaśniły i nie ukrywam, po jej wypowiedzi poczułem niesamowitą ulgę.
Zbliżamy się do domu, do którego wchodzą roześmiani ludzie, czasami też go opuszczają, by posiedzieć na świeżym powietrzu. Jesteśmy odrobinę spóźnieni, ale może to i lepiej, bo zabawa trochę się już rozkręciła i być może, uda nam się uniknąć nieprzyjemnych sytuacji. Wpuszczam Annabelle pierwszą i zamykam za sobą drzwi, które w ostatniej chwili przytrzymuje jakiś nastolatek zamroczony lekko alkoholem, ponieważ bezustannie chichocze. Obok niego zauważam niską, zgrabną blondynkę, która jest w nie lepszym stanie. Wzruszam jedynie ramionami i idę w ślad za moją przyjaciółką, która stoi już obok Jamesa i wita się z brunetem. Chłopak przytula ją kilka razy, a ja mam ochotę podejść do niego i odsunąć go najdalej jak się da od Annabelle. Chwila, czemu zachowuję się jak zazdrosny chłopak, skoro szatynka nie jest moją dziewczyną i pewnie nigdy nie będzie? Poza tym wiem, że James nie czuje do niej nic poza przyjaźnią, jesteś przewrażliwiony, Luke; albo brakuje ci tego stanu, kiedy każda dziewczyna zwracała na ciebie uwagę, a ty mogłeś wybierać do woli, by później spędzać z którąś z zainteresowanych długie godziny bawiąc się, popijając piwo lub drinki i całować się na tyłach domu. Potrząsam głową, by wyrzucić te wszystkie idiotyczne myśli z głowy, ale chwila, przecież jestem młody, to nie powinno mnie to dziwić. Wypuszczam głośno powietrze z płuc i podchodzę do bruneta, by uścisnąć jego dłoń, która już od kilku sekund jest wyciągnięta w moją stronę. Annabelle zniknęła z pola mojego widzenia, ale już po krótkiej chwili zauważam, że rozmawia z Elizabeth i Danielem, szatynka wydaje się normalna, jakby nic się nie stało kila tygodni temu. Niestety, ja znam prawdę i wiem, że uśmiech na jej twarzy jest wymuszony, a każde słowo opowiadane o rzekomym wypadku, jest kłamstwem. Wiem, że Annabelle chce utrzymać całe zajście z Derekiem w tajemnicy, ale nie zdoła ciągnąć tego w nieskończoność i pewnego dnia powie coś zupełnie niezgodnego z jej wcześniejszymi wyjaśnianiami, a jak wiadomo, kłamstwo ma krótkie nogi. Muszę jak najszybciej przekonać ją, żeby powiedziała prawdę naszym przyjaciołom, lepiej jak sama przyzna się do oszustwa, niżeli oni mieli by ja na tym przyłapać.
CZYTASZ
Who are you when no one is looking? // Luke Brooks
FanfictionWszyscy mamy dwie twarze. Inaczej zachowujemy się w towarzystwie. Inaczej, kiedy jesteśmy sami. A ty, kim jesteś, kiedy nikt nie patrzy?