Rozdział 3.

5.7K 360 9
                                    

Zdobione brzegi nadają mojemu pokojowi cudowną atmosferę. Wszystko wydaje się takie tajemnicze, kiedy wzrok ze ścian koloru bordowego prześlizgnie się na półkę z książkami. Moja mała, domowa biblioteka, która z tygodnia na tydzień powiększa się o kilka nowych egzemplarzy, jest czymś niemal najważniejszym. Każda książka ma jakąś wartość, każda z nich wiążę się z jakimś okresem mojego życia, czy to lepszym, czy gorszym, bez znaczenia. Wszystkie są moimi przyjaciółmi. Niemi, ale wierni towarzysze. Kiedy je otwieram, czuję się cudownie, znikam wewnątrz i nie wychodzę przez długie godziny, jeśli tylko pozwala mi na to czas.

Decyduję się na jedną z powieści i kiedy zamierzam usiąść w staromodnym fotelu, słyszę pukanie do drzwi. Zostawiam lekturę na łóżku i schodzę na dół, by sprawdzić kto tak zaciekle się do mnie dobija. Choć to trochę dziwne, bo jeszcze nikogo tu nie znam.

Naciskam zimną, ciężką, mosiężną klamkę, przede mną stoi dziewczyna o kruczoczarnych włosach w całej swojej okazałości. Ta sama, która odprowadziła mnie do domu. Nie mam zielonego pojęcia co się w tej chwili dzieje, nie odzywam się, bo najzwyczajniej w świecie język utknął mi w gardle. Czuję, jakbym w przełyku miała wielką żabę, która wcale nie chce go opuścić. Na szczęście w końcu się otrząsam i lekko uśmiecham.

- Cześć, przepraszam, że cię nachodzę, ale ciekawość mnie zżerała. Dzisiaj na rozpoczęciu chyba cię widziałam.

- Naprawdę?

- Tak. I sobie pomyślałam. Ej, Elizabeth czy to nie jest ta dziewczyna, której pomogłaś trafić do domu? Właśnie dlatego tutaj jestem.

- Tak, to ja, ale nadal nie rozumiem, dlaczego chciało ci się tu przychodzić.

- Wiem, że wprowadziłaś się zaledwie kilka dni temu. Na dodatek okazuje się, że będziemy chodzić do jednej klasy. I wiem, że nie masz tutaj nikogo, więc pomyślałam, że mogłabym przyjść i gdzieś cię wyciągnąć.

- Wiesz, nigdy w życiu nie spodziewałabym się czegoś takiego. Jeszcze nikt się wobec mnie tak nie zachował, naprawdę dziękuję.

- Cieszę się, że nie jesteś zła. To jak, masz ochotę na jakaś kawę? Moi przyjaciele nie obrażą się jak przyjdę z osobą towarzyszącą – dziewczyna śmieje się delikatnie, co wywołuje mój uśmiech.

Dziś, od bardzo dawna czuję się szczęśliwa, bo ktoś od tak o mnie pomyślał w ogóle mnie nie znając. Jest to dla mnie zupełna nowość.  Miła niespodzianka. Zapraszam dziewczynę do środka.

- Poczekaj, skoczę jeszcze na górę i możemy iść.

W prawdzie nie wiem czemu to robię, nie jestem dobra w kontaktach międzyludzkich. Jestem strasznie skrytą i wstydliwą osobą, choć może na pierwszy rzut oka nie do końca to widać. Ale to jest szansa jedna na milion, bo przecież nie wiem, jakby zareagowała gdybym jej odmówiła. Czy jeszcze kiedykolwiek by się do mnie odezwała, spojrzała w moim kierunku? Nie mam ochoty się tego dowiadywać, niech będzie co ma być.

Dzisiaj postaram się być jak najbardziej sobą.

Ubieram buty i szybko schodzę na dół, bo nie chcę, by Elizabeth długo na mnie czekała. Brunetka czeka na mnie na ganku, kiedy ja przeszukuję kieszenie kurtki wiszącej na wieszaku w nadziei znalezienia telefonu. Jest! Wciskam komórkę w ciasny kwadrat na moim prawym udzie i zamykam drzwi na klucz, który chowam do drugiej kieszeni.

Nie wiem, czy dobrze postąpiłam ubierając dzisiaj nowe spodnie. Mam wrażenie, że telefon zaraz wyskoczy mi z kieszeni i roztrzaska się na chodniku.

Idziemy wolno, nie spieszymy się. Drogę umila nam rozmowa, w której Beth opowiada mi trochę o Melbourne. Mówi o ludziach, jakich mogę tu spotkać i zapewnia, że bez względu na wszystko ich społeczność jest bardzo tolerancyjna. Oczywiście wszędzie znajdują się wyjątki, ale to i tak nie jest dużo. Wydaje mi się, że poczuję się tutaj naprawdę dobrze. Już się tak czuję.

Who are you when no one is looking? // Luke BrooksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz